Strumienie światła słonecznego wpadające przez odległe okno stanowczo dają o sobie znać, boleśnie kłując Harry'ego w skronie. Jęczy, przewracając się na bok i naciągając poduszkę na głowę, która zdaje się być miażdżona przez ogromną, nienaturalnie dużą pięść. Żołądek mu się przewraca. Kiedy ktoś nagle ściąga z niego kołdrę, jest na tyle oburzony, by wydać stłumiony protest, ale nie na tyle, by spróbować się poruszyć.
— Wstawaj. — Oczywiście to Syriusz. — I tak pozwoliłem ci dłużej pospać.
— Dupek — mamrocze Harry.
— Wstawaj — powtarza tamten, tym razem wyrywając poduszkę z jego uścisku.
Harry niemal zaczyna płakać z żalu po stracie, ale uznaje, że walka jest bezcelowa. Przewraca się na drugi bok i mruży oczy w stronę postaci górującej nad nim. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru wracają, choć w rozmazanych przebłyskach.
Ojciec chrzestny unosi brwi, wskazując wymownie na zmiętą pościel po przeciwnej stronie łóżka Harry'ego. Chłopak uświadamia sobie, że musiał poprzedniego wieczoru po pijaku wrócić do Draco. Jęczy, wciskając twarz w materac.
— Mam za dużego kaca, żeby rozmawiać o Draco Malfoyu.
Syriusz podnosi ręce w geście poddania, a w jego oczach miga rozbawienie.
— Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem — mówi, grzebiąc w wewnętrznej kieszeni szaty i wyciągając fiolkę, którą rzuca Harry'emu. — To ci pomoże.
Harry podejmuje słabą próbę złapania jej, ale unosi rękę jakieś pięć sekund za późno. Fiolka ląduje obok niego na łóżku. Chwyta ją, jednym ruchem wyciąga korek i przełyka zawartość, po czym znów opada głową na materac i zamyka oczy. Świat wraca do swojego zwykłego stanu powoli, jakby w odwróconym procesie upijania się.
— Dzięki — mruczy.
— A teraz rusz tyłek z łóżka. Śniadanie jest w kuchni.
— Kto tam jest?
— Molly, Remus i Hermiona.
„Da się wytrzymać" — myśli Harry i nieco nieprzytomnie siada.
— Zejdę na dół po prysznicu.
Prysznic to najlepsza rzecz, jaka go spotkała, odkąd przybył na Grimmauld Place.
Kiedy wychodzi z łazienki, na łóżku leży czysty komplet ubrań, w które z wdzięcznością się przebiera. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ich zapach wywołuje w nim wspomnienia, ale czuje, jak coś opada mu w żołądku niczym kamień. Nie może zrozumieć, czy to ciężar strachu, czy głębokiego komfortu — ostatnio oba te uczucia są dla niego niemal identyczne. Odkłada myśl na później, choć wie, że pewnie nigdy do niej nie wróci, i rusza do kuchni na śniadanie.
Pierwszą osobą, która się odwraca, jest Hermiona. Harry miał cień nadziei, że jego wygodny — choć pijany — wieczór z Syriuszem jakoś przełamie lody z resztą członków Zakonu, ale na to szczęście nie może liczyć. Dziś patrzenie na Hermionę przypomina mniej sen, a bardziej głęboką ulgę. Znajomość jej bujnych włosów i smukłych rysów twarzy ogrzewa mu pierś, ale zdolność dobrania odpowiednich słów wciąż wydaje się poza jego zasięgiem.
— Dzień dobry — mówi Hermiona. Twarz ma życzliwą, lecz niepewną, jakby bała się, że Harry ją odtrąci.
Coś ściska go w żołądku. Odpowiada na jej powitanie. Próbuje spojrzeć jej w oczy, ale tego nie robi.
Dziś pani Weasley wydaje się mniej spięta, bardziej niezdecydowana. Krząta się po kuchni jak zwykle, ale w kontaktach z Harrym jest bardziej ostrożna. Mimo to uśmiecha się do niego ciepło i delikatnie zachęca go do jedzenia. Harry, choć widzi jej obawy, czuje, że naprawdę stara się nie bać. Nie jest pewien, czy to czyni jej strach lepszym, czy gorszym.

CZYTASZ
Dwa Słowa Zielonym Tuszem | Tłumaczenie | Harrymort
FanfictionJednastoletni Harry nie wiedział skąd to wiedział, ani nawet dokładnie, co wiedział, ale stojąc w sklepie Ollivandera z Hagridem, poprzysiągł sobie, że nie powie nikomu o dwóch słowach na jego nadgarstku. Avada Kedavra. ___ Historia o duszach w trze...