-LILY! – na głos Camerona podnoszę się do pionu.
Nie obchodzi mnie częstotliwość oddechu, wstaje z łóżka ignorując go i próbuję uciec z tej przeklętej Sali. Drzwi są zamykane na noc, to wszystko co jestem w stanie sobie przypomnieć.
Naciskam klamkę
Raz
Drugi
I trzeci
I czwarty
I piąty i szósty i siódmy i ósmy i dziewiąty i dziesiąty i kolejny i kolejny i kolejny i coraz gwałtowniej i coraz szybciej i coraz mocniej.
I naprawdę się boję.-Lily! – Cameron próbuje mnie odciągnąć od drzwi, ja zapieram się na małej, biednej klamce.
Ktoś naprawdę silny łapie mnie za ręce i odciąga. Odwracam się, bo wierzę, a raczej mam głupią nadzieję, że to Cameron. Otwieram zapłakane oczy i...
nie myliłam się.
widzę martwe spojrzenie wisielca.
Wydzieram się na całe gardło, padam na ziemię, podsuwam nogi pod brodę, zamykam mocno oczy, błagam swój umysł by ten koszmar się skończył. Abym się już do cholery obudziła. Abym znalazła ukojenie w ramionach przyjaciela. I aby widok jego martwych oczu przestał mnie prześladować.
Chcę nabrać oddech, lecz nie mogę.
Otwieram oczy, czuję sznur na szyi. Rozpoznaję okolicę. Jestem nad moim łóżkiem.
Mocno zaciskam powieki. Pragnę załkać, pragnę krzyczeć, pragnę zabić każdego kto stanął i stanie mi na drodze.
Po ponownym ich rozchyleniu, widzę blondyna z piwnymi oczami, śmiejącego mi się prosto w twarz. On się ze mnie dosłownie nabija.
-Żałosna, wiecznie żałosna Liliya, z potworem zamiast przeszłości...- wzdycha teatralnie.
Kim ty jesteś,
pragnę zapytać, lecz czuję, że z każdą chwilą odpływam coraz to szybciej. On śmieje się, jakbym go rozbawiła. Nachyla się, przez co jakimś cudem potrafię wyczuć bijący od niego zapach wody kolońskiej.
-Twoim potworem, droga Liliyo.
YOU ARE READING
THE dream
FantasyJestem Lily. Skrót od Liliya. Jestem w sierocińcu, mam jednego przyjaciela i (wstydzę się tego mówić) nadzieję. Nadzieje na to, że dotrwam jutra.