Rano budzę się z ogromnym bólem głowy, szukam w pamięci jak wróciłam do domu, ale mam pustki. Mrużę oczy i rozglądam się po pokoju zdając sobie sprawę, że wcale nie jestem u siebie tylko u Emmy. Jęczę w poduszkę bo już wyobrażam sobie twarz wściekłego brata kiedy wrócę do domu. Nick jest opiekuńczy, ale często z tym przesadza. Powoli siadam i od razu tego żałuję czując jak kręci mi się w głowie, dlatego kładę palce na skronie robiąc okrężne ruchy. Patrzę na małą półkę obok łóżka i widzę szklankę wody, a obok niej proszek. Rozrywam opakowanie i wsypuję go do cieczy, biorę i wypijam na raz. Dziękuję Bogu za Marthe!
Martha jest czterdziestoletnią gosposią. Nie ma męża, a dwójkę dzieci które zaadoptowała i wychowała jak swoje własne zostawiły ją, nawet nie utrzymują z nią kontaktu. Jest kobietą o złotym sercu, częściej jest dla Emmy jak matka niż tylko gosposia. Mieszka razem z nimi, ma swój własny pokój, łazienkę i malutki salon, do którego może przyjmować gości. Nie jest dla nich tylko gosposią, jada z nimi posiłki i spędzają wspólnie czas. Jest dla nich jak rodzina.
Mieszka tutaj tylko jej matka, starszy brat - Chuck - i oczywiście Martha. Apartament jest ogromny, jak mój dom razy trzy albo cztery. Ojciec zginął w wypadku, a żona odziedziczyła wszystko w spadku. Długo zajęło jej pozbieranie się po tym wszystkim, często widziałam jak siedziała przed oknem i coś rysowała, jednak nigdy nie pytałam co. Kiedy wróciła do świata, otworzyła własną firmę z odzieżą, cały czas spędzony w żałobie okazał się dla niej inspiracją na tworzenia projektów. Jej marka świetnie prosperuje na rynku i nie raz miałam możliwość przymierzenia czegoś z jej kolekcji.
Chuck Black to starszy brat mojej przyjaciółki, łamacz kobiecych serce i przysięgam, że przeleciał połowę miasta jak nie świata. Jest przystojnym brunetem o brązowych oczach i pięknym uśmiechu, a jego wzrok mogę porównać do Damona z Pamiętniki Wampirów. Jest dobrze zbudowany, często chodzi na siłownie, do której nie ma daleko bo znajduje się zaraz obok jego pokoju. Pani Black często mówi, że to cały ojciec, strasznie go przypomina. Potrafi uwieść każdą kobietę, naprawdę, nie ważne czy to piętnastka czy czterdziestka. Kiedyś mieliśmy wspólny epizod, ale nie trwał długo bo po prostu, Chuck nie umiał być tylko z jedną. Nie zdradził mnie w żaden sposób, on zbyt dużo sobie pozwalał względem innych dziewczyn. Teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi, a Chuck nadal jest facetem, który zlicza ile panienek przeleciał w ciągu tygodnia.
Wstałam po cichu nie chcą obudzić Em, która nadal słodko sobie spała. Idę do łazienki wziąć szybki prysznic, żeby chociaż trochę się obudzić. Głowa jeszcze pulsuje, ale znacznie mniej niż wcześniej. Zdejmuję majtki i koszulkę, odkręcam gorącą wodę i do razu wchodzę pod strumień. Mięśnie się relaksują, nakładam na dłoń balsam do ciała i myję każdy skrawek mnie, zapach fiołków drażni moje nozdrza, ale Emma używa tylko takiego. Myję włosy i już czuję jakie mam kołtuny, jęczę bo wiem ile czasu mi zajmie ich rozczesanie. Wychodzę spod prysznica, zakręcam wodę i wycieram ciało w zielony miękki ręcznik, osuszam nim też włosy, zakładam majtki i koszulkę. Nakładam na palec pasę do zębów i chociaż trochę staram się je umyć, ale to gówno dlatego wypluwam i płucze usta płynem. Chwytam w rękę szczotkę i biorę się za rozczesywanie gniazda na głowie. Klnę na siebie, za głupotę ich nie spięcia na imprezie. Po długich męczarniach i wyrwania sobie połowy włosów z głowy oddycham z ulgą, patrzę na swoje odbicie w lustrze i wyglądam trochę lepiej. Nadal mam zmęczony wyraz twarzy, wory pod oczami i bladą skórę do tego, siniaka na szyi. Dotykam obolałego miejsca, a wspomnienia wracają do mnie jak pieprzony bumerang.
Jestem wściekła bo nienawidzę malinek, są okropne i wyglądają okropnie. Dziecinne zabawy. Klnę pod nosem na tamtego mężczyznę, a jednocześnie oddycham z ulgą kiedy zdaję sobie sprawę jak wszystko łagodnie się potoczyło. Koleś mógł mnie kurwa zgwałcić, albo porwać, nie wiem cokolwiek! Kiedy do mnie podszedł nie mogłam go spławić bo był gorący, a jego oczy demona sprawiały, że przyciągał mnie do siebie z każdym ruchem, z każdym wypowiedzianym słowem. Już wiem jak czuła się Ewa w Raju kiedy niegrzeczny wąż kusił ją na zjedzenie jabłka. Ja wczoraj byłam taką Ewą, a on pieprzonym seksownym wężem. Wiem, że coś do mnie mówił, ale byłam zbyt pijana, żeby cokolwiek zapamiętać. Nie robię z tego jakiegoś dramatu bo takie epizody na imprezach to codzienność, jestem pewna, że więcej go nie zobaczę.
Mokre włosy opadają na moje ramiona i sięgają dużo za piersi, nie chce mi się ich suszyć. Idę do sypialni Emmy, która nadal śpi. Ma na oczach to śmieszne gówno, która nie wiem co daje, ale ona tego używa. Biorę z jej szafy czarne spodnie, które szybko zakładam i wkładam za nie koszulkę bo jest trochę za duża, chyba jest Chucka. Zakładam na stopy czarne trampki, wiąże sznurówki i patrzę na swój telefon. Klnę pod nosem zdając sobie sprawę, że jest rozładowany. Całuję w policzek Emme i szybko schodzę na dół po białych schodach, najciszej jak potrafię. Idę w stronę windy, ale słyszę swoje imię dlatego odwracam się i widzę Chucka w czarnym szlafroku i kapciach. Włosy ma mokre i cholera wygląda seksownie z rana, nie to co ja.
-Cześć maleńka, jak się spało? - śmieje się patrząc na mnie, a ja mrużę oczy bo wiem, że teraz kpi z mojego wyglądu. Podchodzi bliżej mnie lustrując mnie wzrokiem, tym pieprzonym wzrokiem Damona! Zagryzam wargę bo kurwa, jest pociągający. -Nie masz stanika, widzę twoje cycki. - wywracam oczami na jego komentarz, poprawiam włosy bo lecą mi na buzię.
-Jakbyś je widział pierwszy raz. - wywracam oczami, a on się śmieje i przybliża do mnie. Jest zbyt blisko mnie, a ja wciągam jego zapach do płuc bo cholera, zawsze dobrze pachnie.
-Chętnie zobaczyłbym je bez tej białej szmaty.. - chwyta w palce skrawek materiału koszulki na moim brzuchu, a ja chcę coś powiedzieć, ale Chuck niegrzecznie wtrąca się w pół zdania. -Masz malinkę? Przecież ty ich nienawidzisz! - jest zaskoczony, podniósł głos i teraz dotyka mojej szyi, a ja jęczę zażenowana.
-Miałam wczoraj na imprezie mały epizod, to tyle. - wzdycham, a on się ze mnie śmieje.
-Na moje oko wcale nie wygląda na mały. - odpycham go od siebie klnąc pod nosem, bo kurwa denerwuje mnie. Wciskam co chwilę przycisk przywołujący windę, a on ciągle się śmieje.
-Zamknij się! - warczę, a potem żegnam go środkowym palcem wchodząc do windy. Odpowiada głośno, że też mnie kocha, a ja kręcę głową śmiejąc się pod nosem.