Kiedy się obudziłam jego nie było obok, a ja zostałam sama po raz kolejny w czterech ścianach. Wzięłam szybki prysznic mając nadzieję, że wszystkie moje obawy spłyną ze mnie jednak tak się nie stało. Mam milion myśli w głowie, których nie potrafię uporządkować. Pierwszy raz dopada mnie strach przed tym co może mi się tutaj stać. Wcześniej nie zdawałam sobie tak bardzo z tego sprawy bo cholera miałam to gdzieś. Teraz widząc go tak emocjonalnie rozpieprzonego boję się do czego może się posunąć. Nie wiem co wczoraj się stało, ale był załamany. Nie chcę wnikać w jego problemy, biznes nie chce mieć z nim nic wspólnego. Muszę z nim porozmawiać i spróbować przekonać do tego, że w niczym mu się nie przydam.
Wyszczotkowałam zęby i założyłam na siebie czarne spodnie, przepatrzyłam szafę w poszukiwaniu bluzy bo to co od niego dostaję zawsze ma wielki dekolt albo jest super krótkie. Nie czuję się dzisiaj dobrze ze sobą, dlatego zakładam na siebie jego szarą bluzę i cieszę się kiedy sięga mi dużo za pośladki. Podoba mi się jej zapach - papierosy i mięta - i nie mam ochoty jej zdejmować. Spinam włosy w wysokiego kucyka podchodząc do drzwi i ciągnę za klamkę jednak ta ani drgnie. Uderzam dłonią w drewnianą powłokę z irytacją bo zdenerwowało mnie to, że jestem tu zamknięta jak szur w pierdolonej klatce.
-Kurwa ciszej. - słyszę warczenie zaraz po tym jak drzwi ustępują i widzę bladego Stylesa. Ma na sobie wczorajsze ciuchy i pełno czerwonej szminki na twarzy, wygląda jak klaun.
-Wyglądasz źle. - komentuje, a on marszczy brwi i patrzy mi prosto w oczy. Jeśli myśli, że tak mnie zastraszy to się grubo myli. Wygląda co najwyżej śmiesznie, ale staram się nie parsknąć śmiechem.
-W dupie mam to co myślisz, czego kurwa walisz w drzwi? - biorę głęboki wdech żeby nie pyskować podczas kiedy on poprawia swoje włosy.
-Muszę z nim pogadać, teraz. - skupię rękawy bluzy palcami bo wiem, że przekonanie tego dupka żeby mnie zaprowadził do Malika będzie trudne. Przyglądam mu się kiedy zapina guziki od białej zmiętej koszuli, on patrzy na mnie z góry, kurwa skłamałabym gdybym powiedziała, że nie wygląda seksownie pomimo podkrążonych i przekrwionych oczu.
-Co będę mieć w zamian? - wywracam oczami na jego debilne pytanie, krzyżuję ręce na wysokości talii i przechodzę z nogi na nogę.
-Proszę cię, to naprawdę ważne. - mówię szczerze, a on unosi lekko brwi ku górze pokazując swoje zaskoczenie. -Wiesz, że ja nigdy nie proszę. - dodaję chcąc go przekonać, a on głośno wzdycha i każe mi iść przodem. Nie mówię żadnego dziękuję bo nadal pamiętam jak mnie poniżył kilka godzin temu. W żaden sposób nie zasługuje na nic z mojej strony. Schodzę ostrożnie po schodach, kątem oka widzę jak trzy sprzątaczki porządkują salon jednak żadna nie zwraca na nas uwagi. Stoję przed wielkimi drzwiami, a Styles chwyta mnie mocno za ramię i każe być cicho, sam zagląda do środka i coś mówi. Chwilę później wpycha mnie do środka i lekko trzaska drzwiami, a ja widzę go jak siedzi w wielkim skórzanym fotelu. W jednej dłoni trzyma pióro, a drugą ma luźno położoną na biurku. Pomieszczenie jest zdewastowane i wygląda okropnie, ale staram się nie zwracać na to zbyt dużej uwagi. Siadam na przeciwko niego i widzę jak mierzy mnie ostrym spojrzeniem.
-Masz na sobie moją bluzę? - pyta mnie i nie ukrywa zaskoczenia, marszczę brwi bo myślałam, że naskoczy na mnie, że mu przeszkadzam.
-No. - wywracam oczami, a później dodaję. -Przyszłam z tobą porozmawiać, chcę wrócić do domu. - mówię poważnie, a on opiera się plecami o fotel i zaczyna obracać pióro między palcami. Głowę lekko przekręca w bok i patrzy mi prosto w oczy. -Posłuchaj bardziej prawdopodobne jest to, że zobaczysz mojego brata pod mostem dającego sobie w żyłę za ostatnie pieniądze jakie ma niż przynoszącego tobie to co jest winny. - parskam śmiechem bo wiem jak źle to brzmi jednak to prawda. Jeśli znów wrócił to nie uda mu się z tego wyjść nigdy więcej. -Poza tym dostałeś to czego chciałeś, przeleciałeś mnie więcej niż raz. Do niczego więcej ci się nie przydam, nie raz wspomniałeś, że jestem niczym. - wzruszam ramionami udając niewzruszoną chociaż w środku trochę mnie zakuło.
-Dlaczego wtedy nie zadzwoniłaś skoro miałaś szanse? - mierzy mnie ostrym przenikliwym spojrzeniem, a ja poprawiam się na fotelu i bawię się końcami rękawów szarej bluzy.
-Nie chciałam narażać żadnego z moich przyjaciół. - mówię bo myślę, że to oczywiste. On prostuje się i opiera łokcie na drewnianym biurku, odkłada pióro i zerka na mnie lekko marszcząc brwi. Widzę jak się zastanawia, intensywnie myśli nad podjęciem kolejnego kroku. -Duszę się tutaj, mam dość siedzenia w czterech ścianach i czekania na to czy jutro nie stanie mi się krzywda. Nie chcę takiego życia i naprawdę marzę o tym, żeby wrócić do siebie. Chcę wrócić do przyjaciół, którzy na pewno się o mnie zamartwiają i do pieprzonej szkoły. Chcę móc normalnie wyjść do sklepu, do klubu czy po prostu pobiegać. - mówię szczerze bo mam nadzieję, że to jakoś mu pomoże w podjęciu decyzji. Nie będę podejmować kolejnej próby ucieczki bo doskonale wiem, że i tak mnie znajdzie. -Z dnia na dzień czuję się tutaj coraz gorzej, moja psychika nie ma się najlepiej i potrzebuję się stąd uwolnić bo do końca oszaleję. - czuję jak bezsilność wzmaga moja łzy, ale nie pozwalam im wypłynąć. Nie mogę pokazać, że jestem słaba do takiego stopnia.
-Gdybym teraz powiedział ci, że jesteś wolna co zrobiłabyś najpierw? - marszczę brwi na jego debile psychiczne pytanie, ale nie zastanawiam się długo i odpowiadam.
-Poszłabym do domu. - wzruszam ramionami, a on jest zaskoczony moją odpowiedzią.
-Nie chciałabyś uciec stąd jak najdalej? Do miejsca gdzie nigdzie nie mógłbym cię znaleźć?
-Takie w ogóle istnieje? - on lekko się uśmiecha i kręci delikatnie głowa na boki, a potem wstaje. Obchodzi mebel i staje na przeciwko mnie, patrzę na niego z dołu kiedy on opiera się o biurko dłońmi chwytając krawędź.
-Dobrze wyglądasz w moich rzeczach. - komentuje, a ja wywracam oczami bo wkurza mnie to, że zmienia temat. -Może masz rację, powinnaś wrócić do swojego życia i zająć się nim. Nie wiem tylko czy powrót do domu jest dobry. - ciągle patrzy mi w oczy, ale ja czekam aż powie coś więcej. -Twój brat, pierdolony ćpun z dnia na dzień więcej w siebie ładuje. Moi ludzie mają go cały czas na oku, odpierdala mu coraz bardziej. - opadam bezradnie plecami na fotel i zamykam oczy bo wiem jaki potrafi być podczas głodu narkotykowego. Zrobi wszystko żeby dostać tego co potrzebuje żeby żyć.
-Poradzę sobie z nim. - odwracam głowę w bok byle by tylko nie mógł spojrzeć mi w oczy. Jednak on chwyta mnie za brodę i kieruje moją twarz w jego stronę, klnę na niego w myślach za to jakim jest władczym kutasem. -To nie pierwszy raz kiedy będę musiała go niańczyć. - podkreślam ostro ostatnie słowo, a on parska śmiechem puszczając moją twarz.
-Dobrze w takim razie, droga wolna. - wskazuje ręką drzwi, a ja uchylam usta ze zdziwienia bo nie myślałam, że to przyjdzie tak łatwo. -Idź bo się rozmyślę. - dodaje, a ja szybko wstaje na te słowa i nie rzucam nawet krótkiego pierdol się idioto, po prosto idę szybko w stronę drzwi. Nie mogę uwierzyć, że mi na to pozwolił. Gdybym wiedziała, że przespanie się z nim będzie przepustką do dawnego życia zrobiłabym to od razu, cóż chociaż seks z nim był naprawdę niesamowicie dobry. Ciężko ktokolwiek będzie mógł go przebić. Ciągnę za klamkę od drzwi wyjściowych jednak ta nie ustępuje, przeklinam pod nosem, a za sobą słyszę ciężkie kroki dlatego odwracam się w stronę Malik. Patrzy na mnie bez emocji, a ja przełykam ślinę bo w mojej głowie pojawiają się myśli, że jednak się rozmyślił. Błagam kurwa nie! -Chciałaś odejść tak bez seksu na pożegnanie? - patrzę na niego wywracając oczami.
-Dostałeś go wczoraj. - mówię zniecierpliwiona bo naprawdę jestem tak blisko żeby się stąd wydostać. Podchodzi do mnie, patrzy z góry dając mi do zrozumienia, że to on tutaj rządzi. Pieprzony dominant.
-Mało mi ciebie. - znów to się dzieje, czas zwalnia i jesteśmy tylko my. Patrzę mu prosto w jego brązowe oczy, a on oblizuje powoli dolną wargę. Jego słowa sprawiły, że chcę mieć go teraz na sobie. Nie myśląc o niczym innym rzucam się na jego usta, a Malik przyciska mnie do ściany. Nie mam w głowie żadnych myśli, jest tam totalnie pusto. Zawsze tak się dzieje kiedy jest zbyt blisko mnie. Z dnia na dzień zaczyna mnie to bardziej przerażać.