Part 13

248 86 15
                                    

Maddie

Usiadłam na ławce przed domem. Nie chciałam patrzeć im wszystkim w oczy. Wiedziałam, że później między mną, a Avą będzie dobrze. Wyjaśnie jej wszystko jak wróci od taty.

Czuje się okropnie. Moja przyjaciółka myśli, że przespałam się z jej prawie-chłopakiem.

Poczułam, że ktoś się do mnie przysiadł. Obróciłam głowę o dziewiędziesiąt stopni.
Siedział tam Jill.

-Idź stąd - poprosiłam, chowając twarz w dłonie. Jak trochę ochłonę i wrócę do domu, to zmyję makijaż, a raczej jego pozostałości.

-Wiem jak się czujesz...- poczułam jak kładzie rękę na moim ramieniu.

-Chcę zostać sama! - podniosłam ton głosu, na co się skrzywił i zabrał dłoń. I tak miałam ją zrzucić.

-Maddie, nie musisz tego tak przeżywać.

-Nie muszę, ale wyszłam na świnie! Jesteś prawie-chłopakiem Avy, a to moja przyjaciółka...

-Jak to prawie? - przerwał mi.

-No, podobasz jej się! - powiedziałam, gestykulując. - nie tylko jej - mruknęłam.

Spojrzałam w zupełnie inną, odwrotną stronę niż wcześniej, żeby niezauważył, że posmutniałam.

Nie wyszło. Złapał za mój podbrudek i spojrzał mi w oczy. Widziałam jak jego wargi drżą.

-Maddie, wszystko będzie dobrze.

Zbliżyłam się do niego i pocałowałam.
Przez ułamek sekundy myślałam, że to dobry pomysł.

Szybko oderwałam się od jego ust i uciekłam. Tak, po prostu uciekłam. Jestem tchórzem!

Jill

Nie wierzę... nie wierzę w to, co przed chwilą miało miejsce. Pocałowała mnie? MADDIE? Niemożliwe!

Niespodziewałbym się tego nigdy w życiu. Gdyby ktoś powiedział mi wczoraj, że będę się z nią całował - nie uwierzyłbym.

Położyłem dłonie na karku i oparłem się głową o ścianę. Musiałem pomyśleć.

Czy podobało mi się to? Nie wiem. Nic nie wiem. Czuje się nie fair wobec Avy, ale przecież nie jesteśmy razem i to Mad mnie pocałowała!

Moją bitwe myśli przerwał hałas, dobywający się z krzaków.

Niepewnie wstałem i powoli podeszłem bliżej. Sięgnąłem po gałąź, która leżała na trawniku i walnąłem w krzak.

Odpowiedział mi cichy jęk. To zwierze, czy człowiek? Walnąłem jeszcze raz.

-Możesz mnie nie bić? - zza krzewu wyłoniła się Isabelle. Krzyknąłem na jej widok.

-O matko! Co ty tam robiłaś? - zapytałem.

-Eee... - podrapała się po głowie. - załatwiałam się.

-Co? Czemu?

-Łazienka zajęta - dziewczyna zaczęła się śmiać.

-Przestań ściemniać - rozkazałem. - Kto cię tu wysłał i po co? Katie? - wypytywałem się.

-Nie twoja sprawa, dupku - fuknęła.

Byłem pewny w stu procentach, że przysłała ją Katie. Złapałem ją za ramiona i powtórzyłem pytanie.

-Puść mnie, Faris, bo krzyknę, że mnie obmacujesz!

Puściłem dziewczyne i kazałem jej spadać. Postanowiłem pójść się przejść. Wszystko przemyśleć.

Czułem, że moja głowa niedługo wybuchnie. Sam nie wiem, czy mi się to podobało. Ava i tak mnie nienawidzi.

Chłopie, o czym ty myślisz?! Ona jest całym twoim światem i tak po prostu, po jednym pocałunku Maddie ma być ważniejsza?

Przechodząc koło parku zobaczyłem dziewczynę, która siedziała na brzegu fontanny i... płakała.

Podeszłem do niej.

-Maddie? Co tu robisz? - zapytałem, siadając na tyle daleko, żeby znów mnie nie całowała.

-Myślę, czy dobrze zrobiłam.

-Z pocałunkiem? To przez emocje, on nic nie znaczył... - próbowałem ją uspokoić.

-Dla mnie znaczył! - przerwała mi. Wytrzeszczyłem oczy, na to co powiedziała. Ekhm, że co?! Dla niej znaczył! - Kocham cię, Jill - oświadczyła.

Kobieto, proszę, nie komplikuj mi życia. I tak mam dużo problemów.

________________________

Rozdział podoba się?
Gwiazdkujcie, komentujcie. ★★

Is this love?/Zawieszone :(Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz