Pokój, w którym Harry obudził się kilka godzin temu, jest ciemny i całkowicie pusty, z wyjątkiem ciężkiego, drewnianego stołu, do którego przywiązane są jego nadgarstki. Podłoga jest pokryta dywanem, który mógł kiedyś być drogi, ale teraz jest brudny i wyblakły, co świadczy o latach nieużywania.
Harry jest ubrany w te same szaty, które miał na sobie w Departamencie Tajemnic, choć są one podarte i zniszczone, prawdopodobnie od ostatniego starcia z Voldemortem. Prawdę mówiąc, nie było to długie starcie. Gdy tylko Voldemort usłyszał przepowiednię, działał bez opamiętania, nie zważając na jej treść, i w ciągu kilku minut Harry został związany, a chwilę później ogłuszony. Kiedy się obudził, był już tutaj, w ciemności. Nad nim wisi lampa, która migocze bez przekonania, dając tylko tyle światła, by Harry mógł dostrzec minimalne szczegóły w pokoju i nic więcej.
To było wiele godzin temu. Panika ustąpiła już kilka godzin wcześniej, pozostawiając go w dziwnym spokoju. Nie martwi się zbytnio o Voldemorta. Głównie jest spragniony. Na Merlina, jest spragniony.
Jego ramiona są związane z przodu, więc przynajmniej może leżeć na plecach, choć jego ruchy są mocno ograniczone. Sufit wydaje się być w dobrym stanie, więc może być pewien, że nie zostanie zalany deszczem.
Nie powie, że ucieszy się na widok Voldemorta, ale byłby wdzięczny za szklankę wody. Może też za kanapkę, ale weźmie, co dostanie.
Bez okna Harry nie ma sposobu, aby ocenić, która jest godzina lub jak długo przebywa w tym pokoju. Zaczyna liczyć, ile razy burczy mu w brzuchu. Później, gdy jego blizna zaczyna pulsować, liczy te pulsacje jak tykanie zegara. Zasypia po raz kolejny, gdzieś po pięciu tysiącach.
***
Kiedy Harry budzi się po raz drugi, jego ręce są rozwiązane, a przed nim leży talerz. Na nim spoczywa grubo pokrojony kawałek chleba, a obok stoi cudowna, cudowna szklanka wody.
Chleb to praktycznie połowa kanapki, rozumie Harry.
Ostrożnie bierze łyk wody i wkłada w to każdą uncję swojej woli, by nie wypić wszystkiego od razu. Będzie potrzebował wody, aby popić chleb, biorąc pod uwagę, jak wyschnięte ma usta.
Cudowna.
Jego obawy wydają się być niepotrzebne, bo gdy tylko bierze pierwszy kęs czerstwego chleba, reszta znika zbyt szybko, by mógł sięgnąć po szklankę stojącą obok. Dopiero potem unosi szklankę do ust i opróżnia ją do dna.
Pół żartem ma nadzieję, że talerz się napełni, wyobrażając sobie jedzenie pojawiające się na stołach w Wielkiej Sali, gdy tylko talerz zostanie opróżniony. Godryku, co by dał za talerz, choćby jeden talerz, nawet mały talerzyk z uczty w Hogwarcie. Niech to będzie jego ostatni posiłek, nie ma nic przeciwko. Puchar soku dyniowego...
Nie, jest tylko chleb. Był, poprawia się, bo talerz nie napełnia się ponownie, tak samo jak szklanka z wodą obok. Został nakarmiony tylko tyle, by go utrzymać przy życiu i to wydaje się być jedyną łaską, jaką mu okazano.
Jakby na potwierdzenie jego przypuszczeń, więzy zdają się pojawiać znikąd, przyczepiając się do nadgarstków Harry'ego i ciągnąc go gwałtownie w tył, aż wpada na żłobioną nogę stołu; jego głowa boleśnie uderza o nią. Więzy owijają się wokół nogi, nie przywiązując się do niej, ale stapiając się z nią, stając się częścią stołu, z wyjątkiem małego odcinka rozciągającego się do uwięzionych nadgarstków Harry'ego.
Znowu ma wystarczająco luzu, by się położyć, i niewiele więcej. Więzy są na tyle ciasne, że ocierają skórę i zdają się lekko palić, nawet gdy siedzi całkowicie nieruchomo. Harry obawia się, że jeśli nadejdą koszmary i zacznie miotać się we śnie, mogą przeciąć jego nadgarstki całkowicie.
CZYTASZ
Dwa Słowa Zielonym Tuszem | Tłumaczenie | Harrymort
FanfictionJednastoletni Harry nie wiedział skąd to wiedział, ani nawet dokładnie, co wiedział, ale stojąc w sklepie Ollivandera z Hagridem, poprzysiągł sobie, że nie powie nikomu o dwóch słowach na jego nadgarstku. Avada Kedavra. ___ Historia o duszach w trze...