✨Komplikacje✨

81 0 0
                                    

Kasia:

Wstałyśmy o 6³⁰ bo o 8⁰⁰ miałyśmy pierwszą lekcję. Zrobiłyśmy z Julią śniadanie i poszłam obudzić Milenkę. Zjadłyśmy we trójkę posiłek, pomyłyśmy swoje talerze i każda z nas się ogarnęła. Milenka powiedziała że idzie dzisiaj z koleżanką do szkoły i dlatego wychodzi wcześniej. My z Julią wyszłyśmy z domu o 7³⁰.  Gdy  byłyśmy pod szkołą Julia nagle stanęła. Zapytałam się jej:
K- Julia wszystko okej?
J- Boję się tam wejść...
Odpowiedź Julki mnie nie zdziwiła. Też się stresowałam ale nie aż tak jak ona. Przeżyła o wiele gorsze piekło w tej szkole ode mnie... Próbowałam ją pocieszyć:
K- Nic dziwnego że się boisz... Jeśli nie czujesz się na siłach możesz wrócić do domu, a ja wszystko wytłumaczę Pani Satis.
J- Nie chcę cię zostawić. W końcu muszę przełamać ten strach bo im dłużej tym gorzej prawda?
K- Prawda.
Weszłyśmy do klasy i podeszli do nas Kacper, Oskar, Mati, Piotrek i zapytali:
M- I co z Hanią?
K- Nie wiemy, Jak tam weszłyśmy jej mama zaczęła nas obwiniać a zwłaszcza Julię o to że Hania tam leży chociaż gdyby nie ona to Hani by już nie było.
P,- Chwila co? Opowiedz co tam się stało. Wiem tylko tyle że jakiś bandzior ją dźgnął nożem.
K- Gdy wszedł do sali powiedział że jak Hania z nim pójdzie to mi i Julce nic nie zrobi. Powiedziałam mu że nie takiej opcji. Potem rzucił się na mnie i uderzył mnie pięścią w nos. Upadłam na podłogę. Chciałam wstać ale nie mogłam. Kręciło mi się w głowie. Julia chciała nam pomóc ale za bardzo się szarpnęła i ją zabolała złamana kość dlatego znowu się położyła. Przyciągnął Hanię do siebie, coś jej powiedział i pchnął ją nożem. Szybko wstałam z podłogi i ją złapałam zanim upadła na ziemię. Położyłam ją na podłodzę i nic nie robiłam. Byłam sparaliżowana że strachu. Wtedy Julia wstała z łóżka i szybko do nas podeszła. Zaczęła uciskać ranę a mi kazała pobiec po lekarzy. Gdyby nie ona, byłoby już po Hani.
Gdy skończyłam opowiadać, porozmawiałam jeszcze z chłopakami. Julka się w ogóle nie odzywała. Była smutna i przygnębiona. Wszyscy byliśmy, ale ona najbardziej. Po dzwonku do sali weszła pani Satis. Gdy nas zobaczyła podeszła do nas i zapytała się co dokładnie się tam stało. Opowiedzieliśmy jej całą historię w dużym skrócie i po chwili  nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję.

***

Po lekcjach postanowiłyśmy z Julią spróbować jeszcze raz odwiedzić Hanię. Gdy już weszłyśmy do szpitala pokierowałyśmy się w stronę sali gdzie jeszcze wczoraj leżała Hania. Nie było jej tam więc postanowiłyśmy się zapytać personelu szpitala gdzie ją przenieśli. Jak poznałyśmy numer sali poszłyśmy w tamtym kierunku. Widziałyśmy przez szybę że już ją wybudzili. Przy niej siedziała jej mama co niezbyt nas ucieszyło. Zapukałyśmy więc i oby dwie się na nas spojrzyały. Hania szybko odwróciła wzrok, a jej mama podeszła do nas i powiedziała:
Mama Hani- Hania nie chce już z wami utrzymywać kontaktu więc wynoście się z tąd!
K- Ale dlaczego? Możemy z nią chociaż chwilę porozmawiać?
Mama Hani- Czy wy nie rozumiecie że ona nie chce was znać?! A powódu nie musicie znać, po prostu nie i koniec!
Po tych słowach zamknęła nam drzwi przed nosem. Popatrzyłam na Julię a ona na mnie i byłyśmy tak samo zdezorientowane. Nie wiedziałyśmy dlaczego nie chcę nas znać. To było wszystko mega skomplikowane. Julia naglę powiedziała:
J- To przeze mnie nie chcę nas znać...
Chwilę zastanawiałam się nad słowami Julki. Naglę zrozumiałam że chodzi o te sytuację z bandytą. Widziałam łzy w jej oczach gdy patrzyła przez szybę na Hanię. Powiedziałam jej że to nie prawda i że coś mi tu nie gra. Przecież Hania tak po prostu by się od nas nie odwróciła, prawda? Julia powiedziała że wejdzie do mnie po swoje rzeczy i wróci do domu. Tak też zrobiłyśmy. Weszłyśmy do mnie po jej rzeczy i potem poszła do siebie. Milenka właśnie wróciła do domu i od razu zauważyłam że jest coś nie tak. Była cała blada i cała się trzęsła. Zapytałam się co się stało a ona powiedziała że w szkole się źle poczuła, miała nudności i zawroty głowy. Powiedziałam jej żeby wzięła gorący prysznic a ja w między czasie pójdę do apteki po leki. Gdy byłam już w aptece zauważyłam tam Julkę. Podsłuchałam co kupuję i ku mojemu zaskoczeniu kupiła 2 opakowania leków uspokajających. Gdy już skończyłam kupować leki dla Milenki i wróciłam do domu to Milenka leżała już w swoim łóżku wykąpana. Podałam jej szklankę z wodą żeby połknęła tabletki. Leki zaczęły działać i po chwili moja siostra zasnęła. Poszłam do mojego pokoju i zadzwoniłam do Juli bo miałam złe przeczucia do tego, co kupiła w aptece i co zrobiła z tymi lekami. Dzwoniłam parę dziesiąt razy ale ona nie odbierała. Zaczęłam się martwić. Po godzinie od pierwszej próby dodzwonienia się do Juli postanowiłam iść do jej mieszkania i zprawdzić czy wszystko okej. Gdy po 10 minutach doszłam do jej mieszkania zadzwoniłam dzwonkiem. Nic. Zapukałam. Też nic. Więc w akcie desperacji nacisnęłam na klamkę z nadzieją że będzie otwarte. Na szczęście było.
K- Julia? To ja Kasia... Przyszłam sprawdzić czy wszystko dobrze bo nie odbierasz od godziny.
Wołałam do Julki ale nie było żadnej odpowiedzi. Weszłam do jej pokoju i zauważyłam coś co przykuło moją uwagę. Na jej biurku leżało pełno zwiniętych w rulon kartek. Podeszłam do nich i zauważyłam jeden z moim imieniem. Okazało się że to list pożegnalny. Jego zawartość sprawiła że zamroziło mi krew w żyłach.

  Droga Kasiu!

Dziękuje ci za wszystkie spędzone razem chwilę. Dziękuję że zawsze mnie wspierałaś. Jeśli czytasz ten list to znaczy że już mnie nie ma. Proszę cię tylko o jedno. Abyś nigdy się nie zmieniała i byś była taką samą pogodną, radosną, pomocną osobą jaką poznałam. Mam nadzieję że skoro mnie już nie ma Hania się do ciebie odezwie.
Na zawszę wasza
                                                  Julka <3


Gdy przeczytałam ten zaczęłam płakać i przeszukiwać cały dom Juli. Weszłam w końcu do łazienki i znalazłam tam Julkę leżącą na podłodze. Przez chwilę się nie ruszałam. Stałam jakbym zastygła. W końcu się ocknęłam i zadzwoniłam po karetkę mówiąc że Julia wzięła całe opakowanie tabletek nasennych. Dyspozytor pogotowia wysłał do nas karetkę i starał się mnie uspokoić. Powiedział że w takim stanie jakim jestem nie pomogę koleżance. Miał rację. Wziełam się w garść i sprawdziłam czy oddycha. Nie wyczułam oddechu więc zaczęłam resuscytację. Po 5 minutach przyjechała karetka ratownik mnie zmienił i on prowadził resuscytację. Powiedziałam co i jak i jakie leki wzięła. Po 20 minutach resuscytacji udało się przywrócić Juli oddech od razu zabrali ją do szpitala. Zapytałam się do którego ją wiozą a gdy otzrymałam odpowiedź odjechali. Postanowiłam porozmawiać z przyjaciółmi. Cała w łzach napisałam im co się stało. Napisałam do wszystkich oprócz Hani. Chciałam jej to powiedzieć osobiście. Wzięłam listy pożegnalne dla moich przyjaciół i poszłam w stronę szpitala dalej płacząc. Gdy już doszłam do sali Hani jej mama chciała mnie wyprosić  stamtąd ale jej przerwałam mówiąc do Hani:
K- Hania musimy poważnie porozmawiać. Chodzi o Julię.
Hania poprosiła żeby jej mama wyszła z sali bo chciała że mną porozmawiać w cztery oczy. Po krótkich namowach jej mama wyszła z sali i zostałyśmy same. Hania spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach i zapytała:
H- Czy z Julką wszystko w porządku?
Chciałam jej powiedzieć co się stało w jej mieszkaniu ale zaczęłam płakać więc dałam jej najpierw jej list od Juli. Gdy przrczytała list zobaczyłam w jej oczach strach i smutek. Po chwili milczenia zapytała:
H- Czy ona... Czy ona nie żyje?
Zapytała mnie przerażona Hania. Powiedziałam jej co zaszło w jej domu a Hania zapytała mnie:
H- Dlaczego ona to zrobiła?
K- Słowa twojej mamy się na niej mocno odbiły. Już za pierwszym razem była w okropnym stanie gdy rozmawiałyśmy z twoją mamą ale teraz... Ona tego nie wytrzymała... Cały czas mówila że to przez nią nie chcesz się do nas odzywać... Że gdyby nie ona ten wypadek nie miałby miejsca.
H- Co moja mama jej powiedziała za pierwszym razem gdy mnie odwiedziłyście?
Opowiedziałam jej cała historię ze wszystkimi szczegółami. Hania była jednocześnie wściekła i smutną. Powiedziała mi co jej mama opowiedziała jej za historię: że niby my powiedziałyśmy jej mamie że nie chcemy mieć z nią nic wspólnego dlatego tak zareagowała. Nie mogłam uwierzyć że jej własna matka może doprowadzić do takiej tragedii. Hania na skraju płaczu zapytała się mnie czy Julka z tego wyjdzie. Powiedziałam jej że nie mam pojęcia. I że zależy czy długo leżała niedotleniona. Miałam nadzieję że nie i że wszystko będzie tak jak dawniej. Tak na prawdę nic już nie będzie takie samo. Na każdym z nas ta sytuacja zostawi wielką bliznę na naszej psychice a już szczególnie na Juli (o ile się obudzi). Powiedziałam Hani że ja pójdę zobaczyć co z Julią. Opowiedziałam jej jeszcze sytuację gdy Hania miała operację. Jak wraz z Julią czekałyśmy na koniec operacji Julia nie mogła usiedzieć w miejscu. Cały czas chodziła po korytarzu. Gdy już było po zabiegu lekarz powiedział że operacja przebiegła pomyślnie i powiedział też by Julka wróciła do sali. Gdy już się położyła na łóżku i adrenalina spadła to żebro przez ciągłe ruszanie się zaczęło boleć ją bardziej niż podczas samego łamania. Musiała dostać podwójną dawkę leków przeciwbólowych i nasennych żeby przestało ją boleć. Na samą wzmiankę o tym incydencie mimowolnie się uśmiechnęłam i poleciało mi kilka łez. Wyszłam z sali a mama Hani spojrzała na mnie krzywo i weszła do swojej córki. Napisałam Milence że dzisiaj późno wróce do domu albo wcale. Napisałam jej też że jak tylko będę w domu to jej wszystko wytłumaczę. Usiadłam na krześle przed blokiem operacyjnym i czekałam na koniec zabiegu...

__________________________________

Dajcie znać co sądzicie o tym. Dzisiejszy dział jest najdłuższy że wszystkich jakie do tej pory napisałam. Mam nadzieję że przypadł wam do gustu i przepraszam że te działy są trochę (bardzo) brutalne. Ale mam nadzieję że wam się podoba. Ja nie przedłużam i żegnam się z wami.
Pa pa ❤️🫶❤️

Waksy:Tragedia szkolnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz