Rozdział Dwunasty

35 2 0
                                    

•••

Przespałam tylko dwie godziny bo całą noc płakałam. Jest siódma rano, a ja właśnie idę zjeść śniadanie przed wszystkimi. O ósmej trzydzieści mamy jechać na narty. Raczej każdy wczoraj słyszał naszą kłótnie, chociaż nie muszę szukać wymówki.  Zdecydowałam się na pomarańczę bo i tak nie miałam ochoty na jedzenie.

Pierwszy na dole pojawił się Matt, który od razu mnie przytulił. Ubrany był podobnie do mnie tylko, że on miał bluzę zamiast swetra. Mieliśmy już na sobie spodnie do nart na szelkach.

- Jak się czujesz Kwiatuszku?

- Spałam tylko dwie godziny - Mówiłam zmęczona - Ale cieszę się, że jedziemy na narty.

Uśmiechnęłam się i wzięłam kawałek pomarańczy do buzi. Każdy po kolei schodził na dół. Chwilę po Chasie i Octavii zeszła Camile.

- Oj nie wyglądasz dobrze - Powiedziała z uśmiechem na twarzy - Nie przejmuj się, zaopiekowałam się nim.

Patrzyłam z obrzydzeniem na rudowłosą. Czy naprawdę tak było? Poszedł do niej gdy wyrzuciłam go ze swojej sypialni?

- Zamknij się Camile - Warknęła zła Abigail.

- Taka prawda - Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.

- Prawda była taka, że nie pojawiłaś się w jego pobliżu wczoraj ani, kurwa, razu - Wypowiedział niemiło Gabriel.

- Gabriel nie wtrącaj się! - Spojrzała zła na brata.

- Camile ale po co to robisz? Czujesz się lepiej z tym, że niszczysz komuś coś, czego nigdy nie miałaś ty? - Zapytał zdegustowany.

- Miałam, mieliśmy to razem z Matthiasem

- Nie Camile, nie mieliśmy i wiesz, że nigdy nie będziemy mieli - Wtrącił się w słowo dziewczyny, Edwards - Nigdy przenigdy nie mów o nas jak o czymś co było dobre. Nie było i nigdy nie będzie.

Zdziwiona patrzyłam na bruneta, który wyglądał jak duch. Patrzył na rudowłosą która prawie plałakała. Tak naprawdę to nie wiedziałam co zaszło między nimi, ale nigdy nie pytałam. Są to prywatne sprawy o których nie musiałam wiedzieć. Skierowałam swoje nogi do salonu gdzie zostawiłam telefon. Zobaczyłam, że za dwadzieścia minut musimy siedzieć już w samochodzie.

- A ty gdzie idziesz? - Bruno patrzył na mnie.

- Jadę na narty, a za dwadzieścia minut musimy być tam wszyscy - Rozejrzałam się po znajomych twarzach - Musze się szybko ubrać i zająć najlepsze miejsce!

Moje słowa wywołały chaos a każdy rzucił się w stronę swoich pokoi. Głowa mi pulsowała. Ubrałam swoją kurtkę i wyszłam na dwór oglądając wysokie drzewa na których leżał śnieg. Góry były stąd widoczne a ja nie mogłam wyjść z zachwytu jak przepięknie tutaj było.

Pod dom podjechały dwa busy, wsiadłam do jednego z nich, zajmując najwygodniejsze miejsce. To będzie długi dzień.

•••

Na miejscu byliśmy po czterdziestu minutach. Stałam pomiędzy drzewami a budynkiem w którym była restauracja i wyciąg. Każdy kłócił się o to z kim jedzie. Ja stałam i przyglądałam się widokom.

Look for me..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz