Rozdział 2

624 64 2
                                    

Jasmine

- Mamusiu jeszcze kaczuszkę! - krzyczy Dylan wyciągając z wody rączki, które całe pokryte są pianą.

- Którą kaczuszkę?

- Wszystkie!

- Ale jeśli dam Ci wszystkie kaczuszki to gdzie ja będę siedzieć?

- Nie martw się mamusiu, zmieścimy się.

Sięgam ręką do szuflady obok wanny i wyciągam cztery gumowe zabawki, które towarzyszą mojemu synkowi praktycznie w każdej kąpieli. Przez kilka kolejnych minut przyglądam się małemu jak bawi się kaczkami, ale moje myśli cały czas krążą wkoło parszywego dnia.

Po rozmowie z Edwardem zgodnie z jego radą skonsultowałam się z naszym firmowym prawnikiem i wieloletnim przyjacielem Dereka, Liamem. Mężczyzna nie był w stanie długo rozmawiać, ale obiecał, że skontaktuje się ze mną wieczorem.

Według Edwarda, ktoś prawdopodobnie zastawił na nas pułapkę. Logo, które rzekomo zostało przez nas ukradzione pochodzi od firmy projektowej, z którą co prawda dopiero zaczęliśmy współpracę, ale polecił nam ją właśnie Liam, który dobrze zna się z jej właścicielem. Dlatego nie mamy podstaw, by sądzić o jakiś przekrętach, a jednak to ja dzisiaj zostałam oskarżona o oszustwo.

- Mamusiu? Wszystko w porządku? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Dylana.

- Tak - posyłam mu uśmiech - Dlaczego pytasz?

- Bo wyglądasz na smutną. Czy ktoś cię dzisiaj zdenerwował, albo zasmucił?

- Nie kochanie. Miałam ciężki dzień i jestem zmęczona.

- Kiedy ja mam zły dzień zawsze robimy coś, żeby go poprawić, pamiętasz? - kiwam głową w odpowiedzi - W takim razie teraz też powinniśmy zrobić razem coś fajnego!

- No dobrze, w takim razie jakieś propozycje?

- Ale to ty powinnaś wybrać. Jak ja jestem smutny to ja wybieram, a dzisiaj ty jesteś smutna, więc twoja kolej.

- Hmmmm... - udaję, że się zastanawiam - Nic nie przychodzi mi do głowy. Chyba ty musisz coś zaproponować. Masz jakiś pomysł?

- Taaak! Przebierzmy się za Sticha! - wstaje na nogi w wannie i unosi rączki do góry.

- Masz na myśli nasze kigurumi? - przytrzymuję go za ramiona, żeby przypadkiem się nie poślizgnął.

- Mhm! A potem, potem... - ekscytuje się - Zrobimy pizzę!

- A nie jest już trochę za późno na pizzę? - unoszę w górę brew.

Dylan kładzie dłonie na biodrach i spogląda na mnie identycznym wzrokiem, którym nie raz obrzucał mnie jego ojciec.

- Mamusiu, ale ty kiedyś powiedziałaś, że na zjedzenie pizzy nigdy nie jest za późno.

Przymykam oczy i próbuję zwalczyć śmiech cisnący mi się na usta, bo mały zaczyna robić się coraz mądrzejszy i łapać mnie za słówka. Chyba nadszedł czas, abym uważała na to co przy nim mówię.

- Tak. Masz rację kochanie. Tak powiedziałam. Dobrze w takim razie teraz wychodzimy już z wody, wycieramy się i bierzmy się do roboty. Ale najpierw proszę usiądź jeszcze na chwilkę, żebyś się nie przewrócił.

Kiedy mały posłusznie siada, ja wychodzę z wody i zakładam szlafrok, a następnie wyciągam jego. Gdy oboje już jesteśmy susi kierujemy się do garderoby Dylana, aby odnaleźć jego kigurumi. W czasie gdy chłopiec się w nie przebiera, ja udaję się do swojej garderoby i również zakładam strój niebieskiego kosmity. Następnie schodzimy do kuchni i bierzemy się za ugniatanie ciasta.

Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz