Przytwierdzona czarnymi pasami u rąk i u nóg. Na uszach mam grube słuchawki, przede mną znajduje się wielka szyba i łóżko wyglądające na operacyjne...
Co się do kur...
Do Sali wchodzą czterech grubych ochroniarzy oraz osłaniana przez nich kobieta wieku średniego... w ogóle nie wyglądająca jak na swój wiek. Ma brązowe, nierówno ścięte włosy, sięgające maksymalnie do ramion. Oczy bez najmniejszej iskry nadziei, bez jednej kropli życia. Chciałyby płakać, lecz... wylały wszystkie łzy. Dziś krzyczą jedynie pustką.
Nicość to jedyne co im zostało.
Jej sylwetka jest okropna, tak strasznie i boleśnie wygłodzona, a skóra pomarszczona bardziej niż u seniora. Na sobie ma tylko męskie majtki i biustonosz. Wszystko w kolorze czarnym.
Nogi, ręce na całej długości pokrywają blizny i siniaki, to samo, jeśli mówić o pustym brzuchu, plecach i niesamowicie widocznych żebrach.
Kobieta nie sprzeciwia im się na żadnym ruchu- mężczyźni traktują ją jak szmacianą laleczkę. Najpierw kładą na stole operacyjnym, następnie na nadgarstkach i kostkach, zaciskają mocno pasy, niczym różniące się od tych moich.
Gdy każdy grubasek od osobna upewnił się, że wszystkie pasy są do niej dobrze przymocowane, wychodzą gęsiego.
Na ich miejsce wchodzi dwóch, po ich ubiorze sądząc, lekarzy.
Do mojego pokoju, również wchodzi dwójka lekarzy. Nie rozmawiają ze sobą, nawet za pomocą oczu.
Jeden z nich zasiada na krzesełku naprzeciw mnie, nie zasłaniając przy tym widoku kobiety.
U niej zaś, jeden z lekarzy, padło na takiego ze śmiesznymi binoklami, przymocowuje do jej biustonosza mały mikrofon zbierający.
Wracając do mnie, drugi lekarz siada obok na małym stołku. Pusto patrzy się przed siebie, pokazując dzięki temu swój jakże wybitny profesjonalizm.
Komiczne.
Do kobiety wchodzi grubcio, z wielką skrzynią na kółkach, odstawia ją pod nogi drugiego lekarza, zaraz po tym- opuszcza salę.
Wszedł i wyszedł.
Do mnie również ktoś wchodzi. Również grubcio, lecz nie ze skrzynią, a z...
...tasakiem japońskim.
Podaje go lekarzowi siedzącego obok mnie i wychodzi.
Zapowiada się ostra jazda...
Patrzę przed siebie.
Kobieta oddycha, jak gdyby z przymusu, podnosi i opuszcza klatę piersiową od niechcenia.
Lekarz dwa otwiera skrzynię. Dostrzegam wystające śrubokręty, wszelkie rodzaje noży i przyrządów chirurgicznych.
I proszę jakąkolwiek siłę wyższą, by moje przeczucia nie okazały się prawdą, by za nic w świecie się nie spełniły.
Nawet jeśli i tak jestem pewna, do nieuniknionego.
Wzrok zawieszam na lekarzu grzebiącym oczyma w cholernej, czarnej i jakże kurwa głębokiej skrzynce.
Znalazł. Wyciąga. Doskonale wiem co to jest. Co ten sadysta trzyma w ręce.
Spoglądam na kobietę. Na wyssane z niej życie, do ostatniej kropli. Na jej wewnętrzną śmierć, na tą ruinę, z której wygrzebano każdy istniejący diament.
Na słuchawkach czuję jej coraz cięższy oddech. Ona wie, że nie może uciec i wie co za chwilę ją czeka.
Jest taka...
...słaba.
-K-kocham cię, m-m-mój aniołku...- szepcze w powietrze. Słyszę to idealnie. Po to dostałam przeklęte słuchawki.
A jej szept...
Z niego litrami wylewa się zrezygnowanie, pragnienie śmierci, wiedza o niemożliwej ucieczce. Nutka akceptacji? Akceptacji takiego...
...stylu życia, do cholery...
YOU ARE READING
THE dream
FantasyJestem Lily. Skrót od Liliya. Jestem w sierocińcu, mam jednego przyjaciela i (wstydzę się tego mówić) nadzieję. Nadzieje na to, że dotrwam jutra.