Moja głowa waży tonę, moje ciało waży jeszcze więcej, kładę dłoń na czole i mam wrażenie, że płonie. Czuję się jakbym zaraz miała umrzeć, kiedy rozchylam powieki wszystko widzę podwójnie, a mój oddech jest coraz ciężysz. Białe światło razi moje oczy dlatego od razu je zamykam, w uszach słyszę szum i jakieś rozmowy, ale nic nie rozumiem. Ktoś dotyka moich oczu, unosi powiekę, a światło znów sprawia, że czuję się gorzej.
* * *
– Dlaczego się kurwa nie budzi? – znam ten głos zbyt dobrze, słyszę, że jest zdenerwowany, ale nie wiem dlaczego. Chcę otworzyć oczy albo chociaż poruszyć ręką, ale nie jestem w stanie i wtedy dociera do mnie, że coś jest nie tak. – To już drugi dzień, kurwa, mówiłeś, że powinna się obudzić! - kolejne krzyki odbijają się echem po pomieszczeniu w jakim się znajduje.
– Uspokój się, wiesz, że to nie pomoże. – głos dupka z kucykiem sprawia, że mam ochotę wywrócić oczami. Dochodzą do mojego mózgu szpitalne dźwięki sprzętów, jestem świadoma dlatego nie boję się, nie jestem też przestraszona bo odkąd Malik wszedł butami do mojego życia, każdy dzień mogłam traktować jak ostatni.
– Wszystkie badania są w normie, mózg funkcjonuje prawidłowo, serce oraz płuca również... – więc jestem zdrowa, ale się nie budzę. –...wątroba, nerki, jelita i żołądek też, Panna Green jest całkowicie zdrowa, organizm został oczyszczony ze wszelkich niepożądanych substancji, to cud, że po takiej dawca narkotyków nie ma żadnego uszczerbku na zdrowiu. – to wszystko co mówi lekarz brzmi dobrze, nie powinnam się niczym przejmować, ale dlaczego się nie budzę? – Wczoraj tłumaczyłem, że to zależy od pacjentki, my ją wybudziliśmy, ale jeśli ona sama nie będzie chciała tego zrobić...medycyna nie pomoże. – marszczę brwi, ale nie do końca jestem przekonana czy to robię.
– Pierdolenie, macie zrobić wszystko, żeby otworzyła oczy! – wrzask, trzask drzwiami i dwa ciężkie oddechy.
– Jest zdenerwowany, nie bierz tego do siebie...Joe. – jestem prawie pewna, że właśnie przeczytał imię lekarza z plakietki jaką nosi na ubraniu.
Robię się zmęczona, kiedy zasypiam słyszę rozmowy, ale nie potrafię z nich nic zrozumieć.
* * *
– Co ty tu robisz? – budzi mnie trzask drzwiami, ale nadal nie mam sił otworzyć oczu. – Po co tu, kurwa przyszedłeś? – słyszę głos Malika, przełykam ślinę i chcę poruszyć ręką, boli mnie miejsce gdzie mam wbity wenflon, zbieram się w sobie, ale nic się nie dzieje.
– Chuj cię to powinno interesować. – znam ten głos, o boże czy to Chuck? Mam ochotę rzucić mu się na szyję, przytulić i podziękować, że tutaj przyszedł, staram się podnieść, ruszyć palcem, otworzyć oczy, ale nadal nic się do cholery nie dzieje.
– Wypierdalaj stąd i zabieraj od niej te brudne łapy albo ci je połamię! – głos diabła dociera do każdej części mojego ciała, do tej pory nawet nie zdawałam sobie sprawy, że czuję ciepło na dłoni, ciepło którego bardzo mi brakowało.
– Mam ci przeliterować to zdanie żebyś zrozumiał? – lekceważący głos Chucka przysporzy mu tylko problemów, nie chce mieć go na sumieniu wiedząc do jakich czynów może być zdolny Malik, czuję jak moje tętno przyśpiesza, słyszę szybkie pikanie sprzętu. – Ava, co się dzieje? Ava? – słyszę panikę w jego głosie, mam ochotę otworzyć oczy, ale nadal coś ściąga mnie w dół.
– Tętno jej skacze, idę po lekarza. – słyszę opanowany głos Malika, jego szybkie kroki i trzask drzwiami. Chuck ściska moją dłoń, drugą gładzi po włosach i szepcze, że wszystko będzie dobrze. Dźwięk sprzętów drażni moje uszy, mam ochotę wstać i się od nich odpiąć, nie mija nawet minuta odkąd diabeł opuścił moją salę, a już słyszę głos lekarza, myślę nawet, że to Joe.
– Nie ma mowy. – dobrze znane mi warknięcie przepełnione jadem sprawia, że jestem skołowana bo zupełnie nie rozumiem o co chodzi.
– Muszę ją osłuchać, to moja praca, a żeby to zrobić muszę trochę podnieść jej koszulkę. – zirytowany głos doktora sprawia, że chce mi się śmiać. Nawet w takiej sytuacji, nie może patrzeć jak ktoś inny mnie dotyka, to jest chore i popieprzone.
– Odwróć się kurwa. – kolejne warknięcie i myślę o tym, że jest skierowane do lekarze, ale później przypominam sobie obecność przyjaciela.
– Nie zobaczę niczego innego, czego wcześniej nie widziałem. – mam ochotę walnąć Chucka krzesłem za to jak bardzo próbuje dogryźć Malikowi, nie powinien tak z nim rozmawiać, boże, on nie ma pojęcia do czego może być zdolny.
Nie słyszę więcej żadnych rozmów, czuję zimne kółko na ciele, które błądzi po mojej klatce piersiowej. Znów czuję się zmęczona i czuję, że odpływam gdzieś daleko, nie próbuję tego powstrzymać, chcę spokój nic więcej, a to ten moment kiedy mogę sobie na to pozwolić.
* * *
– Po prostu ją zostaw, jest tylko kolejną dziwką, która przejdzie przez twoje łóżko. – budzi mnie głos Harrego, nie czuję złości kiedy słyszę to co mówi, nie czuję żadnych emocji, jestem obojętna i już mnie to nie przeraża.
– Nie potrafię, gdybym kurwa umiał to popierdolić to już dawno bym to zrobił, ale nie potrafię... – westchnął głośno, jestem skołowana, czuję jak gładzi moją dłoń i jest to przyjemne. Delikatny dotyk diabła sprawia, że czuję się dobrze, to nie jest do niego podobne. – ...nie umiem jej od siebie odsunąć, kurwa, ja muszę wiedzieć wszystko, co robi, gdzie jest i z kim, a jeśli kurwa ktoś ją dotknie mam ochotę odstrzelić mu kutasa. – parsknięcie Malika i jego zdezorientowany głos jest czymś dziwnym.
– Zakochałeś się w dziwce? – moje serce chyba staje, czekam na jego odpowiedź, ale owa nie nadchodzi przez długi czas.
– Nie jest dziwką, skończ ją tak nazywać bo zaczyna mnie to wkurwiać. – nie odpowiedział na jego pytanie, nie zaprzeczył, nie zrobił nic.
Chcę słuchać ich rozmowy, ale moja głowa domaga się snu i pomimo tego jak bardzo staram się nie zasnąć to i tak się dzieje.