ARIELLE
Burgerownia była idealnym, według Phoenixa, miejscem do obgadania spraw o śmiertelnych groźbach i tajemnicach, które nie mieściły się człowiekowi w głowie. Jeśli kiedykolwiek pomyślałam, że ten człowiek był szalony, to w tej chwili potwierdził mi to we własnej osobie.
W powietrzu unosił się zapach skwierczących burgerów i smażonych frytek. Wnętrze zostało zachowane w stylu retro, ściany ozdabiały dziwaczne plakaty z odniesieniami do popkultury z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Otwarty układ siedzeń przy wspólnych stołach jak i odosobnionych boksach z tapicerowanymi, czerwonymi siedzeniami tworzył przyjemną atmosferę.
Phoenix pozbył się kurtki, w skutek czego miałam dokładny widok na rękawy jego tatuaży. Taaa... był bardzo wytatuowany. Odniosłam wrażenie, że nosił na sobie błędy młodości, które niegdyś uznał za fantastyczny pomysł: rysunek Chojraka – tchórzliwego psa, nów księżyca, uroczego duszka, kilka róż, odręcznie narysowane serce, teatralne maski, nietoperze... i wiele, wiele innych dziar. Wszystkie były szczegółowe, o śmiałych konturach i kolorowych elementach.
Nie wymieniliśmy zbyt wiele słów, ale mimo wszystko to ja wyglądałam na bardziej spiętą niż on. Burza jego kręconych włosów została nieco potargana, ale ten nieuporządkowany nieład uzupełniał jego estetykę. Być może dzięki temu wyglądał na młodszego niż w rzeczywistości miał lat. Przenikliwe oczy, wydatny nos, mocna linia żuchwy... tak, naprawdę miałam na czym zawiesić oko.
Jak tylko otrzymaliśmy swoje zamówienie, Phoenix chwycił podwójnego burgera w obie dłonie, pomidor wyślizgnął mu się spomiędzy bułek, a jego usta były już gotowe do pochłonięcia pierwszego kawałku, gdy rozległ się mój głos.
– Chwila, chwila – wtrąciłam ostro. – Mów, na jedzenie przyjdzie czas.
Zamarł z żarciem zawieszonym w połowie drogi do buzi. Rzucił mi spojrzenie, które w pewnym stopniu stanowiło mieszankę poirytowania i rozbawienia. Zacisnął szczękę w udawanym proteście, po czym z westchnieniem odłożył burgera na talerz i z przesadną ostrożnością wytarł dłonie w serwetkę.
– Wiesz, jak zepsuć człowiekowi posiłek – mruknął, odchylając się na czerwonej sofie.
Skrzyżowałam dłonie pod piersiami i pochyliłam się do przodu.
– Ty mnie tu przyciągnąłeś, więc zacznij mówić.
Przechylił głowę, przyglądając mi się analizująco. Jego oczy lekko się zwęziły.
– Nie pozwolisz mi cieszyć się żarciem?
– Nie ma mowy – wycedziłam. – Powiedziałeś mi takie rzeczy, a potem zamierzasz tak po prostu jeść? – Uniosłam brwi. – Phoenix, ktoś ci groził. Ukrywasz coś, co mogłoby przyćmić potężnych ludzi, a teraz... tak po prostu milczysz?
Przewrócił przesadnie oczami, od niechcenia przeczesując dłonią swoje niesforne loki. Oparł łokcie na stole i splótł razem palce. Błysk psoty w jego spojrzeniu został zastąpiony cieniem mrocznej powagi.
– Mogę chociaż zjeść frytki?
Zwiesiłam ramiona z poirytowaniem.
– Poważnie? – burknęłam.
– No co? – Rozłożył ręce. – Jestem głodny, co nie? Przyszedłem się nażreć, a nie popatrzeć. – Złapał garść frytek i bezceremonialnie wepchnął je sobie do ust. – To restauracja, a nie klub ze striptizem.
CZYTASZ
White Lies +18
RomancePhoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?