*Per Sally*
Śmiesznie się czułam, gdy ciocia zasłoniła mi oczy. Wiedziałam przecież, że oni się całują. Oboje byli zmęczeni. Coś tam między sobą szeptali i chichotali.
-Ciociu?
-Tak, Muffinko?
-Odsłoń mi oczy. Ja nie będę paczeć jak oni się tentegują! Obiecuję!
Ciocia zdjęła ręce, a oni patrzyli na mnie dziwnie.
-A młoda, co to znaczy tentegować?-spytała ze śmiechem Ookamiś.
-No, to jest to o czym wy zawsze myślicie i gadacie.-odrzekłam z powagą.
Znów się roześmiała.
-Sally, w najbliższym czasie nie planujemy. A nawet jeśli, to spać mi się chce.-dodał Jeffi, ziewając.-Prędzej poszedłbym sobie na spacer.
-To może idźcie, a ja się zajmę Muffinką.
Tamci spojrzeli po sobie, a po chwili już byli na zewnątrz.
-Ciociu. Tęsknisz za Slendim?-spytałam.
-A skąd masz takie pytania?
-Bo przypomniało mi się coś. Jak zniknęłaś ciociu, to papa Cię bardzo długo szukał. Poza tym, z tamtej nocy gdy zniknęłaś, pamiętam, że zbierał dla ciebie kwiatki.
-Kwiatki? Jakieś różyczki, bratki...?
Pokręciłam głową.
-To były... kwiatki z wilczego krzewu. Te takie niebieskawe i kolczaste.
W oku cioci zakręciła się łza, którą starłam palcem. Wtedy zobaczyłam album.
-Możemy obejrzeć te zdjęcia?-zapytałam cichutko.
Ciocia przytaknęła i otworzył album. Zdjęcia były czarno-białe. Pierwsze z nich przedstawiało ciocię i papę. Stali w ogrodzie, trzymali się za ręce. W jednej z macek papy były kwiaty wilczego krzewu.
-Wy... byliście zakochaną parą?
-Tak.-uśmiechnęła się ciocia, głaszcząc mnie po głowie.
Przyjrzałam się uważniej. W rogu ekranu była niewielka plama i... czarny palec.
-To zdjęcie robił Hoodie, prawda?
-Tak. To było pierwsze porządne zdjęcie z kamery, którą dostał ode mnie. Często śledził wszystkie creepypasty i usiłował każdą uwiecznić. Przestał, gdy Sonic.EXE rozdeptał mu ten aparat.
-Sonic.EXE? To ten jeż?
-Tak. Od tamtego czasu nie cierpi wszelkich fotografów. A także Hoodiego. A spójrz co to za piękną księżniczka!-ciocia wskazała zdjęcie na którym siedziałam przy różowym stoliczku i piłam herbatkę z Jeffim.
-Pamiętasz ciociu? To ja go przywiązałam do krzesła!-dodałam z dumą.
-Pamiętam. A kto ci wtedy ściął włosy na krótko?
-To był Jacku. Bo miałam jego cukierki w nowej fryzurze. Pamiętam że długo walczył z mymi włosami o te karmelki. Ale przegrał i wyrzucił je oknem i wpadły Ślepuszkowi do kaptura.
-Ślepuszkowi? Masz na myśli Eyeless Jacka? Ciekawe pseudo.
-No bo jest Ślepuszek, Króliś, Ookamiś, Jeffiś, Yamiś, Zelduś, papa, Maskiś, Kapturek, Tobiś, Jane, Clocky i Ninuś i... i ciocia!-wymieniłam, po czym wtuliłam się.
-To opowiedz mi o Królisiu i Yamiś, bo ich nie było.
-Króliś i Ślepuszek cały czas się tulą i całują i mówią jak się kochają. Króliś ma takie ładne uszy i podobno złotą kosę. I ja im przyniosę obrączki na ślubie!
-To wspaniale. Musi być z nich piękna para. A Yamiś?
-Yamiś ma białe włosy i jest bardzo ładna. Ma bardzo fajne gry na komputerze i ogląda ze mną kreskówki. Zelduś się w niej zabujał i ją uratował przed szaloną Alice i teraz Yamiś wygląda jak Alicja ale biała i chyba też jej się Zelduś podoba...
-Ale wiesz, że Zelda...
-Wiem. Ale wkurzam go specjalnie. Nienawidzi być nazywany Zeldą.
Tymczasem...
*Per Jeffa*
Jakimś cudem udało mi się zaciągnąć wilczkę nad jakieś jezioro. Nie było to jeszcze to nieopodal szkoły, ale też było niezłe.
-I co teraz? Bedziemy nawijali o miłości jak Jack z Usą?-burknęła pod nosem.
Pocałowałem ją. Kompletnie nie miałem ochoty słuchać tego. Bie musiałem długo czekać na odpowiedź. Przewróciła mnie na ziemię, ale nie chciało mi się jej z siebie zrzucać. Byliśmy dostatecznie daleko od jej ciotki. W sumie mogliśmy nawet... O czym ja gadam? Nagle się zatrzymała, lekko uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Wykorzystałem tą chwilę i objąłem mocniej, a następnie obróciłem razem z nią.
-Tarzajmy się tu do końca świata.-rozmarzyła się.
Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze, coraz dziksze. Lecz jednak, Ookami nagle chwyciła mnie stanowczo za nadgarstek.
-Nie dziś.-szepnęła.
Przewróciłem oczami. Zajść tak i nagle się wycofać? Cała ona.
Wstaliśmy i otrzepaliśmy się z piasku. Postanowiliśmy popływać. Nasze ciuchy niemal momentalnie wylądowały na ziemi. Ku mojej lekkiej irytacji, mieliśmy coś jeszcze na sobie. [Jeff, a co jeśli czytają to dzieci i jakieś mniejsze zboki od ciebie?!] Woda była przyjemnie chłodna i orzeźwiająca. Płynęliśmy razem. W końcu stanęliśmy i znów się całowaliśmy. Zrealizowałem wtedy mój mały chytry plan. Jakimś cudem nie wypadł mi nóż, więc podpłynąłem do Ookami, po raz kolejny rozpiąłem jej stanik, ale tym razem go zdjąłem, przywiązałem do noża i wyrzuciłem na brzeg. Spojrzała na mnie groźnie, ale po chwili przyciągnęła do siebie i pocałowała. Mocno. Zaciągnęła mnie na niewielką wyspę pośrodku jeziora. Tym razem nie broniła się przed mym dotykiem. Leżeliśmy na płyciźnie, całując się dalej, nie przejmując się mijającym czasem. Nie robiliśmy nic wielkiego. Ta noc mijała przyjemnie.
CZYTASZ
Szkoła marzeń
RomanceMarzyła ci się kiedyś szkoła bez problemów? Gdzie zajęcia to przyjemność, a nie kara? Poznaj świat szkoły, gdzie nauka nie jest najważniejsza. Ale kim są osoby z tajemniczej "dodatkowej" klasy?