Rozdział 7

652 79 3
                                    

Aiden

- Pieprzone korki!

Wkurzony uderzam dłonią w kierownicę. Wiem, że to w stu procentach moja wina, że aktualnie jestem spóźniony, bo zamiast wyjechać o czasie postanowiłem zrobić jeszcze trening. Dlatego teraz utknąłem w popołudniowych korkach i nie wygląda, abym zdążył na czas. No cóż, moja siostra będzie mi musiała wybaczyć nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.

- No jedź kurwa, jedź! - krzyczę i naciskam klakson - Nie widzisz debilu, że jest zielone?!

Od felernej kolacji sprzed kilku dni jestem wściekły. Stacey nie daje mi spokoju i cały czas próbuje się ze mną skontaktować. Nie pomogło nawet zablokowanie jej numeru i kolejnych nowych. Dzisiaj postanowiła odwiedzić mnie w pracy. Dobrze, że akurat Josh odprowadzał do wyjścia swojego klienta i powiedział jej, że mnie nie ma, bo inaczej źle by się to skończyło.

Mój telefon odzywa się ponownie, kiedy skręcam na lotniskowy parking. Przerażony i wkurzony jednocześnie spoglądam na ekran, ale ku mojej uldze dzwoni moja siostrzyczka.

- Co jest młoda?

- To chyba ja powinnam ci zadać to pytanie. Co jest? Gdzie ty do cholery jesteś?

- Już jadę, nie marudź.

- Miałeś tu być już pół godziny temu.

- Jak ci coś nie pasuje to możesz wracać taksówką.

- Dobra, dobra. Już nic nie mówię. Jak coś to będę czekała w tej knajpce przy wyjściu dla VIP-ów, bo jedzenie w samolocie było okropne i teraz jestem strasznie głodna, więc nie musisz się spieszyć.

- To jak już tam idziesz to weź coś dla mnie. Powinienem być za jakieś dziesięć, piętnaście minut.

- Oki. Do zobaczonka.

Zajmuję miejsce na parkingu i kieruję się w stronę miejsca, w którym czeka na mnie siostra. Leyla była tydzień u swojej przyjaciółki z liceum Vivian, która wzięła ślub z włochem i przeprowadziła się do Toskanii. Dziewczyny od pierwszego dnia szkoły stały się nierozłączne. Dwa lata temu Vivian otworzyła cukiernię, w której zatrudniła moją siostrę. Leyla od dziecka uwielbiała piec ciasta i przyrządzać desery. Od zawsze sprawiało jej to radość i bardzo dobrze wychodziło.

Kiedy kobieta wzięła ślub i się przeprowadziła wystawiła cukiernię na sprzedaż. Moja siostra była załamana faktem, że nowy właściciel może ją zwolnić. Zbiegło się to w czasie śmiercią jej chłopka, która totalnie ją załamała. Dlatego jako dobry starszy brat w imieniu Leyli wykupiłem cukiernię od Vivian, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Nowe obowiązki związane z przejęciem cukierni pomogły jej wyjść z dołka i wrócić do życia.

Dostrzegam siostrę siedzącą przy stoliku przy oknie. Póki mnie jeszcze nie dostrzegała zbaczam z drogi do głównego wejścia i wchodzę do restauracji bocznymi drzwiami. Od razu kieruję się do stolika Leyli. Dostrzegam ja zajętą przeglądaniem telefonu i uśmiecham się do siebie. Ma na sobie krótkie dżinsowe spodenki i fioletowy top odsłaniający brzuch, a na stopach pasujące trampki. Swoje blond włosy związała w niechlujnego koka na czubku głowy. Ktoś obcy nigdy nie dałby jej dwudziestu sześciu lat. Z wyglądu i stylu ubierania cały czas przypomina nastolatkę.

- Siema smarku.

Atakuję ją od tyłu i przytulam się do niej, a ona wzdryga się ze strachu.

- Aiden! - piszczy - Boże, czy ty chcesz, żebym umarła? Prawie zawału przez ciebie dostałam.

- Och nie martw się, nic ci nie będzie, a wiesz dlaczego?

- Nie wiem, ale zapewne zaraz mnie oświecisz.

Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz