Było to niewinne. Na tyle, na ile może być niewinna tortura.
Voldemort nie zamierzał rzucić na Harry'ego klątwy, która skazałaby go na wieczną świadomość. Miała działać tylko przez jeden dzień, może kilka godzin. Miała spełnić swoją rolę, a potem zostać zdjęta, ale z jakiegoś powodu nie zniknęła sama. Cała ta sprawa... wymknęła się Voldemortowi z pamięci.
Nie chciał doprowadzić Harry'ego do szaleństwa. Naprawdę nie chciał. Może nie przeszkadzałoby mu to aż tak bardzo w tamtym momencie, ale z pewnością nie było to jego zamiarem. Kiedy po raz pierwszy zobaczył Harry'ego przywiązanego do nogi stołu, skupił się tylko na bólu, który miał mu zadać - na bólu, na który czekał tak długo i jak najlepiej chciał go posmakować. Więc rzucił klątwę, tylko po to, żeby mieć pewność, że Harry nie straci przytomności z powodu bólu, podczas gdy Voldemort będzie się nim zabawiał. Kilka godzin tortur, podczas których Harry nie mógłby uciec w nieświadomość, a potem klątwa miała zniknąć.
Ale nie zniknęła, a Voldemort, nieuważnie i głupio, tego nie zauważył. Oczywiście cena, którą przyszło zapłacić, to umysł Harry'ego.
Może Harry mógłby się jeszcze zregenerować, ale klątwa sama w sobie jest ryzykowna, a co dopiero pozostawiona na tygodnie. Jej zdjęcie teraz mogłoby mieć katastrofalne skutki. Najlepszym, na co może liczyć Voldemort, jest długi, długi sen Harry'ego - wystarczająco długi, by zrekompensować tygodnie bez snu. Najgorszy scenariusz jest niewyobrażalny - Harry mógłby przejść stan nieświadomości i nigdy się nie obudzić.
Voldemort nie miałby nic przeciwko, gdyby Harry zapadł w wieczny sen. Trzymać go bezpiecznie zamkniętego, przestać się nim przejmować - byłoby to naprawdę wygodne. Ale najgorszego scenariusza nie jest gotów zaryzykować. Możliwość, że rzuci kontrzaklęcie, a chroniczne zmęczenie całkowicie pochłonie Harry'ego - może nawet go zabije - jest nie do przyjęcia. Voldemort nie toleruje ryzyka, zwłaszcza takiego kalibru.
Harry traci zmysły. Niewątpliwie. I Voldemort zaczyna to zauważać. Ale czy warto zapłacić za życie Harry'ego jego rozumem? Czy Voldemort naprawdę pozwoli mu oszaleć, wiedząc, że to właśnie szaleństwo utrzymuje go przy życiu?
A najważniejsze pytanie: czy to szaleństwo ostatecznie go zabije?
***
Harry jest zagubiony, zagubiony, zagubiony.
Błąka się. Ostatnio tylko to robi. Drzwi za drzwiami, za drzwiami. Otwierają się na miejsca, do których nie powinny - na polanę koło Nory, gdzie Weasleyowie grają w quidditcha; na Zakazany Las; na Komnatę Tajemnic. Drzwi otwierają się i otwierają, a Harry nigdy nie znajduje wyjścia. To dlatego się zgubił? Wie, że powinien gdzieś iść, ale drzwi prowadzą tylko do kolejnych drzw, a te miejsca już kiedyś widział. Powinien iść gdzieś indziej, gdziekolwiek, ale nie może znaleźć wyjścia z tego przeklętego labiryntu. Całe jego życie to labirynt, prawda? Zawsze idzie tam, gdzie inni mu każą albo błądzi. Cholera, Harry jest zagubiony. Harry błąka się.
Nie jest pewien wielu rzeczy, ale jednej jest pewien: Voldemort przyjdzie po niego. Voldemort jest prawdziwy. Jest prawdziwy i wie, dokąd Harry powinien się udać.
***
Czasami Harry wierzy, że Voldemort jest prawdziwy, a czasami nie, ale Voldemort wie jedno: im dłużej zostaje, tym bardziej staje się realny dla Harry'ego.
Znak przywraca Harry'ego do rzeczywistości. Coś w bliskiej obecności Voldemorta trzyma go przy świecie, choćby odrobinę. Przynajmniej na chwilę. Ta „odrobina" to wszystko, co Harry dostaje.
Harry nie pamięta, że miał halucynacje w jego obecności. Voldemort mu tego nie mówi.
— Mówię ci — szepcze Harry konspiracyjnie, jakby dzielił się wielką tajemnicą. Jakby ktoś mógł ich podsłuchiwać. — Nie sypiam. Kiedy wracam, stoję tu albo tam, albo siedzę na stole, ale prawie nigdy nie leżę. Tylko konie śpią na stojąco. Konie i pewnie gobliny.
CZYTASZ
Dwa Słowa Zielonym Tuszem | Tłumaczenie | Harrymort
FanficJednastoletni Harry nie wiedział skąd to wiedział, ani nawet dokładnie, co wiedział, ale stojąc w sklepie Ollivandera z Hagridem, poprzysiągł sobie, że nie powie nikomu o dwóch słowach na jego nadgarstku. Avada Kedavra. ___ Historia o duszach w trze...