Budzę się zaraz chwilę po. Już na dole. Widzę trzech ochroniarzy, oczy otwierają się szerzej, adrenalina buzuje w żyłach.
-Jedziesz na kontrolę z tym - pokazuje brodą na moją lewą rękę. Ma niski głos, bardzo nieprzyjemny dla słuchacza.
I co, że niby mam im zaufać?
Podsuwam się pod szczebelki klatki po drugiej stronie od wyjścia.
Nie ma opcji, że im zaufam.
Znowu zabiorą mnie do t e g o pokoiku.
Patrzę się na nich. Po prostu patrzę, skulona jak mały kot.
Tak żałośnie...
Jak tamtego dnia pod łóżkiem, gdy Cameron pierwszy raz wyciągnął do mnie rękę. I ten jego uśmiech. Pamiętam...
Cameron...
To jest tylko sen...
Znowu...
Mimo, że wiem, gdzie jestem, nie mam najmniejszego zamiaru do nich podchodzić.
Nie.
Jeden z nich wchodzi do klatki.
A ja żałośnie zaczynam skomleć jak pierdolony szczeniaczek.
Jego zbytnio to nie rusza. Próbuje mnie złapać, lecz nagle moje ręce zaczynają świecić się na zielono.
I żałuję.
Nie wiem, dlaczego, ale pragnę cofnąć czas.
Adrenalina utrzymuje mnie na nogach, lecz coś mówi mi, że nie na długo.
Jeden ochroniarz wychodzi, drugi wchodzi z dziwną... pałką.
Z dziwnym zakończeniem. Długą. Metalo...
Obrywam prądem.
YOU ARE READING
THE dream
FantasyJestem Lily. Skrót od Liliya. Jestem w sierocińcu, mam jednego przyjaciela i (wstydzę się tego mówić) nadzieję. Nadzieje na to, że dotrwam jutra.