16

32 5 0
                                    


Lila Calanthe, Harry i ich przyjaciele pojawili się ponownie w Pokoju Życzeń. Starsza Gryfonka spojrzała w lustro ścienne razem z pozostałymi. Znów była nastolatką i wszyscy mieli na sobie mundurki szkolne.

- Lila, a czy ty nie mówiłaś, że z Narnii nie można niczego zabrać?

Spytała młodsza Gryfonka. Lila Calanthe spojrzała na prawą dłoń. Pierścionek od Kaspiana nadal tam był.

- Tak. Ale ten pierścień jest pobłogosławiony Wszechmagią. Starszą niż magia w Narnii. Cokolwiek jest nią nasycone, może istnieć gdziekolwiek kochankowie się takim obdarzą.

- Jest pobłogosławiony także ode mnie, a także od Odyna.

Odezwały się dwa męskie głosy.

Odwrócili się w ich kierunku. Tuż obok nich w lustrze widniał Aslan patrzący w ich kierunku. Przy lustrze, opierając się nonszalancko o ścianę stał Loki.

- A poza tym, to ja kiedyś zrobiłem go dla twojej matki. Tuż przed tym jak zginęła, dała mi go. Powiedziała, żeby dać go twojemu przyszłemu ukochanemu. Lily, miała wizje, nie cały czas, ale nasilały się, gdy komuś bliskiemu jej sercu, naszej rodzinie czy przyjaciołom, groziło niebezpieczeństwo. Dałem go Kaspianowi w dniu jego koronacji, kiedy poprosił mnie, na zapas, o twoją rękę.

- Naprawdę? Dziękuję tato.

Odparła panna Lokidotir podchodząc do niego. Aslan patrzył na nich z tafli magicznego lustra jeszcze przez chwilę, aż zniknął.

- Więc, co z Umbridge? Powinniśmy wrócić w tej samej chwili co zniknęliśmy.

Powiedziała Hermiona obawiając się wejścia Różowej Landryny.

- Nie martw się, jesteście bezpieczni.

Odparł Loki nadal będąc wśród uczniów. Otworzył tajemne przejście, uwalniając chowających się pozostałych młodych czarodziejów.

- A propos tego waszego kółka wyrównawczego z obrony. Jestem z was wszystkich dumny dzieci. Pokazujecie wszystkim, że bierzecie sprawę wojny czarodziejów dużo bardziej na poważnie niż dorośli, którzy są tchórzami i wolą ignorować nadchodzące niebezpieczeństwo. Macie więcej jaj niż oni.

Powiedział Loki do dzieci stojących wokół niego.

- Dziękujemy proszę pana.

Odezwał się Neville.

Loki spojrzał na niego uśmiechając się.

- Jesteś odważniejszy niż myślisz, dzieciaku. Muszę na chwilę porozmawiać z tobą o czymś jak większość wyjdzie.

Powiedział książę Asgardu do Gryfona. Chłopiec uśmiechnął się w odpowiedzi nieco nerwowego. Nie wiedział co bóg psot chce od niego.

- Chcę wam dzieci coś zaoferować. To co uczynić się tutaj, to trochę za mało. Zbliża się wojna. Wy jesteście tego świadomi. Dlatego potrzebujecie więcej asów w rękawie niż dorośli mogą myśleć, że umiecie. Nie podoba mi się, iż to dzieci będą walczyć. Jednak Lily, James, Alice i cała reszta młodych pierwszego składu Zakonu Feniksa, nie była o wiele starsza od was. Ledwo wyszliśmy z Hogwartu, a zostaliśmy wciągnięci w wojnę, która by się skończył o wiele szybciej, gdy pewien zachłanny staruszek, nie poprowadził na manowce wiele młodych czarodziejów. Dlatego, wraz z kilkoma osobami chcemy was nauczyć czegoś innego. Abyście mieli większe szanse. Nie tylko aby przeżyć to, co nadchodzi, ale aby wygrać.

- Przyjmujemy ofertę, panie Odinson. Ja i moi przyjaciele nie chcemy podążać za błędami naszych rodziców.

Powiedział Draco.

Ta spod znaku wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz