Zayn
Chce mnie zostawić? Nie wierzę, to niemożliwe. Przecież te walizki świadczą jednoznacznie, ale dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Wiem, że ją zaniedbywałem, ale musiałem pracować. Zacisnąłem mocno szczękę i to samo zrobiłem z dłońmi. Nie chodzi o to, że byłem zły. Dobra. Na początku jak przyszła do domu miałem ochotę rozkurwić wszystko dokoła, ale teraz jestem zrozpaczony? Smutny, przygnębiony.
-To nie tak jak myślisz, pozwól, że wszystko ci wyjaśnię.. - nie wytrzymałem. Rozkleiłem się na jej oczach jak jakaś pieprzona ciota. - Nie, kochanie proszę nie płacz.
-Dlaczego mnie zostawiasz? Dlaczego mi to robisz?
-Nie zostawiam cię, daj mi to wytłumaczyć. Nie chcę cię zostawić. Nie o to mi chodzi. Duszę się tutaj. Nie pozwolisz mi nigdzie wychodzić samej, coraz częściej cię nie ma. Wszystko tutaj przypomina mi o tym co się zdarzyło. Tak, chcę stąd wyjechać. Chcę opuścić Bradford, chcę opuścić Anglię, ale z tobą. Chcę żebyś wyjechał ze mną. Chciałabym zrobić to już jutro. Jak najszybciej.
-Jak to sobie wyobrażasz, Ana? Tutaj mamy przyjaciół..
-Wiem, że to trudne i zrozumiem jeśli zechcesz tutaj zostać. To jest twoja decyzja i bez względu czy się zgodzisz czy nie ja ją uszanuję.
-Jeśli mnie kochasz to zostaniesz.
-Nie masz prawa stawiać mnie w takiej sytuacji! Kocham cię i dobrze o tym wiesz, ale duszę się tutaj czy ty tego nie potrafisz zrozumieć?!
Kurwa i co mam teraz zrobić. Chcę mieć ją przy sobie każdego dnia, chcę ułożyć sobie z nią życie. Jest dla mnie wszystkim. Jestem zbyt wielkim egoistą, żeby pozwolić jej odejść.
-Dlaczego pachniesz męskimi perfumami? - szybka zmiana tematu.
-To Luke..
-Co kurwa?!!
-Nick chciał się na mnie odegrać i zaprosił go do sobie kiedy ja sprzątałam cały dom. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki bałagan tam panował. Luke chciał, żebym do niego wróciła. Oczywiście powiedziałam, że to niemożliwe. Poprosił żebym go pocałowała.. Powiedziałam, że nie i może liczyć tylko na to, że mogę go przytulić. Zayn, ale proszę cię nie zmieniaj tematu. - chciałem uciec od tej rozmowy. Miałem nadzieję, że odpuści.
Przytuliłem ją do siebie. Siedzieliśmy w ciszy. Oboje tego potrzebowaliśmy. Może to dobry pomysł, żeby opuścić Anglię? Mam sporo odłożonych pieniędzy na kilkunastu kontach. Zawsze odkładałem bo zdawałem sobie sprawę, że kiedyś chcę opuścić ten toksyczny biznes, ale czy jestem gotowy? Gotowy żeby zostawić chłopaków zostawić tą pracę to wszystko? Chcę być z Aną. Jest dla mnie jak tlen. Chciałbym budzić się przy jej boku i zasypiać. Chcę mieć ją na wyłączność.
-Gdzie chciałabyś się przeprowadzić?
-Zawsze chciałam zamieszkać w Miami.
Miami? Brzmi całkiem fajnie. Mógłbym tam kupić jeden z tych wielkich domów z basenem gdzieś blisko morza. Ciągłe chodzenie w letnich ciuchach, Ana w bikini, alkohol, słońce, plaża, spokój i cisza. Przecież i tak miałem zamiar rzucić ten syf i wyjechać jak najdalej stąd.
-Zgadzam się.
-Na prawdę?
-Tak. Wyjedziemy jeszcze jutro. Mam własny samolot. Wylecimy z samego rana.
-Kocham cię.
Gwałtownie wpiła się w moje ust przez co wylądowałem plecami na miękkim materacu, a dziewczyna tuż za mną. Położyła prawą nogę na moim udzie. Kurwa jak brakowało mi jej dotyku. Nie musiała wiele robić, a już mi stanął. Naparłem biodrami na jej nogę.
-Zayn nie jestem jeszcze gotowa.
-Poczekam ile będzie trzeba.
* * *
-Jak to się wyprowadzacie? Ale, że tak na stałe?!
Siedzieliśmy wszyscy w salonie Harrego. Jeszcze tego wieczoru postanowiliśmy zebrać wszystkich i powiedzieć im, że jutro z samego rana wylatujemy do słonecznego Miami. Jestem cholernie podekscytowany.
-Yhym.
Ana siedziała obok mnie uśmiechając się od ucha do ucha. Była szczęśliwa, a ja dawno jej takiej nie widziałem. Cieszyłem się jej szczęściem. Chciałem, żeby ten piękny uśmiech nie znikał z jej twarzy. Kochałem ją taką.
-Przecież to w chuj daleko, stary. Co z twoją pracą?
-Rzucam to. Harry zajmie się wszystkim. Teraz to on będzie waszym szefem.
-Ja? Nie wiem czy sobie poradzę, Zayn. Ja nie wiem czy dam radę. - powiedział drapiąc się po karku.
-Dasz radę. Wierze w ciebie. Zawsze możesz do mnie zadzwonić i zapytać o radę. Służę pomocą.
-Właściwie dlaczego wyjeżdżacie? - Demi.
-Chcemy zacząć wszystko od nowa. W nowym miejscu. - uśmiechnąłem się patrząc na Ane.
-Będziemy was odwiedzać! Boże jak wam zazdroszczę. Będziecie się wygrzewać w Miami, a ja muszę tu ślęczeć w tej dziurze.
-U nas zawsze będziesz mile widziany.
-Kupiliście już dom? Czy może zamieszkacie w jakimś wieżowcu czy coś? - zapytał Louis.
-W zasadzie.. zadzwoniłem tu i tam.. kupiłem dom na obrzeżasz. Cisza i spokój. Co prawda jest tam kilkanaście domów, ale jest blisko do wszystkiego, centrum, plaży, sklepów.
-Jakim cudem? Tak szybko?
-Mam znajomości, skarbie.
-Dziękuję. - wtuliła się w mój bok.
W końcu będę miał Green tylko dla siebie. Z daleka od kłopotów i tego całego gówna. Będzie mi tylko brakować chłopaków, ale od czego jest internet?