NOWE WIADOMOŚCI

93 10 2
                                    

-Wstawaj! – uderzyłam Zeusa poduszką w głowę.

-Ja nie muszę. – wymamrotał i przewrócił się na drugi bok.

-Ygh! To przynajmniej mi powiedz czy dobrze wyglądam. -na chwilę oderwał głowę od poduszki i obrzucił uważnym spojrzeniem moją białą sukienkę przed kolano, odcinaną w pasie, bez ramiączek i złote sandały na wysokim obcasie.

-Powinnaś częściej chodzić w sukienkach. -odpowiedział i znowu się położył. Uśmiechnęłam się, gdyż w ustach Zeusa był to komplement. – Tak w ogóle to dla kogo się tak stroisz?

-Dla siebie. – pokazałam mu język.

-Jasne... Dla księcia czy Seana? Bo się trochę pogubiłem... -zastanowiłam się chwilę nad jego słowami i stwierdziłam, że nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Książę przecież flirtował ze wszystkimi, a z kolei Sean mnie nie lubi... Prawdopodobnie obaj się mną bawią, a ja traktuje to wszystko na poważnie...

-Ja też. – szepnęłam przed wyjściem z pokoju.

Idąc na obiad wciąż myślałam o słowach Zeusa. Po wczorajszym balu, śniadanie mogliśmy zjeść w swoich pokojach, więc dopiero teraz miałam szansę zobaczyć ich obu. Trochę się denerwowałam, ale zobaczyłam moje przyjaciółki i od razu poczułam się lepiej. Podczas jedzenia pilnowałam się, żeby nie patrzeć na księcia. Całe szczęście Sean nie pojawił się na obiedzie, bo musiałabym podwoić starania, a tak miałam jedno zmartwienie odłożone na później. Jednak moje myśli krążyły wokół niego. Co teraz robi? Czemu nie przyszedł? Czy się obraził, że nie poszłam z nim na ten spacer? Z zamyślania wyrwała mnie Ria, która opowiedziała mi o ich tańcu z Zeusem, o tym, że byli dla siebie mili, co wymagało od nich wielkiego wysiłku i że nie pomylili kroków. Belcia pytała resztę dziewczyn kto już byłna randce z księciem. Nachmurzyła się, gdy dowiedziała się, że nie jest jedyna, ale zaraz jej przeszło, gdy wyciągnęła od nich, że tylko z nią się całował. Dobrze, że to było pod koniec obiadu, bo inaczej nic bym nie zjadła.

Po obiedzie poszłyśmy z Margo do różowego pokoju. Dziennikarze zadali nam kilka pytań dotyczących przygotowań jak i samego balu. Nie pamiętam co odpowiedziałam, gdyż przed oczami wciąż miałam obraz Belci całującej księcia. Bleee. Wracając do pokoju wpadłam na Leę.

-Gotowa? – jej entuzjazm był zaraźliwy.

-Na co?

-Obiecałaś, że pójdziesz ze mną na lody! – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

-Ach tak! Rozmawiałam o ty wczoraj z twoim bratem...

-Niestety coś go zatrzymało więc będziemy we dwie. – coś? Czy ktoś?

-Nic nie szkodzi. – odwzajemniłam uśmiech.

-To może pójdziemy gdzie indziej? – zacisnęła ręce w piąstki i przyciągnęła je do siebie. Oczy błyszczały jej jak klejnoty.

-Pewnie. – odparłam niepewnie. Tyle jej wystarczyło, żeby ciągnąć mnie za rękę chyba na trzecie piętro. Aczkolwiek nie byłam pewna, ponieważ wyłożone czerwonym dywanem schody zaczęły mnie się zlewać. Zatrzymałyśmy się dopiero przed małymi, mahoniowymi drzwiami.

-Zamknij oczy. – popatrzyłam na nią jak na kosmitkę. -No zrób to bo inaczej nie będzie takiego efektu.

Zrobiłam więc o co prosiła. Położyłam dłonie na jej ramionach, wcześniej odsuwając nieco jej miodowe włosy, sięgające łopatek. Pomału przesuwałyśmy się do przodu. Dwadzieścia cztery kroki później trzynastolatka „pozwoliła mi"(jak to beznadziejnie brzmi?! Jak mogłam upaść tak nisko, że TRZYNASTOLATKA mi na coś pozwala?) otworzyć oczy. Zaparło mi dech w piersi. Znajdowałyśmy się w oranżerii. Wszystkie ściany były oszklone. Po prawej stronie wśród gęstwiny drzew znajdowało się małe oczko wodne z małymi rybkami. Na wprost rozciągały się egzotyczne kwiaty i świecące girlandy, a po lewej w kącie stał... Duży fotel? Obok biblioteczki? Podeszłam i usiadłam w nim, żeby sprawdzić, czy istnieje naprawdę. Był zaskakująco miękki i wygodny, a siedząc w nim można było podziwiać z góry wiszący most, znajdujący się za oknem. Faktycznie wyglądał pięknie, jakby bajkowo, magicznie. Jednak moją uwagę przykuło ogromne drzewo pełne lampionów i wstążek przyczepionych na gałęziach, do którego prowadził most.

-Drzewo nadziei. -szepnęła za mną Lea. Odwróciłam głowę w jej kierunku.

-Nadziei? – zaskoczyło mnie to. Wszyscy mówili tylko o wiszącym moście, ale o drzewie nikt nawet słowem nie pisnął.

-Tak. Kiedy wydaje ci się, że twoje marzenie czy życzenie jest niemożliwe do spełnienia, możesz przyjść tam i powiesić lampion albo wstążkę. Nie każdego stać na lampion. -otwierałam już usta, żeby zadać jej pytanie jednak uprzedziła mnie: - Nie, nie każdy może tak sobie tu wejść. Trzeba uzyskać odpowiednia przepustkę. Chyba, że mieszka się w pałacu.

-Czemu? – wzruszyła ramionami.

-Rodzice nie chcieli, żeby kręciły się tu całe pielgrzymki ludzi.

-Fajnie tu nie?

-Tak...

-To jego ulubione miejsce. – Nie musiałam pytać kogo ma namyśli. Oczywiście mówiła o bracie.

-Wiesz... On jest bardzo zamknięty w sobie. Prawie w ogóle nie pokazuje emocji. Chyba, że wygłupia się ze mną... - popatrzyła na mnie. – A przez ciebie był zły... -gorączkowo zrobiłam sobie w myślach listę rzeczy, za które mógłby być zły. -W życiu nie widziałam, żeby się śmieszniej zachowywał. W ogóle nie chciał mnie słuchać, a gdy na rodzinnej herbatce pomylił sól z cukrem i popluł się herbatą, zamknął się w swoim pokoju na kilka godzin. – wybuchła szczerym, niehamowanym śmiechem. Tez bym to zrobiła jednakże bardziej nurtowało mnie pytanie:

-Kiedy to było?

-Hmmm.... Jakoś po pierwszym odcinku. – chciałam zapytać o coś jeszcze, ale musiałam się przygotować przed eliminacjami. Postanowiłam, że jeszcze wrócę do tej rozmowy. I do tego miejsca. Jeśli mnie nie wyrzucą.... Jeśli...

Kryształowa królowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz