XII

0 0 0
                                    

Jej głos jest niski, zachrypnięty, zmarnowany. Jakby błagał o kres, jakby nienawidził oddechu, samej jego idei.

-T o zabrało mi oczy. Wykrwawiłam się w krzakach na śmierć. Ty musisz zrozumieć, g d z i e jesteś, p o c o tu jesteś a zaraz po tym uciec, uciec i za żadne skarby świata nigdy, przenigdy nie wracać. Wy nie macie najmniejszego pojęcia c o to za miejsce. Musisz zrozumieć co was wszystkich ł ą c z y, co potrafi trzysta dwadzieścia trzy osoby razem wzięte. A potem uciec od nich. U c i e c i rozwalić przejście.

Oddycham ciężej niż to w ogóle możliwe. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, czuję, że muszę jej wierzyć. Że m o g ę jej wierzyć.

-wiesz, gdzie jesteś?
 
Po pięciu sekundach lekko kiwam głową, wciąż niedowierzając w to, co się dzieje. W to, gdzie ja jestem. W to, gdzie m o g ę być

-wiesz?

-oh...ah... t-tak, wiem.
 
-Powiesz mi to na samym koniuszku naszej rozmowy. - zarządza kobieta- wiesz czym jest... to?

-Długie, czarne, martwe, z wylewającymi się oczyma...

-podstawy masz, marne, lecz zawsze coś...

-pods...

-D e s m o r t i s, dziecko, tak się zwą- przerywa mi pielęgniarka, akcentując tą przedziwną nazwę- skrót od Desiderium Mortuum, co z łaciny oznacza martwe pragnienie. Stwory te zrodzone są z łez wygnańców. Mają serce wyglądające identycznie jak to ludzkie, lecz ich nigdy nie zabiło i nie zabije. Są to istoty wiecznie martwe, nie mają urodzin, nie starzeją się ani nie odmładzają... Jak atakuje? Najpierw otumania krzykiem, potem jego ofiara ma wrażenie, że ten stwór jest jak legalny i grzeczny narkotyk, taki narkotyk, którego nigdy nie zaznała, lecz czuje jakby nie mogła bez niego przeżyć, więc sama oddaje się w jego ręce. Wtedy monstrum wysysa z niej wszelkie pragnienia, marzenia i dobre wspomnienia, w tym chęć do życia. Następnie ofiara zaraz po tym popełnia samobójstwo, a desmortis zjada jej oczy. Co jeszcze, co jeszcze...

-Nie wiem czy to się liczy, ale... zabiłam takiego. Wcześniej, gdy obudziłam się tu po raz pierwszy...

Milczę, gdy widzę jak pomimo braku oczu i twarzy zalanej krwistą czerwienią, wciąż mogę odczytać emocje z jej twarzy.

Okazuje się, że nie tylko oczy potrafią krzyczeć.

Kobieta marszczy brwi, bierze ciężki oddech.

-Ile ty masz lat, dziecko?

-Dwanaście- odpowiadam zgodnie z prawdą.

Wstrząsa nią to, dosłownie jej lewa ręka drgnęła na sekundę sama z siebie.

-I ty, dwunastoletnie dziecko, chcesz umrzeć?

Nie odpowiem tym razem, nie mam najmniejszego zamiaru.

-Desmortis...- znowuuu ciężko wzdycha- desmortis może zabić jedynie ktoś łaknący śmierci, ktoś kto miał niezliczoną ilość cierpienia w swoim życiu. Osoba, która nieustannie doświadcza cierpienia, która ma w sercu więcej bólu niż nadziei. Te potwory żywią się tym, czego nigdy nie zaznały, że tak powiem naturalnie.

Ja zabijam nadzieję, gdy tylko takowa się zjawi, myślę.

-Czułam spokój- wyznaję.

Pielęgniarka ponownie z trudem przełyka ślinę.

-Mniejsza o to... czy wiesz po co tu jesteś? Po co śpisz w tym sierocińcu?

-Nie mam rodziców, zginęli w wypadku samo...

-masz dziecko rodziców.- westchnęła, jakby próbowała wytłumaczyć mi coś nieziemsko rzeczywistego.

Teraz moja kolej, aby wstrzymać oddech. Co to kurwa znaczy, że niby mam rodziców? Nawet jeśli, co to niby zmienia? Porzucili mnie. Nie kochają mną, oddali mnie do sierocińca.

-Co to ma do kurwy znaczyć?

-To, że jesteś tu by zapomnieć. A ty nie możesz zapomnieć. Widziałaś wisielce? To twoja silna pamięć walczy o przypomnienie. Widziałaś czarną magię? To twoja moc walczy o wolność. Widziałaś liczby? Powtarzające się liczby? Zapamiętuj je, to twój umysł szuka klucza od tej klatki.

Myślę szybko, bardzo, bardzo szybko.

-Dwanaście... dwanaście i-i-i sześć

Pielęgniarka wypuszcza powietrze z ulgą.

-Twoja odpowiedź. Twój klucz, drogie dziecko. Weź najbliższych ci przyjaciół i uciekaj, uciekaj tak jak pamiętają twoje nogi. Teraz fundamentalne pytanie... czy połączyłaś kropki

Ponownie zapominam się i kiwam głową

-T-tak.

-A więc... gdzie jesteś?

Rozglądam się ostatni raz i zapamiętuję tak wiele szczegółów jak to tylko możliwe.

Bo intuicja mi tak podpowiada.

-Dziękuję... jestem w pętli.

THE dreamWhere stories live. Discover now