-Gdzie jestem?-spytałem w przestrzeń. Standardowo, głucho jak w kościele. Kiedy ostatnio byłem w tym stanie? Ano, po wypadku z płonącym wybielaczem. Jak to wtedy nazwałem? Świadoma śpiączka. Czekaj, słyszę jakieś głosy. Czemu muszą być rozmazane?
-Pani doktor? Długo on będzie w tej śpiączce?-głos brzmiał, hm, dorośle? Papa?
-Raczej nie długo. Najwyżej 20 godzin.-odrzekła jakaś kobieta.-Jednak nadal nie dostrzegam tu sensu...
-A w czym problem?
-Rany Jeffa, oprócz jednej z nich wskazują na to, że siedział przy krawędzi zbocza, ziemia się osunęła, chłopak zaczął spadać, ktoś go złapał, a Jeff walnął całym ciałem o ścianę zbocza. Śpiączkę spowodowało uderzenie w głowę.
-Bardzo prawdopodobny scenariusz, ale jaka rana to przeczy?
-Rany na rękach. Wyglądają jak zadrapania zrobione przez jakiegoś drapieżnika, ale ich układ się nie zgadza. Wyglądają, jakby zwierzę usiłowało złapać chłopaka, chacząc pazurami o jego bluzę. To bez sensu...
-Jeśli chodzi o Jeffa, to przy nim wszystko nie ma sensu...
-Ja bym tak nie mówiła, bo podobno człowiek w śpiączce odbiera wszystkie bodźce z otoczenia. Oprócz wzrokowych, oczywiście.
Jednego jestem pewien, to papa jest w pobliżu.
-Musiałbym się zbierać. Mam tylko dwa pytania. Jakie to mogłoby być zwierzę?
-Sądząc po rozstawie i liczbie pazurów, wnioskuję, że to dosyć spory wilk. A drugie pytanie?
-Kto go przyniósł do szkoły?
-Zagadka. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi i przybiegłam. Ale mam coś, co może zdradzić naszego "bohatera". Sądząc po śladach błota na bluzie chłopaka, ktoś kto go niósł, wywrócił się po drodze. Może to jakoś pomoże?
Ciekawe jak. Eh... Co się stało? Aha. Podziwiałem okolicę i rzeczywiście siedziałem na krawędzi urwiska. Nagle ziemia się osunęła... Czemu się wtedy tak wydarłem? Nie wiem. Usłyszałem odgłos biegu i takie ciche "Cholera!". Po chwili to "coś" złapało mnie pazurami. Jęknąłem z bólu, a po chwili łupnąłem z całej epy w skalną ścianę. A gdy odzyskiwałem w śpiączce świadomość? Ktoś szepnął. "Cholero, nie dam ci od tak umrzeć!" Później ten trzask drzwiami. Kto to mógł być?
Eh, może później się będę nad tym zastanawiać. Mam tyle czasu. Idealnie na rozmyślanie. Co się stało z Jackiem? Nagle się, kurka wodna, zabujał po uszy. Chyba znów mu przypomnę, że w masce wygląda jak debil, ale wtedy na niego nie żygnę. Hehe. I tak stwierdzi, że to ja jestem obrzydliwy. Dawno nie widziałem bardziej romantycznego nerkożercy :3 A co z Benem? Czekaj... Przecież ta mała białowłosa diablica to jego fanka! A niech mnie, xd. Już na kilometr czuję, że któreś z nich jest zakochane.... Tylko czemu ja ciągle o tym myślę? Ah pamiętam. Aktualnie liczę, że za parę lat zobacze stadko białowłosych krasnali. Tak, uwielbiam wkurzać ludzi.
-To możemy wejść go zobaczyć?-dosłyszałem głos jakiejś dziewczyny.
-No dobrze, ale nie na długo.-wydukała lekarka.
Usłyszałem kroki dwóch osób.
-Staryy... żyjesz?-zaśmiał się ktoś. Jack. Mogłem się spodziewać.
-Jacky, to nie jest śmieszne.-odrzekła dziewczyna. Jacky? Lol. Czyli pewnie to Usa.
-Wiem wiem, mała. Przecież widzę, że się o niego martwisz. W końcu ja też.-odrzekł powoli.
Ta jasne.
-Jeff, wiem, że mnie słyszysz.-Usa szepnęła do mnie z absolutną pewnością.-Nie tylko ja i Jack się o ciebie martwimy. Jane gada do ściany, twierdząc, że nie ma kogo wkurzać. A Ookami... tęskni za tobą. Pierwsza wszystkim powiedziała, że jesteś tutaj. Jak wychodziłam z "willi", to ryczała.
-Ryczała?-stęknął zamyślony Jack.-Chyba już wiem dlaczego...
-Niby czemu?-zdziwiła się króliczka.
-Yhy... Przed naszą randką, chwilę przed tym, jak podłożyłem jej nogę, pochwaliła się mi...
Co? Jak to? Cholera...
-Jeff, ona twierdziła, że się z tobą całowała... Chyba się zabujała w tobie...
-Wow... To nieźle jej poszło...
-Ale co?
-No nie wiem, czy powinnam mówić... Ale zanim was poznaliśmy, to Jeff jej się cholera śnił!
-No dobra... nie chcę wiedzieć, co ona robiła z tobą w tym śnie, Jeff. Ale tak w ogóle, to skąd ona się dowiedziała, że tu jesteś?
No właśnie, skąd?
-Twierdziła, że w lesie wyłożyła się. Wkradła się do gabinetu po wodę utlenioną i widziała cię. Podobno.
-Dziwi mnie to, że tamten krzyk, co poniosło po górach ona od razu wzięła za twój krzyk, Jeff. To jest bardzo dziwne...
-No dzieciaki, koniec wizyty. Powiedzcie kolegom, że nikogo więcej nie wpuszczam.
Lekarka zamknęła drzwi. Mogłem w spokoju się zastanowić. Nasza zakochana para przyniosła mi ciut więcej faktów do tej zagadki. Ookami znaczyło wilk, co nie? Pominę sprawę tych pazurów. Dziewczyna się o mnie martwi. Wiedziała, że to ja się wydarłem. Ma ranę na nodze, bo wyłożyła się w lesie. To się łaczy w prostą prawdę. To ona mnie przyniosła!
Zmęczyło mnie to "dochodzenie". Mogę iść spać, przecież mam rozwiązanie.
---TimeSkip---
Obudziłem się. Lekarki nie było w sali. Słyszałem, że krzątala się w gabinecie. Postanowiłem wstać i zobaczyć, co robi. Gdy stanąłem w drzwiach, głośno ziewnąłem, aby zwrócić jej uwagę.
-Nie powinieneś wstawać. Wracaj do łóżka.
-Oj tam, proszę pani.-jęknąłem niezadowolony.-Tylko łeb mnie boli, jak na ostrym kacu.-tu trochę przesadziłem, nadal byłem obolały.
-Młody, widzę, że udajesz. Niedługo ci się polepszy. Odpocznij jeszcze.
Uparta baba, ale coż miałem zrobić. Wróciłem do łóżka. Lekarka, Ashley, zaczeła mi sprawdzać ciśnienie, temperaturę i inne takie. Cierpliwie znosiłem te durne badania. Kończąc pisanie, uśmiechnęła się. No, chyba nie było źle.
-Ashley?
-Tak, tak, jesteś piękny.-odrzekła nie podnosząc nosa znad papierów.
-Bardzo śmieszne. Chciałem się spytać, czy Ookami mogłaby do mnie przyjść.
-No dobrze... Pójdę po nią, jak skończę pisać.
_______________________________
No, zechciało mi się pisać, więc się ruszyłam. Mam nadzieję, że wam się podoba :3 Chcecie nexta? Kopsnijcie komentarz i ⭐ Do zobaczyska ^-^

CZYTASZ
Szkoła marzeń
RomanceMarzyła ci się kiedyś szkoła bez problemów? Gdzie zajęcia to przyjemność, a nie kara? Poznaj świat szkoły, gdzie nauka nie jest najważniejsza. Ale kim są osoby z tajemniczej "dodatkowej" klasy?