XIX

0 0 0
                                    

Lekarz jako pierwsze narzędzie cholernych tortur wybrał haczyk wędkarski z zadziorem. Wiem co ma zamiar zrobić.

Jeden: wbije ją pod skórę, w miejsce, gdzie znajduje się najmniejsza liczba naczyń krwionośnych, czyli na bardzo dobry przykład przestrzeń między palcami; dwa: przebije na wylot po drugiej stronie miejsca wbicia; trzy: pokręci nią chwilę dla większego dyskomfortu i bólu; cztery: bardzo, bardzo, bardzo powoli zacznie wyciągać żyłkę. Sęk w tym, że wyciąganie boli niemiłosiernie, jako że ostrze posiada specjalny, odosobniony zadzior- mały ząbek skierowany w przeciwną stronę niż ostrze haczyka. Po wbiciu go dajmy na to pod skórę, praktycznie niemożliwe jest wyciągnąć go bez większych uszkodzeń tkanki. Jest to cholernie bolesne i

skąd ja to kurwa wiem.

Jak zapowiedziałam, tak się dzieje.

Kobieta ta, ma piękny głos. Najpierw krzyczy ze wszelkich sił, lecz jest tak słaba, że teraz jedynie wypuszcza drżące powietrze. Nie ma siły przestać i nabrać tlenu w płuca.

A ja to wszystko słyszę.

Łzy zlatują z mych oczu, niekontrolowane, ręce i nogi chcą się wyrwać, przez co wyczuwam kolejny pas na brzuchu.

Widzę, jak haczyk wchodzi pod skórę, widzę, jak kobieta walczy ze sobą, by nie poruszyć dłonią. Po ruchach i skoncentrowaniu lekarza, mogę stwierdzić, iż jest już profesjonalistą. Wszystko robi bardzo powoli,

Technik tortur i skurwysyństwa wyższego.

Nie jestem osobą wrażliwą. Nie płaczę, gdy widzę potrąconego kotka na ulicy, czy płaczące dziecko.

Ale w tej chwili, widząc to nieludzkie okrucieństwo, znów jestem tą małą dziewczynką, skuloną w kącie pod łóżkiem, bojąc się wyjść do Jasmine.

Tą malizną, która nie wierzy w utratę rodziców.

W śmierć ojca, w śpiączkę matki.

Ja zaczynam płakać...

JA, LILIYA SMITH...

Ja płaczę...

Bo ona cierpi.

Bo ona cierpi i cierpi i cierpi

tak bardzo, że cierpię i ja.

I czuję się słaba.

I nie wiem, dlaczego, lecz winna.

Ręce same zaczynają się wyrywać.

Coś podpowiada mi by nie zamykać cholernych oczu.

Płaczę martwą krwią.

Bo pragnę umrzeć.

Bo nie chcę żyć.

Bo czuję się winna.

Bo chcę uciec.

Bo chcę jej pomóc.

Bo nie mogę jej pomóc.

Bo cierpię ja.

Bo widzę jej ból.

Bo pragnę się zabić.

Bo pragnę by mi to zrobili.

Bo nienawidzę tego,

że tu jestem,

że to mogłaby być moja wina.

Bo to ja mogłam zesłać na nią to cierpienie.

Bo ona i tak już jest martwa.

Bo ja bym chciała być na jej miejscu.

-WYPUŚĆCIE JĄ KURWA!

Krzyczę i krzyczę.

Krzyki zamieniają się w coś tak niewyobrażalnie żałosnego, iż nikt by nie zorientował się, że ja jestem ich właścicielką.

Błagam. Błagam. Błagam i błagam.

-PRZESTAŃCIE -próbuję krzyknąć.

Z mych ust wychodzi kolejna wiązanka przekleństw.

-BŁAGAM, KURWA...- wyję krzykiem.

Ale to nic nie daje.

-BŁAGAM!

Krzyczymy razem.

Ja i kobieta.

Obie błagamy.

Obie umieramy.

Obie nie oddychamy.

THE dreamWhere stories live. Discover now