ROZDZIAŁ IV

7 2 0
                                    


Avanna

Miałam dość. Ta cała kłótnia między Calebem a Liamem była kompletnie bez sensu, a ja czułam się jak piąte koło u wozu. Stali i wrzeszczeli na siebie, jakby to miało rozwiązać wszystkie problemy, nie znałam ich na tyle, żeby się w to mieszać. Harper próbowała ich rozdzielić, ale nawet ona miała problemy z opanowaniem tego chaosu. Westchnęłam głęboko i, czując, jak irytacja rośnie we mnie z każdą chwilą, postanowiłam odejść.

„Mam tego dość," pomyślałam, ruszając w stronę wyjścia. Może uda mi się znaleźć taksówkę i wrócić do domu. Po cichu miałam nadzieję, że uda mi się uciec z tego całego zamieszania, zanim sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy. Oczywiście mój telefon wybrał sobie idealny moment, żeby się rozładować. Wyciągnęłam go z kieszeni, ale ekran był martwy. Zero baterii. Żadnego ratunku.

„Świetnie..." mruknęłam pod nosem, wchodząc po schodach prowadzących w stronę wyjścia z tej strefy wyścigów. Wszystko tutaj było głośne, pełne dymu z silników i migoczących świateł, ale mi to już nie imponowało. Chciałam po prostu stąd zniknąć.

Z zamyślenia wyrwał mnie nagły wstrząs – wpadłam na kogoś na schodach. Odbiłam się lekko, tracąc równowagę. Naprzeciw mnie stał wysoki, dobrze zbudowany blondyn, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. To jeszcze bardziej mnie zirytowało.

– Może mógłbyś patrzeć, jak chodzisz? – rzuciłam z sarkazmem, wpatrując się w niego z uniesioną brwią. Nie byłam w nastroju na kolejne przypadkowe spotkania.

Blondyn przestał się uśmiechać. Jego twarz momentalnie stężała, a mięśnie w ramionach napięły się. Nie wyglądało to dobrze. Z każdą sekundą, jak patrzyłam na niego, czułam, że narasta w nim wściekłość. Gdy zrozumiałam, jak bardzo go wkurzyłam, od razu poczułam zimny dreszcz przechodzący mi po plecach.

– Przepraszam... – powiedziałam szybko, próbując złagodzić sytuację. – Nie chciałam być chamska. Po prostu... dzień nie poszedł po mojej myśli.

Blondyn spojrzał na mnie z góry, jego szczęka mocno zaciśnięta. Wyglądał, jakby zaraz miał coś powiedzieć, ale nie zdążył.

Kiedy chciałam zrobić krok w tył, by uciec od tej niekomfortowej sytuacji, coś mnie powstrzymało. Napotkałam coś twardego i solidnego – twardą, szeroką klatkę piersiową. Zmarszczyłam brwi i powoli obróciłam się, czując, jak moje serce przyspiesza. Za mną stał Nataniel.

– Wygląda na to, że nie masz szczęścia dzisiejszej nocy, co? – powiedział Nataniel niskim, chłodnym głosem, który przyprawił mnie o ciarki.

Jego spojrzenie było lodowate. Miałam wrażenie, że znalazłam się w centrum jakiejś gry, której zasad nie rozumiałam.

Stałam, jak sparaliżowana, wciśnięta między Nataniela i tego blondyna, który zdążył już całkowicie stracić uśmiech. Cała sytuacja zaczęła mnie przerastać. Jeszcze przed chwilą kłócili się Caleb z Liamem, a teraz nagle utknęłam w środku czegoś znacznie bardziej niepokojącego.

– To chyba jakaś pomyłka – wydusiłam w końcu, starając się mówić spokojnie, choć serce waliło mi jak oszalałe. – Nie wiem, jak się tu znalazłam, i naprawdę... już się ulatniam. Nie chcę sprawiać problemów.

Chciałam po prostu zniknąć, wyjść stąd, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Ale kiedy zrobiłam krok w bok, Nataniel nie odsunął się. Wręcz przeciwnie, zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, tak że poczułam zapach jego wody kolońskiej i chłód jego wzroku. Z każdą sekundą czułam coraz większe napięcie, jakby coś wisiało w powietrzu.

– Poczekaj – powiedział, a w jego głosie zabrzmiała groźna nuta. – Mogę cię stąd zabrać. Wyglądasz na zagubioną. A ja mogę pomóc.

Jego ton sprawił, że wszystkie zmysły zaczęły mi krzyczeć, żeby uciekać. Nataniel wyglądał na kogoś, kto nie przyjmuje odmowy.

Fighting HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz