Rozdział 11

630 86 8
                                    

Na Waszą prośbę bonus, a następny już zgodnie z planem w sobotę❤

Aiden

- No, a co ze Stacey? - Leyla posyła mi znaczące spojrzenie znad filiżanki z kawą.

- Jak to co ze Stacey? - dziwi się mama.

- Nic. Już się nie spotykamy - odpowiadam siląc się na spokojny ton.

- Aidenie Edmundzie Hunt jak to nie spotykasz się już ze Stacey i czemu ja o niczym nie wiem? - krzywię się na dźwięk mojego drugiego imienia, które uparcie przypomina mi o człowieku, którego nienawidzę.

- No tak po prostu. To koniec i tyle.

- Ale ja ją tak bardzo lubiłam - udaje smutną minę.

- Mamo, przecież od samego początku mówiłem ci, że nic z tego nie będzie. W ogóle byś jej nie poznała, gdybyś nie wparowała do mnie tamtego poranka bez zapowiedzi.

- No bo ty mi nic nie mówisz.

- Mamo - chwytam jej dłoń w swoją - Nie mówię ci, bo wiem, że z tego nic nie będzie, a nie chcę, żebyś robiła sobie niepotrzebnie nadzieję.

- To po co spotykasz się z takimi dziewczynami, skoro wiesz, że to nie ta jedyna?

Moja mama nadal uparcie wierzy, że kiedyś w końcu znajdę tą jedyną, która sprawi, że zacznę wierzyć w miłość. No cóż... Nikt kobiecie nie może zabronić marzyć prawda?

- Naprawdę mamo? - wtrąca się Leyla, a na jej twarzy dostrzegam chytry uśmiech i już wiem co zaraz padnie z jej ust - Nie wiesz po co mu takie... - podkreśla - Relacje?

- Dobrze już dobrze. Nie chcę o tym myśleć, a tym bardziej słyszeć. Ale proszę - zwraca się do mnie - Nie pozwól abym odeszła z tego świata nie doczekawszy się wnuka - Leyla już chce coś wtrącić, ale mama kontynuuje - I to się tyczy też ciebie - wskazuje na nią palcem - Wiesz, że nie możesz się całkowicie zamykać na innych prawda? Minął już rok...

- Wiem mamo, ale na razie nie spotkałam nikogo wartego uwagi. W przeciwieństwie do mojego braciszka - uśmiecha się chytrze.

- Doprawdy?

- Mówiłaś, że gdzie pojechał Philip?

Próbuję zmienić temat pytając o ojczyma. Philip i moja mama wzięli ślub około dziesięć lat temu. Byłem już wtedy co prawda dorosły, ale on nieustannie traktował mnie jak swojego syna. Zawsze będę mu wdzięczny za wszystkie rady, które od niego dostaję.

Mężczyzna nigdy nie miał dzieci. Jego poprzednia żona zmarła na raka piersi bardzo młodo, a para nie doczekała się potomstwa. Z moją mamą poznali się w sklepie spożywczym, a dwa lata później wzięli ślub. Cudownie jest przyglądać się ich pełnym miłości i szacunku interakcjom. Widać po nich, że bardzo się kochają i to jest dla mnie w zupełności wystarczające. Ważne jest, że ona jest w końcu szczęśliwa i traktowana tak jak na to zasługuje.

- Pojechał odebrać meble, bo zamówiliśmy nowe na taras, a ty nie zmieniaj proszę tematu. Co miała na myśli Leyla?

- Nie wiem. Dlaczego pytasz mnie, skoro to jej myśli.

- Aiden!

- No co?

- Teraz zachowujesz się jak dziecko. Leylo? - zwraca się z uśmiechem do tak bardzo do niej podobnej blondynki, która posyła mi zwycięskie spojrzenie.

- Ani mi się waż - warczę.

- Kiedy Aiden odbierał mnie ostatnio z lotniska zobaczył jakąś kobietę i poleciał za nią jak pies za kością, a kiedy wrócił miał ze sobą pluszowego misia.

Więź z nienawiści | Dary losu #4 | W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz