*Per Masky'ego*
Obudził mnie stukot w szybę. Zdziwiło mnie to, że tylko ja to usłyszałem. Zarzuciłem bluzę na ramiona i uchyliłem okno. Po drugiej stronie stała Nina.
-Kktóra godzi...?- spytałem, ziewając.
-Wczesna.-bąknęła cicho.-Chciałam ci to oddać...
Zza bluzki wyjęła moją maskę. Podała mi ją i uśmiechnęła się szeroko.
-Wyłowiłam ją...-nie dałem jej dokończyć, bo jak gdyby nigdy nic ją pocałowałem.
*Per Niny*
Masky... całował... mnie? Jego usta były tak cholernie słodkie. Niestety, tą magiczną chwilę przerwał nam głośny trzask gałęzi. Kilkanaście metrów od nas stał Papa. Czego szukał tutaj o tej porze? W sumie, mnie mógłby spytać o to samo.
-Co się stało?-spytałam niewinnie.
-Wy tu jakiś nieautoryzowany romans uskuteczniacie, a Sally zniknęła!
-CO!?-powiedziałam głośno, a po chwili dostałam poduszką w łeb, zapewne od Toby'ego.
Po kilku minutach zza krzaków wybiegł Jeff, a za nim Clocky, Jill, Usa i Ben. Każde z nich wyglądało na zdenerwowane i niewyspane.
-Od kiedy jej nie ma?-wydukał w końcu Masky.
-Od trzech godzin. Nie wyczuwam jej w pobliżu...-rzekł Papa.
-Gdzie mogła pójść?-mruknęłam.
-W sumie to wszędzie, o ile nikt jej nie porwał...-odrzekł zamyślony Ben.
-Pff... Ją?-żachnął się the Killer.-Bez przesady, gdyby ktoś odkrył naszą kryjówkę, to pofatygowałby się po kogoś innego... pokroju ciebie, krasnalu.
-Ej, ludzie!-usłyszałam delikatny, ale stanowczy głos.
Wszyscy odwróciliśmy się w ramtą stronę. Yami w świetle księżyca wyglądała jak upiór.
-Słuchajcie... Ookami też zniknęła...
Kilka godzin wcześniej...
*Per Sally*
Postanowiłam wyruszyć na wyprawę, więc wzięłam Foxy'ego i trochę ciastek, po czym wyszłam z domu. Zobaczyłam wtedy Ookami, która ze sporą torbą wychodziła do lasu. Zaciekawiło mnie, gdzie się wybiera do lasu o drugiej w nocy, więc poszłam za nią. Ruszyła przed siebie, jakby dokładnie wiedziała, dokąd się wybiera. Niby nigdy nie lubiłam chodzić długo, ale coś mnie wręcz ciągnęło do niej. Ookami od razu mnie polubiła i nigdy nie podniosła na mnie głosu. Po kwadransie spaceru trząsnęła gałązka pod moim różowym trampkiem. Ona to usłyszała.
-Sally... czemu za mną leziesz?
-Bo tak.
Spojrzała w stronę szkoły, do której nie było daleko stąd.
-Wracaj. Papa się zmartwi jak za mną pójdziesz.
Cofnęłam się parenaście metrów, ale gdy wilczka znów szła dalej, postanowiłam wciąż za nią iść. Gdy staliśmy u podnóża góry, patrzyła na strome zbocze w zamyśleniu.
-Jesteś taka jak ja, gdy byłam młodsza. Mały uparciuch.
-Skąd...?
-Mam wilcze zmysły, a ty dyszysz ze zmęczenia. I tak bym cię zauważyła. Wiedziałam, że nie wrócisz się do szkoły.
-Nie przeszkadza ci to?
-Trudniej będzie przejść przez góry.-westchnęła Ookami.-A właśnie, różowa muffinko, ile ty ważysz?
-Bardzo śmieszne... koło 30 kilo. A po co ci ta wiedza?
Wilczka wyrzuciła z torby mocną linę, poczym zawyła. W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób stała się pięknym, szarym wilkiem. Podeszła do mnie bliżej i polizała po twarzy, a ja podrapałam ją za kudłatymi uszami.
-Wow. Fajnie wyglądasz.
Wilczyca kiwnęła głową i wzięła w zęby linę.-I co teraz? Mam na tobie jechać?
Schyliła się nieco, a ja z wahaniem wsiadłam na jej grzbiet. Mruknęła coś w stylu "Trzymaj się mocno" po czym zaczęła biec na górę.
*Per Jeffa*
Gdy zebrano już wszystkich w świetlicy, Papcio zaproponował burzę mózgów.
-Może obie zostały porwane?-zająknęła się zmartwiona Clocky.
-Ten babski Wolverine też? Mało prawdopodobne.-żachnąłem się.
-To co ty myślisz, księciu zboczenia?-warknął Toby.
-No właśnie, Jeff. Widzę, że masz argumenty, ale wykluczając każdy pomysł nie dojdziemy do niczego.-rzekł Papa spokojnie.
-Niech będzie. Jak każde z nas zauważyło, poza wilczą naturą to Ookami jest taka jak ja.
-No i?-mruknęła znudzona wszystkim Jane.
Zignorowałem ją.
-Jak już wiadomo, bardzo lubi przechadzki do lasu, szczególnie w środku nocy. Co jeśli po prostu Sally za nią poszła, a wilczka była na tyle leniwa, że nie dopilnowała, czy młoda wraca i włóczą się razem gdzieś w tej nieprzebytej puszczy?
-To by pasowało, gdyby nie jeden szczegół. Ookami przeglądała przed zniknięciem najświeższe zdjęcia satelitarne.-mruknął Ben.
-Może szła w konkretne miejsce? Przechwyciłeś, co dokładnie przeglądała?-spytała Yami.
-No tak, ale teraz robi się ciekawie. Ookami bardzi szybko złapała to zdjęcie, bo kilka minut później było już zretuszowane. Ukryte zostały wszystkie drogi do pewnej grupki budynków ok. 60km od szkoły. No i same budynki.-odrzekł zamyślony elf.
-Coś tam musi być ważnego...-mruknął Eyeless Jack.
-Musiała to planować, bo zniknęła część jej gratów.-dodała Usa.-Ben, a nie miała nic na komputerze?
-Staram się do niego włamać, ale to idzie bardzo powoli. Przegrzał się kilka godzin temu. O, mam coś... Strona internetowa psychiatryka?
Papcio podszedł do rozwalonego laptopa.
-To nie jest zwykła strona. Przykrywka MdsP.
-Przepraszam, że przerywam, ale co to jest?-mruknęła Yami.
-Ministerstwo do spraw Paranormalnych. Łowcy takich jak my.-odrzekłem zdenerwowany.
-Ookami śledziła sygnał dochodzący z placówki MdsP. Tylko po co?-zamyślił się Ben.
-Miała jakiś powód do zemsty? Bo raczej nie szła tam w odwiedziny...-westchnęła Jane.
-Pamiętam.-powiedziała nagle Usa.-Mówiła,że jej ciotka i rodzice zostali zamordowani...
-A co to ma do MdsP?-spytał Hoodie, dotąd milczący.
-Mówiła, że jej ciotka była morderczynią, a ten nóż to pamiątka po niej.-dodała z przejęciem.
-Jej zemsty nikt nie powstrzyma...-westchnął Masky.-Mam tylko nadzieję, że nicim się nie stanie...
CZYTASZ
Szkoła marzeń
Roman d'amourMarzyła ci się kiedyś szkoła bez problemów? Gdzie zajęcia to przyjemność, a nie kara? Poznaj świat szkoły, gdzie nauka nie jest najważniejsza. Ale kim są osoby z tajemniczej "dodatkowej" klasy?