PIERWSZE (PONOWNE) SPOTKANIE

199 25 4
                                    

Wyjeżdżam na tydzień do babci dlatego kolejne pojawią się dopiero po moim powrocie ;) Miłego czytania :D

Kiedy się odwróciłam ujrzałam ogromny pokój. Na środku znajdowały się dwie kanapy i kilka foteli, umieszczonych dookoła szklanej ławy. Na wprost mnie siedział ten sam blondyn, który rok temu śmiał się z Belcią z powodu niskiego pochodzenia Rii. Dobrze, że ona tego nie słyszała! Na to wspomnienie zalała mnie fala złości i pomyślałam, że dobrze, iż ubrał czarny garnitur z koszulą w tym samym kolorze, bo będzie od razu gotowy na swój pogrzeb, jeśli znowu coś takiego usłyszę.

-Może usiądziesz. – podniósł wzrok z nad jakiś kartek. – Aaaa... To ty. – uśmiechnął się drwiąco. Czyli jednak mnie pamięta... - Teraz też będziesz na mnie krzyczeć?

-Tylko jak mnie PAN sprowokuje. – uśmiech mu się poszerzył, gdy kładłam nacisk na słowo „pan".

-W takim razie niech PANI usiądzie. – poczułam, że usta mi lekko drgają. On mnie przedrzeźnia, a ja się uśmiecham! Co ze mną jest nie tak? Nerwowo poprawiając bluzkę, usiadłam na fotelu naprzeciw niego. Na chwilę, przestał patrzeć mi w oczy.

-Czy to jest moja koszulka? – spytał tak poważnym tonem, że prawie zaczęłam przepraszać. Powstrzymałam się w ostatniej chwili i wysunęłam brodę do przodu.

-Może. – chyba zdziwiła go moja odpowiedź, bo uniósł jedną brew.

-Nie tylko krzyczysz na mnie i negujesz moje polecenia, ale jeszcze kradniesz moje rzeczy?

-Skoro to są pańskie rzeczy to może należałoby ich lepiej pilnować, a nie zostawiać gdzie popadnie. Och, zapomniałam, że PAN ma od tego ludzi prawda?! – mina mu zrzedła, a ja kontynuowałam – Czy kiedykolwiek PAN po sobie sprzątał? – nastąpiła chwila ciszy – Tak właśnie myślałam.

Po kilkunastu sekundach przestał patrzeć na mnie jakby chciał mnie udusić i cieszyć się tym. Znowu założył „maskę" obojętności.

-To nie jest PANI sprawa. Przejdźmy do rzeczy. – każde słowo dobitnie cedził przez zęby. Co było w tym facecie, że wystarczyła jedna iskra i ja wybuchałam? Zapatrzył się chwilę na moją (jego) koszulkę. Nagle wykrzywił usta jakby chciał się uśmiechnąć. Unoszę brew. – Zawsze chodzi pani w cudzych rzeczach czy moje są takie wyjątkowe? – unosi prawy kącik ust. Pytanie zbiło mnie z tropu, ale starałam się tego po sobie nie pokazać. Nie nadążam za tym facetem...

-Arogancki jak zwykle – szepnęłam do siebie po czym głośniej dodałam - Och, proszę nie robić sobie nadziei. Chodziłam już w męskich rzeczach. – uśmiecham się czarująco – To nie jest mój pierwszy raz.

-Aż jestem ciekaw, żeby spytać o ten pierwszy raz. – leniwy uśmiech pojawia się na jego twarzy, a ja się rumienię, bo przez chwilę mam wrażenie, że jego wypowiedź wcale nie dotyczy ubrań... Całe szczęście słyszę pukanie do drzwi. Chwilę później pojawia się w nich głowa siostry „arogancika".

-Fotograf czeka już tylko na ciebie. – mówi uśmiechając się od ucha do ucha. Wyciąga zza pleców moją bluzkę – Zdążyłyśmy ją wyczyścić i wysuszyć.

-Ty to zrobiłaś? – pyta rozbawiony książę.

-Ja pomagałam! – odpowiada lekko urażona i pokazuje mu język. Rzuca we mnie ubranie, znacząco spoglądając na brata. Po 15 sekundach do niego dociera o co jej chodzi, więc wychodzi. Szybko się przebieram w obawie, że wróci. Gdy wychodzę widzę, jak Lea siedzi „na barana" u brata.

-Odprowadzimy cię. – mała uśmiecha się jeszcze szerzej.

Sebastos wygląda ta beztrosko i wesoło. W ogóle nie przypomina tego palanta sprzed chwili. Prowadzą mnie chwilę ciemnym korytarzem. Lea oczywiście cały czas narzeka, że wszystko ją omija, a następny konkurs będzie dopiero a 10 lat. Zatrzymujemy się przed pozłacanymi drzwiami. Lea „zsiadła" z księcia. Zaraz po wejściu zostałam popchnięta przed obiektyw na tle białego płótna. Fotograf (bardzo znudzony) mówi mi , żebym się usadowiła na krześle barowym i zaczęła pozować. Staram się robić co mi każe. Światło mnie trochę oślepiało więc patrzyłam w drugą stronę. W ICH stronę. Książę opiera się o ścianę z założonymi rękami, a Lea wpatruje się we mnie z tęsknotą... i uwielbieniem? Nagle przychodzi mi do głowy pewna myśl. Przepraszam fotografa i idę do Lei, biorę ją za rękę i wciągam na krzesło barowe. Mała w końcu promieniuje szczęściem, a ja ukradkiem dostrzegam zdziwienie w oczach jej brata. Stoję za krzesłem i obejmuję Leę serdecznie. Obie szczerzymy się do obiektywu. Po wybraniu zdjęcia, Lea na pożegnanie mnie wyściskała, a książę uścisnął moją dłoń. Odchodząc szepnął mi do ucha: „Dziękuję". Przyjemny dreszcz przebiegł przez moje ciało.

Bezmyślnie szłam za Margo do innych dziewczyn, gdy wyrwał mnie z zamyślenia jej głos:

-Spryciara z ciebie, pomimo tego, że nie wyglądasz. – zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc, więc wyjaśniła: - Żadna nie wpadła na to, żeby użyć jego siostry do przypodobania się mu.

-Ja tego nie zrobiłam dla niego, tylko dla Lei! – piorunuje ją wzrokiem, a Margo nie ukrywa zdziwienia.

Przez resztę drogi panuje cisza.

ig

Kryształowa królowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz