8 (16+)

4 2 0
                                    

W milczeniu siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kolację. Tata czytał przy okazji gazetę, a mama przeglądała paragony z zakupów. Magda nieustannie patrzyła w telefon i uśmiechała się do siebie. Tylko ja po prostu siedziałam i jadłam. Patrzyłam co jakiś czas na pozostałych członków rodziny, ale nikt nie zwracał większej uwagi na siebie nawzajem.

Standardowy obiad u mnie w domu. Czego ja się w ogóle spodziewałam? Że nowe miejsce w cudowny sposób sprawi, że stosunki między nami się zmienią? Że nagle staniemy się idealną rodziną? Co z tego, że rodzicom podoba się to miejsce? Maczkowice nie były pierwszym miasteczkiem, o którym tak mówili. Żadne poprzednie miejsca naszego zamieszkania, a niektóre były dużo lepsze niż to, nie zmieniły sytuacji między nami, dlaczego więc akurat to miałoby zmienić?

Nagle zauważyłam, że Magda uśmiecha się jeszcze szerzej. W końcu podniosła głowę i popatrzyła na wszystkich po kolei.

- Ej, sprawa jest! - zawołała nagle przerywając ciszę.

Mama wzdrygnęła się lekko przestraszona nagłym i głośnym dźwiękiem, a tata z westchnieniem odłożył gazetę. Wszyscy popatrzyliśmy na Magdę uważnie, ciekawi, co miała nam do powiedzenia.

- Będziecie jutro wszyscy na obiedzie? - zapytała.

Pokiwałam głową, a rodzice powiedzieli, że tym razem tak. Magda na te słowa znów szeroko się uśmiechnęła.

- To będziemy mieć jutro gościa. Chciałam zaprosić kolegę na obiad, jeśli nie macie nic przeciwko...

- Kolegę? - zawołali jednocześnie rodzice.

Uniosłam brwi zaskoczona. Magda miała kolegę? Od kiedy? Skoro zapraszała typa na obiad, to raczej było to już czymś poważniejszym! Magda nie miała takich zasad jak ja. Jeśli miała możliwość wejścia w bliższy związek z jakimś kolesiem, robiła to bez wahania. No i poważnie, ile przeprowadzek, prawie tyle samo chłopaków...

- No, to tylko kolega, na razie... - zaczerwieniła się mocno, kiedy to powiedziała.

- Ja nie mam nic przeciwko - powiedziała mama z lekkim uśmiechem.

- Ja też nie. - Tata pokiwał głową.

- Mi wszystko jedno - stwierdziłam, bo naprawdę było mi wszystko jedno.

- Może też kogoś zaprosisz? - zaproponowała nagle mama zwracając się do mnie.

Zaskoczyło mnie to trochę. Ja dość często byłam pomijana. Kiedy Magda chciała coś zrobić, rodzice zazwyczaj jej na to pozwalali, zgadzali się niemal we wszystkim. Ja w takich sytuacjach rzadko kiedy byłam pytana o zdanie. Raczej byłam już stawiana przed faktem dokonanym.

- Ja? Nie... i tak nie mam kogo - ucięłam modląc się w duchu, by na tym się skończyło.

- A Sylwester? - zapytała z uśmiechem Magda.

Popatrzyłam na nią trochę przestraszona. Wiem, że chciała dobrze, ale to wcale nie zrobiło dobrze. Wręcz przeciwnie! Poza tym, nie wiem skąd, ale miałam pewność, że nawet jakbym go zaprosiła, to Sylwester i tak by nie przyszedł...

Mama od razu zainteresowała się sprawą.

- Jaki Sylwester? - zapytała.

Popatrzyłam na nią niepewnie. Potem spojrzałam na tatę. Patrzył na mnie uważnie i wyraźnie widziałam pytanie w ich oczach.

- Mieszka tu w okolicy, no nie Weronika? To chłopak, z którym się chyba spotykasz co nie? Codziennie gdzieś razem chodzicie...

Westchnęłam ciężko. No pięknie... Dzięki wielkie Magda!

DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz