Obydwoje wybieramy miejsca z brzegu, naprzeciwko siebie. Cam zasiada od ściany, ja tyłem do drabinki.
-A więc? - Widzę nieskończony strach w jego zielonych oczach. -Słucham cię, Lily.
On wie, że ja jestem inna, że jakimś cudem wiem więcej, czuję więcej, pamiętam więcej. On też im nie ufa, on wie, że jeśli chce żyć, ma słuchać się mnie.
Tak bardzo nie chcę, aby się bał. Gdybym mogła, zabrałabym od niego wszelki ból, który tak zawzięcie przede mną ukrywa.
-Cameron... ty mi ufasz, prawda? - doszukuję się odpowiedzi w jego szmaragdowej książce.
Nie widzę wahania. Nie musi używać słów. Ja wiem, że tak jest, widzę to, jak gdyby wypisane drukowanymi literami.
-Jest źle - Cameron chowa głowę w rękach. Nawet nie śnię o zaprzeczaniu -jest tragicznie -bełkocze w dłonie. A ja znów ni myślę by go poprawiać.
Nagle podnosi głowę opierając ją na dłoniach.
-Nawijaj, księżniczko.Przewracam oczami na to głupie przezwisko.
-Jest koszmarnie...- zaczynam i od razu słyszę stękanie osoby siedzącej naprzeciw mnie, osoby, której zadaniem jest tylko, kurwa, słuchanie.
Ten imbecyl rozumie nagle, że jestem za cicho. Podnosi wzrok, a pomiędzy nami staje niezręczna
cisza
trwająca
na
oko
kilka
stuleci.-A co się stało z „Cameronku, ufasz mi? Proszę zapewnij mnie, iż mi ufasz, iż podążysz za mną niezależnie od dalszych ruchów tego przeklętego długop... ała!
Cameron przestaje używać piskliwego głosu dopiero, gdy obrywa w zakuty i tak brzydki łeb.
-Powinnaś być mi bardziej wdzięczna...- obraża się jak małe dziecko, krzyżując przy tym ręce. Opada na oparcie krzesła, zsuwa się nieco do dołu. Pokazuje, że go u r a z i ł a m.
Chyba uratowałam z tego pierdolonego dołka ty jeba...
-dla ciebie zostawiłem normalne i spokojne życie na zakręcie...- wzdycha teatralnie ciężko- i to na jednokierunkowej! - wyrzuca ręce w powietrze, patrzy na mnie oburzony.
-Czy mógłbyś mi proszę wyjaśnić, jakim cudem wciąż zadaję się z takim półgłówkiem jak ty?
-Wiesz... mam te swoje, jak to się mówi... atuty! Moje dobre geny i pewnie trudno jest ci się oprz...
-Och, błagam, zamknij się.
Poskutkowało.
Teraz najgorsza część.
Niewiedza jest zdecydowanie wygodniejsza od prawdy.
Cameron spoważniał. Muszę wykorzystać ten moment, póki nie rzuca debilnymi tekstami.
Ale ja naprawdę nie chce zabijać tego uśmiechu.
-Miałam sen. Przeokropny sen, zagnieździł się w mojej pamięci i mam przez to wrażenie jakbym naprawdę była tam dzisiejszej nocy. – biorę drżący wdech, przed nim nie muszę udawać- obudziłam się pierwszy raz. W głowie powtarzały się słowa „obudź się" w kółko i w kółko. Czułam się obserwowana, czułam, że jest niebezpiecznie. Najpierw było światełko, które po chwili zgasło, potem 12 gwałtownych szarpnięć klamką, a na końcu drzwi wyleciały na ścianę i roztrzaskały się na wszelkie strony, na milion drzazg. Wszyscy się obudzili i zaczęli krzyczeć. Ja i ty weszliśmy pod moje łóżko...
-Wszedłem do tamtego syfu?!
Poddaję się.
-O dziwo, było czysto.
-Wtedy zrozumiałaś, że śnisz?
-Cameron ostrzegam po raz nie wiem który, ale...
-czwarty.
Zabiję go zaraz, nie ręczę za siebie.
-Teraz to będzie piąty, za te oczy. Kurwa, jak one świecą się normalnie... Li, czy to, aby na pewno jest...
ŚWIECĄ SIĘ
YOU ARE READING
THE dream
FantasyJestem Lily. Skrót od Liliya. Jestem w sierocińcu, mam jednego przyjaciela i (wstydzę się tego mówić) nadzieję. Nadzieje na to, że dotrwam jutra.