*Per Yami*
Fajnie śpiewało się tą piosenkę. Jednakże czułam, że coś jest nie tak. Usa leżała w trawie i spoglądała w chmury. Wilczyca zaś płukała nasze noże w strumieniu.
-Po co ty spłukujesz sobie krew z twarzy? Mówiłaś, że ją lubisz.
-Ale nie na twarzy. Nie cierpię smaku krwi. Bez sensu, co nie?
-Zabawne, zboczuchu.-westchnęła Usa.-A kiedy oni będą stamtąd wracać?
Wilczka zaczęła węszyć, a po chwili zaśmiała się.
-Są 50 metrów od nas i stoją tam już kilka minut.
Przeszedł przeze mnie dreszcz. Rzeczywiście, gdy rozejrzałam się wokoło, zobaczyłam ich. Jack i Jeff nie wyglądali na wielce zaskoczonych, ale reszta bardzo. W chwilę Slender stał już nad nami.
-Co wy sobie myślicie!-usłyszałam głos w głowie.
Przełknęłam ślinę. Wtem Ookami wstała i z opuszczoną głową podeszła do Slendermana.
-To był mój pomysł. Mój i tylko mój. Miewam durne wymysły...
-Nie.-zaprzeczyłyśmy z Usą jednocześnie.-Każda z nas zrobiła to co zrobiła. Ookami zmyśla.
Slender podszedł krok bliżej.
-To się nazywa współpraca. Nie spodziewałem się tego po was. Widać, że żadna z was nie robiła tego po raz pierwszy. Wracajmy do szkoły.
Ben uśmiechnął się do mnie. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.
-Czemu nie powiedziałyście od razu?-spytał Slender.
Usa wzruszyła ramionami. Nie miałyśmy jakiegoś konkretnego powodu. Wtedy Jack podszedł do papy.
-I o tym chciałem wtedy powiedzieć!
-Co?-spytał papcio nieco rozkojarzony.
-Usa... mówiła mi, że zabija.
-Rozumiem.
Ookami bawiła się swoim nożem. Był dosyć ładny. Jego rękojeść była drewniana, z wyżłobionym mrocznym ornamentem. Ostrze było lekko stępione, ale widać było, że często używane. Dziewczyna miała do tego noża sentyment, w końcu jej ciotka musiała być dla niej ważna. Mój noż miał prostą, ale wytrzymałą rękojeść. Pamiętam jeszcze jak wuj uczył mnie nim obierać jabłka. A potem ciocia piekła pyszną szarlotkę. Rozmarzyłam się o smaku przepysznego ciasta tak bardzo, że nie zauważyłam wystającego z ziemi korzenia. Z pewnością z hukiem grzmotnęłabym o ziemię, gdyby nie złapał mnie za rękę Ben. Szczęśliwie dziękowałam genom, za to że nigdy się nie rumienię. Uśmiechnęłam się do niego.
-Dziękuję.-szepnęłam cicho.
Droga nie była odległa. Po kilku minutach byliśmy na miejcu i po umyciu się poszliśmy na obiad.
---TimeSkip---
*Per Usy*
Po zjedzeniu obiadu zobaczyłyśmy z Yami kogoś, kto wyglądał jak Papcio, ale nosił jakiś dziwny kapelusz. Po chwili jednak zniknął. Gdy weszłyśmy do domku, postanowiłyśmy uciąć sobie drzemkę i zasnęłyśmy. Ookami nie było. Gdy się przebudziłam, leżałam w łazience. Miałam związane ręce i nogi oraz zakneblowane usta. Yami leżąca obok mnie również. Nad nami stał ten facet. Offender. Rozpoznałam go po tym cholernie obrzydliwym uśmiechu i długim jęzorze.
-Mrr... króliczek się obudził! To dobrze~
Nie wiem czy chciałam wiedzieć, o ci mu chodziło. Przybliżył się do mnie i rozdarł mi koszulkę. Po plecach przeszły mi ciarki. Zaczęłam się wić jak jakiś zasrany pyton.
-Nie uciekniesz~
Po moich policzkach popłynęły łzy.
-A rycz ile wlezie, nikt cię nie usłyszy~
Uniósł mnie swymi obrzydliwymi mackami i przyssał się do mojej szyi. Nagle usłyszałam trzask i głośny ryk. Offender nie przejął się tym zbytnio. Wtedy zobaczyłam Ookami, która skoczyła na jego plecy. Grubymi pazurami wbiła się w jego macki, a nie wiadomi jak długimi zębami ugryzła go w kark. Z jego gardła wyszedł tak ogromny krzyk, że dziwiłam się, czemu mi bębenki nie pękły. Upuścił mnie, po czym z hukiem uderzył w posadzkę i zemdlał. Ookami splunęła w umywalkę jego czarną krwią i odwiązała mnie i Yami. Szybko skoczyłam po inną koszulkę, a wilczyca związała ręce i macki Offendera.
-Slender!-zawołała głośno.
Po kilku sekundach Papcio już tam był. Ookami stała na plecach Offendera, ze skrzyżowanymi rękoma i furią w oczach. Bez słowa zeskoczyła z niego i czekała na reakcję Papy.
-Boże. Przepraszam za niego. Mówił, że niedługo wpadnie, ale nie sądziłem... nie pomyślałbym, że akurat na was się rzuci. Nic wam nie zrobił?
-Na szczęście nie.-syknęła Ookami.-Oprócz tego, że mamy bardziej rozwaloną psychikę niż zwykle, to wszystko okej.
Papa bez słowa zniknął z wciąż nieprzytomnym Offenderem.
*Per Ookami*
-Foch foch foch. To nie fair! On miał macki, czaisz? Macki! Czemu nie ja?
-Choinka, Yami skończ...-jęknęłam.
Siedziałam na łóżku z lapkiem na kolanach. Ciekawe czy ktoś wiedział, że mam Jeffa na tapecie. W spokoju mogłam sobie ściągnąć grę. Nie miałam ochoty prosić o pomoc Bena, bo chciałam to zrobić sama. Szybko spiraciłam grę, ale instalacja miała trochę potrwać, więc postanowiłam się przejść. Powoli zachodziło słońce. Miałam skrytą nadzieję, że Offender już nic im nie zrobi. Spoglądałam na skąpane w pięknych kolorach niebo, zamyślona o wszystkim i o niczym. O Jeffie, o cioci, o dziewczynach, o szkole, o mnie. Ile rzeczy zdołało się zmienić w ciągu tych kilku tygodni? Poczułam wtedy dłoń na ramieniu. Była dosyć szorstka. Jeff? Odwróciłam się w tamtą stronę. Stał tam, uśmiechając się do mnie.
-Słyszałem o tamtej akcji z tym zboczeńcem.-powiedział bez emocji.-Byłaś epicka!
-Dzięki.-odrzekłam bez entuzjazmu.
Czarnowłosy podszedł krok bliżej i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na fragment nieba, gdzie kilka chwil temu było słońce. Otrząsnęłam się z furii. Wtuliłam się w niego, a on wsunął dłoń w moje włosy i podrapał mnie za uszami.
-Dzięki, Jeff.
-Za co?-spytał cicho.
-Za to, że jesteś.
Wtedy on mnie pocałował. Najpierw delikatnie, by potem coraz mocniej. Zawiesiłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam bliżej. W końcu przestaliśmy, bo trzeba było złapać oddech. Chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy do szkoły. Rozstaliśmy się pod tym drzewem z którego zwisaliśmy, a on na pożegnanie znów mnie pocałował. Gdy zniknął w swym domku, ja wchodziłam do "willi", Usa już spała. Mój laptop leżał na biurku, nadal włączony. Ściągnięta gra włączyła się samoistnie. Menu było po rosyjsku, no cóż, w końcu nielegalna wersja. Odpaliłam przycisk 'nowa gra' i wtedy ekran się zawiesił. Część klatek nadal przedstawiało menu, inne już fragmenty scenerii z gry, a pozostałe tapetę z pulpitu. Nagle usłyszałam znajomy skądś chichot i jęk mojej postaci. Gdy ekran się załadował, na dziwnej scenerii odbywała się walka, którą widziałam z bocznej perspektywy. Nie mogłam wyłączyć gry ani komputera. Moja postać nie reagowała na klawisze. Wtedy grafika się wyostrzyła. Moja postać prowadziła krwawą jatkę z... Yami!?
CZYTASZ
Szkoła marzeń
RomanceMarzyła ci się kiedyś szkoła bez problemów? Gdzie zajęcia to przyjemność, a nie kara? Poznaj świat szkoły, gdzie nauka nie jest najważniejsza. Ale kim są osoby z tajemniczej "dodatkowej" klasy?