3

2 0 0
                                    

Odchrząknął.

-Zostało wyraźnie powiedziane, że to masz być ty. Nie ja dokonałem tego wyboru –

Moje oczy stały się jeszcze większe niż są w rzeczywistości.

-Nie!

-Jesteś tego pewna? –

-Tak. Nie zgadzam się. I nie zmusisz mnie do tego –

-Ale właściwe w czym problem? – no teraz to już chyba żartuje sobie ze mnie. I robi to mój rodzony ojciec.

-Tato! Ja mam własne plany, cele, marzenia i małżeństwa tam nie ma. Jakbym tak się dobrze zastanowiła, to chyba nigdy go nie było ... i nie będzie. Nie jestem typem uwiązanej, ubezwłasnowolnionej kobiety –

Tata podniósł jedną dłoń w górę w geście nakazującym mi ciszę.

-Ja wiem Lili. Jesteś dokładnie taka jak mama. I chociaż tutaj nie mam wątpliwości, że jesteś jej dzieckiem. Bo co do Rose – spojrzał zza mnie na siostrę – Przepraszam cię Rosie, ale sama rozumiesz –

-Spoko tato. Już się przyzwyczaiłam – Rose leniwie podniosła rękę jak rockman na koncercie wzniecający szaleństwo tłumu. Ledwo się z nami pożegnała i ospale ruszyła na swoje stanowisko – kanapę przed telewizorem.

-Ale skarbie, ja ci tylko delikatnie przypominam : jesteś ode mnie zależna. Nie, nie mentalnie – ale w bardzo dla ciebie bolesny sposób – finansowo! – jego mina mówiła wszystko – szach mat.

Oooo, co to to nie!

-Nie potrzebuję twoich pieniędzy! – ale już w momencie, kiedy wypowiedziałam te słowa, coś zakuło mnie w serduszku. Coś co szeptało mi, że chyba przesadziłam i grzęznę właśnie w bajorku.

-Na pewno? – głos ojca był syczący

-Lili! Nie mów tego głośno! – głos Rose niósł się po domu. Ona już wiedziała z jakim argumentem wyskoczy do mnie ojciec. Ale ja byłam uparta.

-Na pewno! – potwierdziłam. I w tym momencie dotarło do mnie – o fuck!

-Lili Elisabeth Miller! W dniu dzisiejszym kończy się moje finansowanie Twojej kariery w The School of American Balet. Skończyłem właśnie. Informuję, aby była między nami jasność. Od przyszłego miesiąca sama pokrywasz swoje koszty utrzymania w szkole. Jasne? -

O kurwa!
Stałam nadal wpatrując się w twarz ojca. Moja postawa nie zmieniła się ani o jedno wygięcie paluszka. Nawet nie drgnęła mi brew. Ale w środku wszystko we mnie wyło. Ale się wpakowałam!

-Ale ty teraz żartujesz? – nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam – Dlatego, że nie chcę się podporządkować woli patriarchatu, tylko dlatego że jestem niezależną kobietą, karzesz mnie za to? I to w tak podły, małostkowy sposób?

-Skarbie : podły, małostkowy? A ty zdajesz sobie sprawę ile kosztuje Twoje miesięczne utrzymanie w Akademii? Nie? Więc cię oświecę. To jest miesięczny dochód przeciętnej, ze średniej klasy, 4 osobowej rodziny. Czy ty mnie słyszysz Lili? I to ja jestem małostkowy i podły? –

W ojcu wszystko się gotowało. Wiedziałam, że dzisiaj to osiągnie szczyt a jego złość pobije rekord świata. Oj, nie powinnam dużej go testować.

-Tato? Więc nie zmienisz zdania? Albo wyjdę za mąż na Twoich warunkach, albo mi uprzykrzysz życie w każdy możliwy sposób? –

-Tak! –

-Więc mam ostatnią prośbę. Poczekaj chwilkę, ja tylko skoczę po coś do mojego pokoju i zaraz wracam. Wtedy skończymy tą rozmowę ... - i nie czekając na odpowiedź popędziłam do siebie.

Za moimi plecami zatrzasnęły się drzwi od mojego pokoju.
Dopiero teraz mogłam odetchnąć głęboko. Miałam wrażenie, jakbym nie oddychała od dłuższego czasu. Ale nie mogę tak stać i rozmyślać. Muszę działać.
Działaj Lili. No rusz się!

Z szafy wyciągnęłam pokaźnych rozmiarów torbę. Do niej wkładałam wszystko co potrzebne do życia. Ubrania, kosmetyki, ładowarki. Buty, kurtka, parę swetrów. Szybki przegląd biżuterii, wszystko co się świeci i ma jakąś wartość. 

W toaletce miałam trochę pieniędzy. Ok, gotówka jest. Karta też, ale pewnie za chwilę ojciec ją zablokuje.
Torbę z Akademii mam pod drzwiami, więc jeden problem z głowy. Teraz jeszcze zapasowe rzeczy, ocieplacze, pointy, tutu i body do ćwiczeń i spódniczkę do tańca z tiulu.

Szybko, kontrolnie rozejrzałam się po pokoju.
Laptopa nie biorę. Ciężki i w końcu nie będę miała jak go pilnować.
Książek też nie, chociaż ... jedną mogę wziąć. Padło na Alicję ... ta mnie pocieszy.

Gotowe.

Bez zatrzymywania się, biegiem, z tą ogromnych rozmiarów, ciężką torbą dostałam się do drzwi wyjściowych. Kiedy sięgałam po torbę z emblematami SAB z gabinetu usłyszałam poirytowany głos ojca

-Lili, co ty tam robisz? Wracaj tu w tej chwili – ale nie zamierzałam reagować

-Tato, ona chyba właśnie zwiała! – głos Rose to ostatnie co usłyszałam wybiegając z domu.

I tak to właśnie się stało. Tak znalazłam się tutaj. 


Colin

Spędziłem przed komputerem ostatnie 3 godziny. Jeżeli ktoś podejrzewał, że odnalezienie w internecie osoby, którą właśnie potrzeba zidentyfikować jest proste, to się pomylił.

Po wpisaniu w przeglądarkę hasła „Miller koleje" zalała mnie fala zdjęć i artykułów. Na dziś nie interesowały mnie szczegóły techniczne tej firmy, lecz tylko i wyłącznie rodzina.

I tutaj się trochę rozczarowałem. Bo zdjęcia, które widziałem były stare.
Wyglądało to tak, jakby czas dla tej rodziny się zatrzymał. Otwierałem interesujące mnie strony, odsyłacze i linki. Wszędzie to samo.

Rodzina składała się z czterech osób.
Tata, mama i dwie córki.
Między dziewczynkami było 2 lata różnicy – Lili młodsza i Rose starsza. A która mi przypada w udziale? Która jest moją „nagrodą"?
W sumie i tak nie miało to żadnego znaczenia, bo obie sprawiały mało sympatyczne wrażenie. Nie uśmiechały się, miny miały złe, łypały wrogo w obiektyw. Aż mnie otrzepało. Jeżeli widzę takie dzieci w wieku 10-12 lat, to jak wyglądają obecnie? Koszmar.

Pozostało mi nadal szukać zdjęć dziewczyn, w miarę aktualnych. Tu już nie widziałem problemu. Uśmiechnąłem się pod nosem strzelając palcami, które właśnie rozciągałem. 

Przecież w internecie nic nie ginie. Co tam wsadzisz, tam zostaje.

Jak ostatnie parę moich podbojów.
Tych niefortunnych związków, które chciałem jeszcze na siłę mieć, a okazały się kolejnymi niewypałami. I te zdjęcia też straszyły po wpisaniu w przeglądarkę hasła - Colin Willson.

Ok, ale skupmy się jednak na siostrach Miller, w końcu jedna z nich była mi pisana.
I o ile znalezienie tych starszych zdjęć nie było problemem, tak znalezienie aktualnych ... nie bardzo rozumiałem, co tu jest grane?

Kiedy po godzinie nadal nic nie miałem, postanowiłem ratować się telefonem do przyjaciela.

Odebrał po trzecim sygnale. Mocno zaspany, ale po chwili już reagujący przytomnie. Jak go znam, to w między czasie zapodał sobie puszkę energetyka. Tylko one ładowały mu baterie.

-No co tam Colin? Czemu dzwonisz o tej porze? Stało się coś?

-Dave, mam sprawę – chwilę analizowałem sytuację. Zastanawiałem się ile powiedzieć kumplowi. Czy właściwe jest sens mówić mu cokolwiek? – Jeżeli szukam kogoś w internecie i próbuję znaleźć cokolwiek na temat tej osoby, nie wiem, jej media społecznościowe, może bloga, albo tylko zdjęcia, które kiedyś, gdzieś wrzuciła, i na temat tej osoby nie ma nic, ale to absolutnie nic z aktualnych rzeczy, to co to może oznaczać? –

MementoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz