Jasmin
Ostatnie dni były bardzo dziwne. Po niefortunnym spotkaniu w restauracji, a potem w szpitalu podczas odwiedzin Emily, na szczęście więcej już nie wpadłam na Aidena. Nie wiem, co takiego się ostatnio dzieje, ale bardzo nie podoba mi się fakt, że tak często się spotykamy. Blondyn jest największym dupkiem jakiego w ostatnim czasie poznałam, a trochę ich było biorąc pod uwagę, że jestem kobietą pnącą się po szczeblach kariery w biznesie.
Po kontroli dokumentów wjeżdżam na płytę lotniska i kieruję się do części, w której stoi mój odrzutowiec. Poprzedniego dnia udało nam się dopiąć porozumienie z panem Redem i umówiliśmy się na podpisanie umowy dziś po południu. Dlatego po porannym spotkaniu z zarządem i zebraniu wszystkich potrzebnych dokumentów udałam się na lotnisko.
Mój wyjazd ma trwać raptem dwa dni i już jutro planuję być z powrotem. Dylan na czas mojej nieobecności został z dziadkami i nie wydawał się zbyt tym zmartwiony. Edward obiecał mu bowiem, że jutro z samego rana pojadą odebrać pieska, a mały z tego powodu oszalał. Wiem, że mój synek jest szczęśliwy i spędzi świetny czas z dziadkami, ale nie potrafię pozbyć się wyrzutów sumienia i wrażenia, że go zaniedbuję. Już i tak pozbawiony jest jednego z rodziców, nie chcę, aby czuł się niekochany i niechciany.
- Dzień dobry pani Ashton - wita mnie moja pilotka, kiedy wysiadam z samochodu, który na czas mojej podróży zostanie zamknięty w hangarze samolotu.
- Cześć Saro. Jak się czuje twoja mama? - podchodzę do niej i zamykam w mocnym uścisku.
- Dziękuję już lepiej i to dzięki pani. Gdyby nie pani to mojej mamy mogło już z nami nie być. Już do końca życia będę pani dłużniczką - z uśmiechem kręcę głową.
- Wcale nie. Ja nic takiego nie zrobiłam, to zasługa lekarzy.
- Owszem. To zasługa lekarzy, których pani - podkreśla - opłaciła. Mnie nigdy nie byłoby stać na to konkretne leczenie.
- No tak. W końcu wszystko sprowadza się do pieniędzy, a skoro ja mam ich aż tyle to mogę się nimi podzielić prawda? - mrugam do niej.
- Dziękuję.
- Dziękowałaś mi już wiele razy. Teraz skupmy się na tym, aby dotrzeć do Edynburga.
- Tak jest.
Salutuje mi z uśmiechem i błyskiem w oku, a następnie przechodzi do kokpitu, a ja zajmuję jedno z foteli przy stoliku.
- Pani Ashton? - dobiega mnie głos Philipe'a mojego stewarda.
- Tak?
- Czy to cały pani bagaż? - pyta zdezorientowany trzymając moją walizkę. Wybucham śmiechem widząc jego minę.
- Tak Philipe, to cały mój bagaż. No weź, przecież już jutro wracam, ile miałbym niby wziąć ze sobą rzeczy? - mrugam niewinnie.
- No nie wiem. Ostatnim razem, kiedy lecieliśmy na dwa dni do Monako wzięła pani ze sobą cztery duże walizki.
- Ale wtedy miałam tam aż dwa przyjęcia i cztery spotkania biznesowe, to całkiem inna sytuacja.
- Niech pani będzie. Czy coś podać przed startem?
- Nie dziękuję. Kiedy będę czegoś potrzebować to cię zawołam.
Po chwili mężczyzna znika za kotarą. Wielokrotnie mówiłam mu, żeby podczas startu siadał w fotelu razem ze mną, ale on za każdym razem odmawiał. Relacje, które tworzę z moimi pracownikami diametralnie różnią się od tego co nie raz widziałam u innych ludzi. Ja zawsze najpierw staram się ich poznać. Tak na przykład dowiedziałam się o chorobie mamy Sary i natychmiast podjęłam odpowiednie kroki, aby pomóc kobietom. Do tej pory nie wiem tylko w jaki sposób Sara dowiedziała się, że to ja stoję za anonimowym opłaceniem kosztownego leczenia kobiety.
CZYTASZ
Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIE
Storie d'amoreCzas na Jasmine i Aidena! Ona, samowystarczalna właścicielka imperium beauty, a po godzinach mama małego czarującego chłopca. On, dżentelmen kryjący się za obrazem Casanovy, a równocześnie zawsze chętny do pomocy. Jeden zły poranek, jedna zła decy...