Draco nie wraca przez dwa dni, a Harry coraz bardziej odczuwa nudę, która aż go pali. To prawie gorsze niż gdyby Malfoy w ogóle nie przyszedł - na pewno gorsze niż gdyby Harry nigdy nie przypomniał sobie, jak smakuje świeże powietrze, czy jak to jest czuć płatki śniegu na skórze. Tutaj jest duszno, za gorąco, gdy Pimpka rozpala kominek i zimno, gdy tego nie robi - chłód, który przeszywa Harry'ego do szpiku kości. Nie jest pewien, jak duży jest tu wpływ temperatury, a jaką część stanowi coś, czego Harry nawet nie ma siły nazywać.
Nigdy nie myślał, że nadejdzie dzień, w którym będzie tęsknił za Draco Malfoyem, a jednak tak się teraz czuje. Harry chce, żeby Malfoy wrócił. Chce towarzystwa.
Towarzystwo Nagini nigdy nie zawodzi. Jest prosta - w końcu to wąż - ale złośliwa, choć nie w nieprzyjemny sposób, a do tego dziwnie czarująca. Zawsze, kiedy wchodzi, czuje lekkie szarpnięcie w piersi, które uspokaja się, kiedy wąż zostaje.
Zachowuje się dziwnie od czasu, gdy Malfoy zniknął. Prawie nie opuszcza Harry'ego, a dokładniej jego kolan, bo częściej leży na nim całkowicie. Musiał ją nakłonić do spania na jego nogach, by nie ograniczała mu oddychania. Każda próba rozmowy z nią kończy się fiaskiem - otrzymuje od niej krótkie odpowiedzi albo ich brak. Mimo to, czuwa nad nim jak nad czymś cennym, co strzeże.
Kiedy wychodzi, Harry próbuje zasnąć, by złagodzić ból po jej nieobecności. Czasem to działa.
Nagini łagodzi tęsknotę, ale Harry wie, że to nie ona jest tym, czego tak naprawdę pragnie. Jest słabym substytutem tego, czego pragnie jego dusza, co ciągnie go, szarpie i kłuje w żołądku, drapie pod skórą, rozbija się o wnętrze jego czaszki. Wie, czego chce i wie, że sam o to prosił. Prosił i będzie musiał z tym żyć. Nie powinien tego żałować.
A jednak.
Całe życie Harry'ego to seria „a jednak".
Voldemort odszedł. Harry jednocześnie modli się, by został tam, gdzie jest i by wrócił. Zastanawia się, która z tych modlitw jest silniejsza, ale boi się odpowiedzi. Robi, co może.
Trzeciego dnia Draco Malfoy pojawia się ponownie w jego sypialni. Harry wstaje z łóżka, zanim zdaje sobie z tego sprawę, sam nie wiedząc, po co to robi. Kończy, stojąc w miejscu i patrząc na Malfoya szeroko otwartymi oczami. Dziedzic rodu Malfoyów unosi brew, a jego twarz ożywia się rozbawieniem.— Wszystko w porządku, Potter?
— Zupełnie w porządku — odpowiada lekko zamroczony. — Nie wróciłeś.
— Przecież tu stoję.
— Trzy dni później.
— Minęły dwa, Potter, i jakoś to przetrwałeś.
— Ledwo — mamrocze, marszcząc brwi.
Nawet kiedy to mówi, nie może oprzeć się myśli, że jeśli ktoś wygląda, jakby ledwo przetrwał, to jest to Malfoy. Po prawie tygodniu spędzonym z nim wydawało się, że wygląda nieco lepiej - trochę szczęśliwszy, trochę mniej szary, trochę bardziej żywy. Może Harry się do tego przyzwyczaił, a trzy dni przerwy pozwoliły mu dostrzec to ponownie, albo cokolwiek zatrzymało Malfoya na trzy dni, znów go wydrążyło.
— Zawsze taki niewdzięczny — wzdycha Malfoy, przepychając się obok Harry'ego i siadając na jego łóżku. Nagle podskakuje, kiedy Nagini porusza się, otwierając oczy. Jej żółte oczy wyróżniają się na tle pościeli, gdzie reszta jej ciała była zamaskowana wśród zielonego jedwabiu. — Czy ona naprawdę musi tu być?
— Powiedz temu chłopakowi, że go ugryzę — wtrąca rozdrażniona Nagini.
— Ona mówi, że tak — tłumaczy Harry.
CZYTASZ
Dwa Słowa Zielonym Tuszem | Tłumaczenie | Harrymort
FanfictionJednastoletni Harry nie wiedział skąd to wiedział, ani nawet dokładnie, co wiedział, ale stojąc w sklepie Ollivandera z Hagridem, poprzysiągł sobie, że nie powie nikomu o dwóch słowach na jego nadgarstku. Avada Kedavra. ___ Historia o duszach w trze...