Jasmine
Wdech, wydech, wdech, wydech.
Zaciągam się zapachem zimnego poranka i wody. Siedzę właśnie na tarasie i oddaję się mojej codziennej pojogowej medytacji. Dzięki niej potrafię się wyciszyć i ugruntować na kolejny pełen wyzwań dzień.
Jogę uprawiam od lat. Już wtedy, kiedy mieszkałam z rodzicami stała się moją ucieczką od smutnej rzeczywistości i pozwoliła mi przetrwać te ciężkie lata. Natomiast medytacji spróbowałam dopiero po śmierci Dereka. Któregoś wieczoru przez przypadek kliknęłam odtwarzanie filmiku z medytacją i przepadłam. To jak ta praktyka pomaga mi w radzeniu sobie ze wszystkim emocjami i ciężarem życia jest niesamowite. Każda sesja jest dla mnie niczym oczyszczenie.
- Mamo! Mamo! - moje skupienie przerywa spanikowany krzyk Dylana.
- Na tarasie misiaczku!
Odwracam się w kierunku drzwi balkonowych i już po chwili dostrzegam biegnącego w moją stronę ubranego w piżamę z Kubusiem Puchatkiem Dylana.
- Mamusiu! - krzyczy i wpada w moje ramiona.
- Co się stało? - pytam zmartwiona i głaszczę chłopca po głowie w uspokajającym geście.
- Bo... Bo... - chlipie i próbuje nabrać powietrza.
- Dylan spójrz na mnie - łapię jego twarz w dłonie i ustawiam tak, aby nawiązać z nim kontakt wzrokowy - Spokojnie. Kochanie oddychaj - odsuwam od twarzy jego piąstkę, którą trzymał w buzi - No dalej. Wdech, wydech.
Po chwili chłopiec uspokaja się i ponownie rzuca mi się w ramiona. Przez kilka minut trwamy w uścisku, a ja pozwalam mu wyciszyć się w swoim tempie, nacieszyć moją obecnością i poczuciem bezpieczeństwa. Nagle mały odsuwa się ode mnie i spogląda mi w oczy.
- Już lepiej? - pytam z uśmiechem.
- Tak - kiwa głową.
- W takim razie teraz powiedz mi, co takiego się stało, że wpadłeś tutaj przerażony i zapłakany?
- Bo nie ma Teda - marszczę brwi.
- Jak to nie ma Teda? Nie spałeś z nim?
- Nie ma go. Sprawdziłem wszędzie.
- Ale... Hmm...
Próbuję przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz widziałam ukochanego misia Dylana, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Kiedy dwa dni temu wróciłam z Edynburga mały spał ze mną w łóżku, a wczoraj zasnął, kiedy wracaliśmy wieczorem od Chloe i Vincenta i zaniosłam go do jego pokoju.
- Nie ma go. Uciekł i mnie zostawił - stwierdza ze smutną minką.
- Nieprawda. Może po prostu się gdzieś zgubił i teraz nie wie jak ma do ciebie wrócić.
- Myślisz, że tatuś jest zły?
Czuję jak na te słowa moje serce się ściska. Przywołuję na twarz delikatny uśmiech i łapię dłonie Dylana w swoje.
- Tatuś na pewno nie jest zły. Pamiętasz jak opowiadałam ci, że on nie umiał się złościć? - chłopiec kiwa głową - Jeśli chcesz możemy go razem poszukać. Na pewno gdzieś tutaj jest. Może bawi się z nami w chowanego i tylko czeka aż go znajdziesz?
- Tak! Chodźmy od razu go poszukać! Niech już dłużej nie musi siedzieć w kryjówce. To jest strasznie nudne.
Udajemy się na górę do pokoju Dylana po drodze sprawdzając wszystkie pomieszczenia na dole, ale nigdzie nie ma Teda. Pół godziny później oboje zgodnie stwierdzamy, że misia nie ma w domu, dlatego kierujemy się do łazienki.
CZYTASZ
Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIE
Roman d'amourCzas na Jasmine i Aidena! Ona, samowystarczalna właścicielka imperium beauty, a po godzinach mama małego czarującego chłopca. On, dżentelmen kryjący się za obrazem Casanovy, a równocześnie zawsze chętny do pomocy. Jeden zły poranek, jedna zła decy...