Rozdział 15

261 28 2
                                    

Ehem... Siemka? Sorki, że rozdziałów nie było, ale szkoła >.<
Ah ta ironia...
*Per Jane*
Gdy otwierałam oczy, byłam niesiona przez Hoodie'go do domku. Nie miał na sobie ani kaptura, ani kominiarki. Ledwo go poznałam. Miał za to opatrunek z rozdartego obrusu na głowie.
-Hej Jane.-mruknął cicho.
-Ym... Cześć? Co tu się stało? I czemu mnie niesiesz? Nie żeby mi się nie podobało...
-Wszyscy się schlali, a ja jakieś 10 minut temu obudziłem się z tobą w ramionach. Przynajmniej mam powód dlaczego nie jest mi zimno. Plus mam dziwne pytanie do ciebie....
-Wal.
-Któraś z dziewczyn zgubiła u nas w chatce stanik... Mogłabyś popytać która to? Bo wiesz...
-Kapuję. Wolisz nie być wzięty za zboka pokroju Jeffa czy wilczyca. O wilku mowa.-odrzekła, kiwając głową w stronę lasu, skąd wychodziła Ookami i Jeff zawinnięty w koc piknikowy.
Podeszli w naszą stronę śmiejąc się cicho.
-Taka ładna z was para...-mruknął uśmiechnięty czarnowłosy.
-Cicho, zboku.-burknęła Jane.-Jak minęła wam noc, Biały Kle?(nie wiem jak odmienić Biały Kieł ;-;)
-Do niczego nie doszło...-westchnęła Ookami.-A u was ostro?
Jane tylko pokazała środkowy palec wilczouchej, która zachichotała.
-A właśnie, nie zgubiłaś czasem stanika? Proxy znaleźli w swej willi i niewiadomo czyj.
-Jak czarny to mój. Pewnie mieliście na wieczór otwarte okno. Uwierzycie, że dobrnęliśmy po pijaku aż na polanę? Impreza była epicka!
*Per Masky'ego*
Twarz Niny przypominała sok pomidorowy. Pamiętałem, że szybko walnąłem się pod stół, wiedziałem o moim bezpośrednim spotkaniu z dywanem, ale w którym momencie pojawiła się Nina?
-Słodko wygląda jak się rumieni.-pomyślałem głośno.
-Masky!-pisnęła dziewczyna.
Moje policzki zapłonęły. No i znów nie trzymałem języka za zębami. Nagle poczułem jej oddech na mojej twarzy. Nim zdążyłem zaregować, pocałowała mnie. Nieświadomie oddałem pocałunek, a ona wsunęła palce w moje włosy. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że moja maska pływa po stawie, a Nina widziała moją twarz!
*Per L. Jacka*
Obudziłem się z Jill na dachu świetlicy. Dziwne. Znów zasnęła, a ja po raz kolejny w bujnych włosach miałem zaplecione kokardki. Okropieństwo. Ale gdy spojrzałem na nią, postanowiłem się zemścić. Wziąłem ją w ramioma, na pannę młodą i zeskoczyłem z budynku. Pobiegłem do chatki dziewczyn, gdzie siedziała tylko Sally.
-Co robisz, Jacku?-mruknęła swym dziecinnym głosikiem.
-Robię niespodziankę dla Jill, chcesz mi pomóc?
Sześciolatka cichutko podskoczyła i przyniosła kosmetki Jane. Ja sięgnąłem po farby Niny. Czas na kompletnie nowy image dla słodkiej Jill.
*Per Yami*
Z rana obudził mnie Ben próbując wyciągnąć mnie ze... ściany? Wat?
-Cześć piękna.-mruknął cicho.
-Spadaj, nie masz macek.-odrzekłam.
Wybuchnął śmiechem.
-Ale to nie zmienia faktu, że ze ścianą ci do twarzy.-odpowiedział, mrużąc oczy.
Naskoczyłam na niego wkurzona i po chwili turlaliśmy się po podłodze ze śmiechu.
-Nadal jesteś śliczna.-rzucił szybko i pocałował mnie namiętnie.
-Baka, Baka, Baka!-wydarłam się i uciekłam przez otwarte na szeroko okno.
Zapomniałam, że ten kurdupel się teleportuje. Po chwili był przede mną i postawił mi nogę. Tym razem to ja się teleportowałam i niewiele myśląc, wylądowałam na jego plecach.
-Osz ty mała spryciulo!-syknął obolały.
Błyskawicznie obrócił się w drugą stronę i brutalnie mnie pocałował.
-Yyyy... aha.-usłyszeliśmy za sobą.
Kilka metrów od nas stał Masky bez maski i roześmiana wniebogłosy Nina. Twarz Bena przybrała krwisto czerwony kolor. Nawet nie skomentuję jak się wtedy poczułam...
*Per Clocky*
Otworzyłam oczy i poczułam, że jestem w samej bieliźnie. Jednym ramieniem obejmowałam Toby'ego, a drugą rękę trzymałam na jego nodze. Cholera! Co tu się odwaliło? Wzięłam głębszy oddech i mruknęłam coś pod nosem. Spojrzałam na twarz chłopaka, pomazaną moim błyszczykiem. Nawet się nie zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że Toby jest w samych bokserkach. Nic mnie nie zaskoczy... Przysunęłam się bliżej niego i pocałowałam go w policzek. Obudził się, a jego brązowe ślepia zrobiły się okrągłe jak talerze.
-Clocky...-zaczął.
-Wyglądasz słodko jak śpisz.
-Co?-jęknął cicho.
Przytuliłam go lekko, a on westchnął.
-Ale doszło do czegoś?-spytał.
-Chyba nie. A co, chciałbyś?
-N-nie!-odrzekł szybko, bardzo się czerwieniąc.
-Zabawnie wyglądasz, wiesz?
Lekko się uśmiechnął i zamknął oczy. Coś mnie skusiło, aby go pocałować. Wyglądał na zaskoczonego, ale oddał pocałunek.
-Clocky... jesteś taka piękna...
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Nie spodziewałbym się tylko, że będę cię mógł zobaczyć... No wiesz...
-Ja też bym nie pomyślała...
Wtem usłyszeliśmy kroki. Wsunęłam się pod kołdrę, idealnie w momencie gdy ktoś wszedł do środka.
-Hmmm... Toby, Clocky już poszła do siebie?-usłyszałam głos Hoodie'go.
-Skąd ty...?-spytał Toby nieśmiało.
-Byłem tu 20 minut temu. Ale i tak nikt się samotny nie obudził. Ja na przykład obudziłem się w objęciach Jane. Ale spoko, ja się na was nie patrzyłem.
-Tak czy siak, nie zmieniaj się w Jeffa, Hoodie.-mruknęłam spod kołdry.
-A, siemka Clocky. Przeszkodziłem ci w ubieraniu się, czy co?
-Blisko. Po prostu... Sorki, ale chcę cię wygonić z twojej chaty...
-Spoko... Już idę...
Miauuu... Postaram się, aby rozdziały pojawiały się conajmniej co tydzień, ale szkoła... MASAKRA ;-;

Szkoła marzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz