ROZDZIAŁ II

13 2 0
                                    


Avanna

Staliśmy na parkingu przy sklepie, gdzie powoli zaczynało się robić ciemno. Latarnie rzucały blade światło na asfalt, a powietrze miało w sobie coś z dreszczu nocy, kiedy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Przyciągnęłam kaptur swojej  bluzy bliżej ciała. Założyłam ciemne jeansy i wygodne buty, bo nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wolałam być gotowa na wszystko.

Zauważyłam, że Liam już czekał. Stał oparty o bok swojego auta – ciemny, sportowy sedan z przyciemnionymi szybami. Harper już była, rozmawiała z nim, machając rękoma, jakby opowiadała coś niesamowitego. Chłopak uniósł wzrok, gdy tylko mnie zobaczył, a na jego twarzy pojawił się coś na kształt aprobaty.

– No proszę, Ava – rzucił z lekkim uśmiechem, oceniając mój ubiór. – Wyglądasz, jakbyś od zawsze była częścią ekipy.

– Mam nadzieję, że nie przesadziłam – odpowiedziałam z uśmiechem, patrząc na jego czarną bluzę i rozczochrane włosy, które dodawały mu nieco buntowniczego wyglądu.

– W porządku – dodał, przyglądając mi się jeszcze chwilę, po czym otworzył drzwi swojego auta. – Wsiadajcie, musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć na...- nie kończy, widać że się zastanawia czy powiedzieć czy nie. - Niedługo sama się przekonasz na co.

Harper od razu wskoczyła na przednie siedzenie, zostawiając mi miejsce z tyłu. Wsiadłam do auta, a Liam odpalił silnik z charakterystycznym, niskim pomrukiem. Gdy ruszyliśmy, czułam, jak adrenalina powoli zaczyna mi pulsować w żyłach. To nie była zwykła nocna przejażdżka.

Wyjechaliśmy z miasteczka, mijając ciche, puste ulice, które w tej chwili wydawały się należeć tylko do nas. Światła latarni szybko znikały za nami, ustępując miejsca ciemności, która otulała szosę. Silnik auta mruczał, a Harper z Liamem rozmawiali cicho z przodu, jakby oboje wiedzieli, co nas czeka, ale nie chcieli zdradzić mi wszystkiego od razu.

W końcu zobaczyłam coś przed nami – migoczące w oddali światła i zarys morza po prawej stronie. Dotarliśmy na wybrzeże. Z każdą minutą, gdy zbliżaliśmy się do celu, dźwięk silników stawał się coraz wyraźniejszy. Na miejscu roiło się od samochodów – głównie sportowych, nisko zawieszonych, o lśniących karoseriach. Każdy z nich wyglądał jak gotowy do startu. Ludzie kręcili się wokół aut, sprawdzając silniki, wymieniając uwagi, a na powietrzu unosiła się mieszanina zapachu paliwa i adrenaliny.

– Wow... – wyrwało mi się, kiedy Liam zaparkował obok innych aut.

– Imponujące, prawda? – rzuciła Harper, odwracając się do mnie na fotelu.

Nie mogłam zaprzeczyć. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się wkoło, zauważając błyskające światła reflektorów i neonowe linie na asfalcie. Gdzieś w oddali, za falą dźwięków silników, słyszałam szum morza. Całe to miejsce pulsowało energią. Było jak scena z filmu, w której wszyscy są gotowi na coś, co wstrząśnie nocą.

– Chodźcie, idziemy na trybuny – powiedział Liam, zamykając auto. Złapał kluczyki, wrzucił je do kieszeni i ruszył w kierunku miejsca, gdzie zebrani ludzie zaczęli się ustawiać, gotowi do oglądania wyścigów.

Harper i ja podążyłyśmy za nim, przeciskając się przez tłum. Wszyscy wokół byli podekscytowani, jakby oczekiwali na spektakularny pokaz. Stanęliśmy na skraju trybun, mając doskonały widok na tor, który rozciągał się przed nami. Były to po prostu puste odcinki asfaltu, otoczone z jednej strony morzem, a z drugiej stromymi skałami. Ale to, co miało się tutaj wydarzyć, wcale nie było zwyczajne.

Silniki zaczęły ryczeć jeszcze głośniej. Reflektory aut wyostrzały kontury na torze. Z bijącym sercem patrzyłam, jak dwa samochody ustawiają się obok siebie, gotowe do startu. Jeden z nich – lśniący srebrny sportowy model – wyglądał, jakby miał eksplodować

Światła migotały, a silniki ryknęły z pełną mocą. I wtedy wszystko się zaczęło.

Caleb

Wysiadam z auta i staje obok niego, oparty o maskę, kiedy widzę, jak Nataniel robi to samo co ja . Jego postawa – pewna siebie, arogancka – działa mi na nerwy od momentu, gdy tylko zaczęliśmy się tutaj pojawiać. Zawsze tak samo – wyzywająco, jakby już wygrał, choć nawet nie wsiadł jeszcze do auta. Jest moim rywalem, odkąd pamiętam, ale tej nocy coś we mnie mówi, że dzisiejszy wyścig będzie inny.

– Caleb, jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – rzuca, kiedy się zbliża, a jego zimny uśmiech drażni mnie jeszcze bardziej.

– Pewniejszy niż kiedykolwiek – odpowiadam spokojnie, ale moje wnętrze pulsuje od napięcia. Jego arogancki ton nie zrobił na mnie wrażenia. Wygrana z nim jest jedynym, o czym teraz myślę.

– No jasne. A potem znowu będziesz się tłumaczył, jak to był 'wypadek', prawda? – Nataniel mówi to tak, jakbyśmy grali w jakąś grę. Nie obchodzi go to, co się stało wcześniej. Dla niego każdy wyścig to tylko kolejna okazja, żeby się popisać.

Przestaję się opierać o auto i staję prosto, patrząc mu prosto w oczy. Mój wzrok mrozi, ale on tego nie odczuwa. Nataniel zawsze czuł się nietykalny.

– Nie będziesz musiał o tym myśleć, bo dzisiaj to ja wygram – syczę, zaciskając pięści. Naprawdę mam ochotę go uderzyć, ale nie dzisiaj. Dzisiaj zrobię to na torze.

Zanim zdążymy powiedzieć coś więcej, dwóch chłopaków z ekipy wkracza między nas, odpychając nas od siebie.

– Hej, uspokójcie się! – krzyczy jeden z nich, stając przede mną i blokując mi drogę do Nataniela. – Zostawcie to na torze.

– Tak, Caleb, zostaw to na torze, gdzie i tak nie masz szans – mówi Nataniel, zanim odwraca się i odchodzi w stronę swojego auta, pozostawiając za sobą irytujący śmiech.

Oddycham głęboko, starając się opanować gniew. W głowie widzę tylko jedno – zwycięstwo. Odwracam się w stronę mojego auta, srebrnego Bugatti Chiron , który od zawsze był moim wiernym towarzyszem na torze. Nisko zawieszony, z potężnym silnikiem o mocy, która drży pod maską, gotowa, by uwolnić się na trasie. Wsiadam do środka, zatrzaskując drzwi. Wnętrze samochodu jest dla mnie jak drugi dom – każdy przycisk, każdy wskaźnik jest tam, gdzie być powinien. Przeciągam dłonie po kierownicy i czuję, jak adrenalina zaczyna we mnie pulsować.

Silnik ryczy, kiedy go odpalam, a cały świat nagle się ucisza. Skupiam się tylko na tym, co przede mną. Przez szybę widzę Nataniela w jego ciemnym zielonym  Fordzie Mustangu, który zawsze przyciągał uwagę. Ale dzisiaj to nie auto będzie miało znaczenie, tylko to, kto siedzi za kierownicą.

Podjeżdżamy do linii startu. Droga przed nami jest długa, prosta, z ledwo widocznym końcem, jakby kończyła się gdzieś na horyzoncie, a potem zniknęła w nicości. Po obu stronach stoją tłumy, a ich krzyki mieszają się z rykiem silników. Przede mną tylko asfalt i nocne niebo, które odbija światła aut. Gdzieś w tle słyszę szum morza, ale dla mnie teraz istnieje tylko ta droga.

Światła sygnalizacyjne migają kolejno: czerwone, żółte, zielone.

Start.

Samochód wystrzela naprzód, a ja czuję, jak adrenalina uderza we mnie z całą mocą. Droga wydaje się zamazywać, kiedy prędkość rośnie, a wiatr napiera na szyby. Przez kilka sekund wszystko się rozmywa – skupiam się tylko na tym, by utrzymać tor, by wciskać pedał gazu jeszcze mocniej. Auto reaguje na każdy mój ruch, a ja czuję, jak jestem jednym z nim, jakbyśmy razem cięli przestrzeń.

Silnik wyje, a światła uliczne migają jak rozmazane punkty. Czuję, jak moje serce bije szybko, ale nie z lęku. To jest czysta adrenalina, mieszanka prędkości, rywalizacji i gniewu, który mnie napędza. Każda sekunda jest walką, a każdy metr drogi to krok w stronę zwycięstwa.

Nataniel jest obok, ale nie patrzę na niego. Liczy się tylko to, co przed nami. Asfalt, ostry zakręt, który zbliża się szybciej, niż bym chciał. Zaciskam dłonie na kierownicy i wchodzę w zakręt, czując, jak auto drży pod napięciem, ale nie odpuszczam.

***

Hmm... Jak myślicie, kto wygra? Arogancki Nataniel?
A może zbyt pewny siebie Caleb?
Jak widzicie jakieś błędy, to dawajcie odrazu znać, poprawie je.
Czekam również na wasze komentarze , jakie macie odczucia?

Fighting HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz