Rozdział 4

492 42 0
                                    

*Per Jeffa*
-Tak wiem, że jestem dziwna, więc nie musisz się na mnie gapić, jak Jack na nerki.-rzuciła Ookami, po czym ruszyła do lasu.-Do zobaczyska!
*Per Yami*
"Ludzie, ale Jeff się na mnie dziwnie patrzył. Co on w tej zboczonej łepetynie widzi? Boję się nawet wyobrażać." Weszłam po cichu do domku chłopaków. Jackowie spali, co było conajmniej niecodzienne. Ben był chyba w swym laptopie, bo cały czas tylko stamtąd dochodziły jakiekolwiek dźwięki. Nie widziałam go w żadnej grze. W końcu pomyślałam, że chcę jak on móc teleportować się i być w komputerze. Poczułam ból brzucha i zamknęłam oczy. Gdy je otwarłam, byłam w jakimś innym miejscu. Po chwili zorientowałam się, że jestem w lapku Bena. Kawałek ode mnie był dom. Moja podświadomość twierdziła, że tam mieszka Ben i jego mieszkanie waży 3Mb. "Ciekawe skąd to wiem..." Drzwi były uchylone, więc weszłam do środka. W salonie siedział elf. Tym razem widziałam go dokładnie w całej okazałości. Blond włosy opadające na spiczaste uszy, czerwone oczy płaczące krwią i strój Linka z The Legend of Zelda. Czytał sobie najspokojniej mangę o pokemonach. Pech chciał, że pasek od mojego kilkuletniego zegarka pękł, a sam czasomierz z impetem uderzył o podłogę. Chłopak nadstawił uszy i odłożył mangę. Przeteleportował się do mnie.
-Yami? Jak tu weszłaś?-spytał zaskoczony.
-Sama nie wiem. Po prostu... chciałam zobaczyć co u ciebie...
-Miło z twojej strony, ale.... Kiedy ostatnio się teleportowałaś?
-Szczerze? To był pierwszy raz.-odrzekłam.
-Widać. Może usiądziesz?-skinął głową w stronę kanapy.
-D-dobrze.-odparłam.
Usiadłam na o dziwo miękkiej kanapie. Ben przyniósł ciastka i mnie poczęstował. Jedno z nich odłożył na stół.
-Nigdy nie myślałam, że będę mieć umiejętności podobne do twoich.-powiedziałam.
-Też bym o tym nie pomyślał.-odrzekł zamyślony.-Potrafiłabyś poruszyć tym ciastkiem?-wskazał ciasteczko odłożone na bok.
Skupiłam się, wzięłam głeboki oddech i.... ruszyło się. Spróbowałam jeszcze raz. Tym razem uniosło się ze stołu i wpadło mi w ręce.
-I ty mówisz, że robisz to pierwszy raz? Bardzo dobrze ci idzie!-odrzekł z niemałym podziwem.
-Dziękuję, Ben. Naprawdę, nie pamiętam.... Chociaż...-zamyśliłam się chwilę.-Kiedy miałam 5 lat, rodzice nie pilnowali mnie, gdy szłam spać. Podbierałam kuzynowi samoloty i jak najciszej się nimi bawiłam. Latały wszędzie... Zabawa się skończyła, gdy któregoś razu próbowałam zdjąć helikopterek z żyrandola. Spadł mi na głowę. Rodzice nigdy się nie dowiedzieli, co ja sobie tą zabawką zrobiłam.
-Zabawne.-podsumował i pogłaskał mnie po policzku.
Uśmiechnęłam się lekko. "Zawsze uwielbiałam Bena, a teraz siedzę tuż obok niego... w jego domu... w jego komputerze... a on mnie głaszcze po policzku..." Moje przemyślenia przerwał sam Ben, całując mnie w policzek. Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten spuścił głowę. Wyciągnęłam rękę i uniosłam jego głowę by móc mu spojrzeć w oczy. Patrzył lekko zamyślony w nieokreślony punkt. Nachyliłam się, aby go pocałować. Jego usta były słodkie. Chłopak, zaskoczony obrotem sytuacji, odwajemnił pocałunek. A chwila mogłaby trwać dłużej, ale musieliśmy złapać oddech. Ben zarumienił się do tego stopnia, że jego twarz wyglądała jak pomidor. Wtem ułyszeliśmy kroki.
-Cholera.-zaklął Ben.-Jeff wie jak sprawdzić, czy jestem w laptopie i pewnie zauważy, że siedzimy tu razem. A wiesz co on może nawymyślać...
Chwyciłam chłopaka za rękę i przeteleportowaliśmy się na pomost nad Kaczym Stawem.
-O luudzie! To było super, Yami! No to... Ja wolałbym wrócić, zanim Jeff zepsuje mi save w pokemonach. To... do zobaczenia później!
Po chwili już go nie było. Przeniosłam się do pokoju. Ookami poszła do lasu, a Usa myła włosy, więc oprócz Bena nikt nie zauważył moich mocy.

Szkoła marzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz