10 (16+)

7 1 4
                                    

Sylwester czekał już w swoim samochodzie zaparkowanym na poboczu drogi. Szybko więc wskoczyłam do środka. Spojrzał na mnie unosząc brwi.

– Gotowa? – zapytał.

– Pewnie! – powiedziałam kiwając głową, choć wcale nie byłam tej mojej gotowości pewna. Nie miałam nawet pojęcia, co właściwie miało się wydarzyć! I jak to w ogóle będzie miało wyglądać!

– Dobrze, w takim razie od razu zaczniemy, nie ma co zwlekać... – Sylwester wskazał na schowek przede mną.

– Znajdziesz tam zeszyt i długopis. – Poinstruował mnie, a ja szybko wyciągnęłam stamtąd potrzebne rzeczy. Otworzyłam zeszyt na pustej stronie, bo raczej chciał, bym coś zapisała, skoro kazał mi to wszystko wyciągnąć i czekałam na jego dalsze słowa.

– Przede wszystkim musisz zapamiętać, że nigdy nie egzorcyzmujesz bez wody święconej i tego... – Wyciągnął z kieszeni różaniec i wręczył mi. Przejrzałam się koralikom. Były drobne, wykonane z ciemnego drewna, nieco nierówne, ale krzyżyk wydawał się być idealny. Spojrzałam na Sylwestra i zapytałam:

– Skąd go masz?

Uśmiechnął się lekko zawstydzony.

– Sam zrobiłem – powiedział i uprzedzając moje kolejne pytanie dodał: – Jest poświęcony. Miej go cały czas przy sobie.

Pochyliłam się nad skrzynią biegów i pocałowałam go w policzek.

– Dziękuję.

Sylwester wyraźnie się speszył, a ja uśmiechnęłam się widząc go takim zakłopotanym. W takiej wersji wydał mi się jeszcze bardziej uroczy niż wcześniej!

Schowałam różaniec do kieszeni, a Sylwester po chwili mówił dalej:

– Teraz sobie zapisz, będziesz się tego uczuć po drodze. I nie tylko teraz! Twoje życie może od tego zależeć... Powinnaś umieć wypowiedzieć to o każdej porze dnia i nocy! – Spojrzał na mnie znacząco, a ja szybko pokiwałam głową. Zaczął więc recytować:

– Exorcizamus te anima immunda, anima diabolica, egrede, recede ab homine isto, anima puram de potestate Satanae libera. Deus te pardat, Deus te pardat! Virtute dei eiciote, maledicte creatura! Libero te a malignis spiritibus et viribus tenebrosis. De servitude Satanae vos libero! Expellantur omnes mali spiritus, in niemine patris et filii et spiritus sancti! Amen. Na zwykłe duchy, a przynajmniej te, z którymi mamy do czynienia w zupełności wystarcza. Nigdy nie miałem sytuacji, by się nie udało...

Popatrzyłam na niego zdezorientowana.

– Nie da się szybciej i trudniej? Sylwester, jak ja mam to zapisać? Nie znam się na łacinie! – zawołałam.

– Spokojnie, już ci wszystko mówię – powiedział i zaczął jeszcze raz ale wolniej, literując niektóre słowa i ucząc mnie poprawnej wymowy.

*

Kiedy dojechaliśmy czułam, że moja głowa paruje. Nie jechaliśmy jakoś bardzo długo, ale udało mi się w tym czasie zapamiętać dokładnie każde słowo. Byłam jednak pewna, że w razie czego wszystko zapomnę, kiedy będzie mi potrzebne. Sylwester pewnie też zdawał sobie z tego sprawę. Nic jednak na ten temat nie powiedział.

Kiedy wysiedliśmy z samochodu otoczyła nas gęsta mgła. Sylwester zaparkował na skraju jakiegoś parku. Tak to przynajmniej wyglądało we mgle. Może to było tylko kilka drzew, ale ciężko było dostrzec, co było dalej. Może było to tylko kilka drzewek... Kiedy Sylwester podszedł do bagażnika i otworzy jego drzwi, ruszyłam za nim. Spojrzałam do środka. Łopata, nieduży worek z czymś, pewnie solą, łom, kanister z jakimś płynem w środku i wiele innych. Chłopak wyciągnął potrzebne nam rzeczy i ruszył między drzewa. Pobiegłam za nim.

DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz