Rozdział 4

601 72 1
                                    

Jasemin

Jeden telefon to próba kontaktu, dwadzieścia to już desperacja. Od kilku godzin usilnie próbuję skontaktować się z kimś z Artog, ale nikt nie odbiera. Nie tracąc nadziei ponownie wybieram numer firmy, ale po kilku sygnałach zostaję przerzucona na pocztę.

Wzdycham i opieram czoło na dłoniach. Nie mam pojęcia co się teraz dzieje, że złapał mnie taki pech, ale mam już go serdecznie dosyć. Nie dość, że wszystko się sypie, to jeszcze zdrada Liama, która niewyobrażalnie boli. Po śmierci Dereka Liam bardzo pomógł mnie i Dylanowi. Wielokrotnie przyjeżdżał i zajmował się małym po to abym miała chociaż chwilę dla siebie. Przez jakiś czas był w związku z moją najlepszą przyjaciółką Rose, która również bardzo mi pomagała i pomaga do tej pory, ale niestety coś ich poróżniło i się rozstali.

Ciszę w moim gabinecie przerywa dźwięk telefonu. Podnoszę szybko głowę i spoglądam na wyświetlacz, gdzie widnieje imię mojej przyjaciółki. Z jednej strony ucieszona z drugiej zrezygnowana odbieram połączenie.

- Jak mija dzień słoneczko? - słyszę jej wesoły głos.

- Nie najlepiej. Wczoraj rano jakiś dupek wjechał we mnie, gdy rano spieszyłam się na spotkanie. Trochę się pokłóciliśmy i każde pojechało w swoją stronę. Potem okazało się, że ten sam facet przyjechał do nas do biura z jakimś innym gościem i twierdzili, że ukradłam logo jakiejś firmy i użyłam go do swojej linii bielizny.

- Że co? - oburza się - Ty i kradzież? Hahahaha niezły żart.

- Niestety to nie jest żart. A to nie koniec.

- Jak to? Nie rozmawiałyśmy raptem dwa dni! Jakim cudem zdążyło się tyle wydarzyć?

- Czekaj na dalszą część. Wczoraj wywaliłam ich bez szczegółowej rozmowy, bo nie chciałam rozmawiać bez prawnika, ale wezwałam ich dzisiaj. Dzięki dostępności Liama udało nam się spotkać rano.

- No i...?

- No i okazało się, że mężczyzna, który oskarżył mnie o tą kradzież, był u nas ostatnio w firmie i rozmawiał z prawnikiem.

- Z Liamem?

- Tak. A on cały czas twierdził, że to nieprawda.

- No i co dalej?

- Okazało się, że cała ich rozmowa została nagrana i to prawda.

- O Boże.

- Tak. Liam straszył tego mężczyznę i groził mu, że coś stanie się jego rodzinie jeśli nie odpuści. Czy ty to rozumiesz?! On mu groził!

- Czemu mnie to nie dziwi.

- Jak to?

- Nie mówiłam ci, ale Liam to bardzo specyficzny człowiek...

- Rose. Co to znaczy?

- To nie jest rozmowa na telefon. Opowiem ci kiedy indziej. No i co dalej?

- No jak to co? Wywaliłam Liama i kazałam mu się zwolnić, bo jak nie to ja go zwolnię. Teraz muszę poszukać nowego prawnika. Dodatkowo gdyby nie on to nic z tego nie miałoby miejsca, bo to on przekonał mnie, żebym dała szansę tej firmie. Jak ja mogłam komuś takiemu ufać i to przez tyle lat? Jak mogłam kiedykolwiek powierzyć mu opiekę nad moim synem?

- Pamiętaj, że to nie twoja wina. Ja też dałam się nabrać na wiele jego gierek. Wykorzystał to, że po śmierci Dereka było nam ciężko. No, a co z tym oskarżeniem?

- Pan Hunt powiedział, że spróbuje porozmawiać ze swoim klientem i da mi znać. Oby mu się udało.

- Pan Hunt? To ten prawnik?

Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz