Część 16 ~ Labirynt

82 22 13
                                    

Bez choćby krzty zastanowienia, ruszyłam ku mapie, aby dotknąć palcem punktu, który to uprzednio, był dotknięty przez włoszkę.

Z impetem wpadłam do snu i zaczęłam rozglądać się po nim w poszukiwaniu Giulii. Było tam ciemno i niespokojnie cicho, a powietrze było okropnie wilgotne. To otoczenie przypominało mi jeziorną nicość (pozwólcie, że tak to nazwę), co przyprawiało mnie o dreszcze. Ja jednak natychmiast je zbyłam, wiedząc dobrze, że nie mogę sobie pozwolić na słabości.

Pognałam przed siebie wyostrzając każdy zmysł, niczym dzikie zwierzę. Prowadziło mnie tylko i wyłącznie przeczucie, co pewnie nie było zbyt dobrym rozwiązaniem, lecz jedynym, jak na moje możliwości.

A przynajmniej tak myślałam.

Im dalej się poruszałam, tym podłoże stawało się coraz to bardziej śliskie, z mniejszą przyczepnością. Z tego powodu musiałam nieco zwolnić, aby znów nie zaliczyć gleby i wszystkiego nie spaprać. Moja niezdarność przynosiła zerowe korzyści.

"Muszę być ostrożniejsza" - pomyślałam, ale chwilę potem, o ironio! Wpadłam w ścianę i odbiłam się od niej spadając na moje, ładnie to ujmując, zacne cztery litery.

Smolisty mur perfekcyjnie wtapiał się w otoczenie, powodując, że na początku byłam nieźle skonsternowana. Aby go zobaczyć, trzeba się było nieco dłużej przyjrzeć.

Sapnęłam głośno i poderwałam się do góry. Całe szczęście, tym razem, nic sobie nie zrobiłam, więc od razu ruszyłam dalej, z ogromnym, a może i nawet komicznym pośpiechem.

Przyczyna nie była jednak tak zabawna. Na szali leżało życie Giulii.

Skręciłam w lewo, a zaraz potem znów oberwałam. Tym razem w nos.

W tym momencie miałam ochotę rozbeczeć się niczym małe dziecko, gdy poczułam na palcach krew. Stłumiłam krzyk i doprowadziłam umysł do porządku.

Ściany są prawie na każdym zakręcie, co może oznaczać, że to labirynt. W dodatku wszędzie jest ciemno, więc muszę polegać tylko na dotyku i słuchu. Wzrok odpada. A co gdybym spróbowała unieść się i nad nim przelecieć? Tak samo, jak zrobiłam to w tym koszmarze z śnieżycą?

Zebrałam energię w duchowych rękach i utworzyłam nią podmuch wiatru, który wystrzelił z mych dłoni i uniósł mnie do góry. Na wszelki wypadek uniosłam jedną rękę, aby w razie czego, uchronić się przed kolejnym niefortunnym atakiem ściany.

Na moje nieszczęście, ów taka właśnie się tam znajdywała.

A więc labirynt jest całkowicie zabudowany. Zostaje mi tylko przeprawa dołem, która pewnie zajmie cholernie dużo czasu, którego mam bardzo niewiele. Swoim nieudacznictwem mogę zmarnować szansę ocalenia Giulii życia!

Chybotliwie przemieściłam się z powrotem na spód labiryntu, a panika zaczęła mącić mi w głowie.

"Opanuj się!" - krzyknęłam i szarpnęłam się za włosy, w celu odwrócenia uwagi od nieistotnych rzeczy. W celu skupienia się na działaniu.

Wyciągnęłam ręce przed siebie i rozpoczęłam pokonywanie, powywijanych na wszystkie strony, korytarzy.

Szczęście, nie wiem gdzie jesteś, ale błagam, przyjdź tu do mnie chociaż teraz. Przyjdź do Giulii.

Myślę, że pech woli mnie jednak bardziej, lub po prostu chce się trochę nade mną poznęcać, ponieważ po chwili, przyszło do mnie coś o co kategorycznie nie prosiłam. Tuż z za rogu, wyłoniła się para czerwonych, szkaradnych oczu, których wielkość porównywalna była z wielkością mojej pięści.

Rozkwitłam w świetle KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz