Rozdział 13

10.5K 1K 238
                                    

PHOENIX

Poderwałem głowę zdezorientowany, serce waliło mi w piersi jak popieprzone. Alarm w telefonie rozbił głuchą ciszę, wyjąc mi wprost do ucha. Wyłączyłem go tak szybko, jak tylko odzyskałem zdolność jasnego myślenia.

Sypialnia była skąpana światłem poranka, które wpuściły automatyczne żaluzje, skonfigurowane z budzikiem w moim smartfonie. Zagraciłem biurko puszkami po energetykach, papierosami, kartonem po pizzy i jej ostatnim, wychłodzonym kawałkiem.

Przetarłem twarz i zamrugałem, by rozproszyć mgłę ogarniającą mój umysł. Zasnąłem przy biurku, po tym, jak godzinami próbowałem złamać zapory szyfrujące, by odblokować kolejny folder.

Ukłucie bólu przeszyło moją szyję, gdy pokręciłem głową. Sięgnąłem po porzucony kawałek pepperoni i kiedy brałem kęs, mój wzrok wylądował na ekranie laptopa.

/ Wróć do Seattle Heights Hotel.

/ To jeszcze nie koniec.

Odpisał. Milczał przez ostatnie tygodnie. Początkowo uznałem go za jakiegoś zautomatyzowanego bota, cyfrowego ducha uwięzionego w prywatnym komputerze mojego staruszka. Ale musiał być prawdziwy. Obserwował moje zmagania, jak przedzieram się przez warstwy tajemnic własnego ojca.

On coś wiedział. Byłem tego bardziej niż pewien. Zdawało się, że stanowił brakujące ogniwo, które scalało wszystko w całość. A teraz kazał mi wrócić do miejsca, od którego wszystko się zaczęło.

Echo Jeśli tam wrócę, odjebią mnie.

Odpisałem mu w programie kodującym. A może tego właśnie chciał? Co, jeśli to zasadzka?

Zjadłem ostatni kawałek pizzy i wytarłem tłuste ślady w dresy. Wtem pomyślałem sobie, że może wcale nie chodzi o fizyczny powrót? Jakieś wspomnienie? Może coś przeoczyłem? Odchyliłem się na fotelu, zmuszając umysł do nieszablonowego spojrzenia na sprawę.

Myśl, Phoenix, myśl...

Kątem oka dostrzegłem nową linijkę w wierszu poleceń.

/ Jest za późno, by się wycofać. Oni nie pozwolą ci odejść.

Ściągnąłem brwi. No tak, czego innego mogłem się spodziewać?

Echo Kim jesteś?

/ Nie czas na pytania.

Echo Skąd mam wiedzieć, czy mogę ci ufać?

/ Kto powiedział, że możesz?

Ciche prychnięcie wyrwało mi się z ust. To brzmiało niemal szyderczo. Kimkolwiek był ten ktoś, miał powiązania z moim ojcem, z hotelem, a teraz i ze mną. Pociągał za sznurki, prowadząc mnie głębiej w ten koszmar.

Uciekłem myślami do ostatnich wydarzeń z Seattle Heights. Wiedzieli, że byłem w środku i omal mnie nie przyłapali. Cholera wie, co by się ze mną stało, gdyby jednak mnie dopadli. Ta świadomość pozostawiła we mnie mdłe poczucie bezbronności.

Jakiś głos z tyłu głowy krzyczał, bym to porzucił, sformatował dysk i zutylizował laptopa. Wiedziałem jednak, że nie mogłem tego zrobić. To ostatnia wola mojego ojca, ostatni akt, a ja byłem jedyny, który miał to dokończyć.

Moje palce ponownie zawisły nad klawiaturą.

Echo Jasne. Przynajmniej powiedz mi, gdzie mam szukać.

White Lies +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz