Rozdział 9

7 2 1
                                    

Następnego ranka obudził mnie  ciepły dotyk, przyjemnie  muskający mnie po twarzy.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła, spodziewałam się zobaczyć liście i gałązki krzewu, w którego wpadłam zeszłej nocy. 

Nic takiego jednak nie zobaczyłam.

Byłam bardzo zdezorientowana, leżałam  na trawie, przykryta czyimś płaszczem. 

Nie mogłam sobie przypomnieć w  jaki sposób udało mi się wydostać z krzaków.

Nagle usłyszałam cichy szelest podniosłam, więc głowę i jeszcze raz zlustrowałam wzrokiem otoczenie.

Zobaczyłam, że zostałam otoczona przez zwierzęta i  mistyczne stworki,  mieszkające w tym lesie.

Przypomniałam sobie, że widziałam je, mojego pierwszego dnia w tej krainie.

    Kiedy stworzenia  podeszły bliżej, jedno ze zwierząt przemówiło do mnie ludzkim głosem.

Był to bóbr, który wyglądający nieco jak  nietoperz.

Powiedział mi, że podczas gdy wyruszyli na poranne  polowanie, natrafili na mnie nieprzytomną.

Stwierdził też, że byłam wtedy całkowicie  przemarznięta i kompletnie wyczerpana z sił.

Nie mogli mnie tak zostawić, dlatego zanieśli mnie na polanę, gdzie wróżki wyczarowały mi ciepły płaszcz, żebym nie zamarzła.

Stworzenia nie wiedziały co ze mną zrobić, a poranek był niezmiernie mroźny.

Postanowiły, więc zabrać mnie do domku jednego z nich.

Kiedy go zobaczyłam pomyślałam, że jest dość mały, ale pozory mnie zmyliły.

Gdy weszłam do środka okazało się, że jest tam więcej miejsca, niż mi się wydawało.

Podczas rozmowy przy herbatce dowiedziałam się, że polana na, którą mnie zabrały stworzenia była całkowicie w innym miejscu niż drzewo, dające magiczne owoce.

Żeby się tutaj dostać przeszliśmy przez tajemnicze przejście stworzone dawno temu przez jedną z wróżek, które obdarowały mnie płaszczem.

Gdy siedziałam przykryta puchatym kocem, wpatrywałam się w ogień strzelający w kominku.

Nagle przypomniałam sobie, że dzisiaj jest poniedziałek, a ja nie poszłam do szkoły na moje pierwsze zajęcia.

Podziękowałam zwierzętom za gościnę i opiekę, a one w zamian odprowadziły mnie do mojego mieszkania.

Dały mi kilka prezentów żebym o nich nie zapomniała.

Obdarzyły mnie magicznym wisiorkiem dzięki, któremu mogłam ich wezwać na pomoc w razie potrzeby.

Następnym prezentem od nich był czarodziejski kwiat dawał on zdrowie osobie, która zjadła jeden z jego płatków.

Ostatnim z prezentów, który dostałam od zwierząt był słoiczek czarodziejskich fasolek, jak się później dowiedziałam jeden z kolorów zamieniał osobę, która spożyła dany cukierek w zwierzę odpowiednie do sytuacji. 

Byłam zachwycona tymi podarunkami i zawstydzona tym, że nie mogłam im wręczyć czegoś od siebie.

Zaprosiłam je więc, do środka i poprosiłam, żeby na mnie poczekały w pokoju dziennym.

Kiedy przyjęły zaproszenie i rozsiadły się wygodzie na kanapie, pobiegłam  poszukać czegoś, co mogłabym im podarować.

Historia magicznego owocuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz