Zayn
– Co ty robisz, huh? – nalewam wódki do szklanki, dodaję dwie kostki lodu i nie fatyguję się, żeby wlać coś jeszcze. Gorzka ciecz pali moje gardło i liczę, że pozwoli mi jaśniej myśleć i nadążyć nad emocjami Ave. – Przychodzisz do mojego klubu, pijesz za moje pieniądze, ćpasz ze starymi typami i dajesz im się dotykać! – wymieniam akcentując każdy przykład na palcach, wyliczam jej wszystko co zrobiła w przeciągu kilku jebanych godzin, chociaż wydaje mi się, że dzisiaj i tak to do niej nie dotrze.
–Cokolwiek, a wiesz czemu? – marszczę brwi bo mówi od rzeczy, patrzę jak wstaje z mebla zagryzając wolną wargę żeby powstrzymać zbyt duży uśmiech jaki wkracza na jej twarz. – Bo mnie zniszczyłeś i sprowadziłeś na dnooooo... – zaciskam palce mocniej na szklanym naczyniu, to co mówi w dziwny sposób mnie dotyka, a nie powinno. – ...i może powinnam być na ciebie wściekła.... i cię nienawidzę, ale może tam zawsze powinnam być...na dnie. Potrzebowałam tylko osoby, która mi to uświadomi dlatego z tego miejsca... – patrzę jak zaczyna się kłaniać wymachując rękami na bokach co sprawia, że wygląda jak idiotka. –...nieszczerze dziękuje tobie i twoim kolegą! – prostuje się spoglądając na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja nie potrafię rozpoznać w niej dziewczyny, którą spotkałem pierwszy raz w klubie.
Gula w gardle sprawia, że muszę opróżnić całą szklankę z wódką. Ona podchodzi do mnie lekko chwiejnym krokiem, a we mnie coś jakby pęka, coś czego od dawna w sobie nie czułem. Coś na rodzaj poczucia winy może wątpliwości, sam nie wiem, ale chce żeby to znikło. Ava w tym czasie owija ręce wokół mojej szyi, a ja budzę się z amoku kiedy czuję jej usta na ciele, są lodowate co daje ukojenie mojej rozgrzanej ze wściekłości skórze.
– Wolisz mnie wziąć na biurku czy na stole? – otwieram oczy, odkładam pustą szklankę na ladę barową, a później odpycham dziewczynę od siebie. – Nie zgrywaj niedostępnego, to śmieszne. – wywracam oczami parskając pod nosem i odchodzę kilka kroków od niej, drażni mnie jej postawa. Nie wiem nawet co jej odpowiedzieć bo nic ją nie dotyka, jest nieczuła i zimna zupełnie jak ja, a tak kurwa nie powinno być. – Jeśli nie ty, to Roger. – wzrusza ramionami i idzie w stronę drzwi, a moja złość sięga piekła.
– Zachowujesz się jak dziwka! – wrzeszczę na nią, chwytam mocno za ramię i nie zamierzam puścić, nie pozwolę jej kurwa iść do tego kutasa ani do żadnego innego.
– Taką mnie lubisz, to ty sprawiłeś, że jestem w tym miejscu. – śmieje się, ale jej śmiech wcale nie przypomina żartobliwego, on jest sztuczny, ale szczery. Nie wiem jak można to porównać, ale taki właśnie kurwa jest, nie poznaje jej i wiem, że to wina tego gówna, które ćpała.
– Dość kurwa, wracasz ze mną. – mówię dosadnie, a ona wydyma usta wzruszając ramionami jakby było jej wszystko jedno, a mnie kurwa to przerasta.
Otwieram drzwi, ciągnę ją za ramię po schodach, jej nogi co chwile się plączą dlatego przekładam ją przez bark co wywołuje u niej dziecięcy śmiech. Czuje na sobie wzrok ludzi, ale zupełnie mam to w dupie, chcę stąd wyjść i położyć ją do łóżka, chce żeby zasnęła, ale czeka ją jeszcze kilka godzi z głową nad toaletą. Otwieram kopnięciem drzwi ewakuacyjne, przy samochodzie czeka Harry wraz z Tristanem, ten drugi otwiera tylnie drzwi do samochodu dlatego powoli stawiam Ave na równe nogi.
– Może na masce samochodu przy gwiazdach? Ohh będzie tak romantycznie, chcę tegooo... – zaciskam szczękę, Harry spogląda na mnie pytającym spojrzeniem, ale nie odpowiadam nic tylko kręcę głową na boki dając mu do zrozumienia, że nie trzeba drążyć tematu.
Wpycham ją na siedzenie, ona się czołga i w końcu siada, a ja zajmuję miejsce obok niej. Mówię Tristanowi żeby zablokował drzwi, w takim stanie jest zdolna do wszystkiego więc wolę być zabezpieczony. Przez chwilę zagadywała do Harrego, później do kierowcy, ale kiedy zauważyła, że ją ignorują zaczęła wpatrywać się w okno i tak trwała do mojego mieszkania. Ja w tym czasie starałem się uporać z uczuciami jakie się obudziły, chcę je stłamsić jak kurwa najszybciej bo lepiej było mi bez nich. Mój styl życia, praca i środowisko w jakim się obracam nie pozwalają mi być emocjonalnym, poza tym większość tego gówna zabiła Latifa kilka lat temu.
Pomagam jej wyjść, nie odzywa się ani słowem i ciągle jest wpatrzona w drogą przed nią, przeraża mnie jej stan, ale spotykałem się z jeszcze gorszymi. Dziwnie ją widzieć taką potulną kiedy parę minut temu tryskała energią i sarkazmem, emocje z niej uleciały choć mam nadzieję, że nie na długo bo nie może być taka jak ja. To mnie do niej przyciąga, to że jest moim przeciwieństwem i chcę kurwa żeby tak zostało.
– Przebierzesz się czy mam ci pomóc? – zerkam na nią kiedy stoimy w mojej sypialni, która wcześniej była jej pokojem. Nic nie odpowiada dlatego podchodzę do niej i chcę zdjąć jej koszulkę, ale ona wtedy odsuwa się jak oparzona czym mnie zaskakuje.
– Nie dotykaj mnie! – warczy, a ja nie nadążam za jej zmianami humoru, rozpierdala mi to głowę i zaczynam się coraz bardziej wkurwiać.
– Nie umiesz kurwa odpowiadać jak zadaje pytanie? – zaciskam dłonie w pięści, a później wypuszczam głośno powietrze z ust.
– Pierdol się, chce stąd wyjść. – podnosi głos, który ocieka ta ogromnym jadem jakiego jeszcze u niej nie spotkałem, chcę jej zagrodzić drogę, ale nie muszę. Widzę jak zgięła się w pół i chwyciła za brzuch, wywracam oczami bo doskonale wiedziałem, że tak będzie.
Ciągnę ją za rękę prosto do łazienki, klęka na dywaniku przy toalecie, a ja wyjmuje z szafki czarną gumkę do włosów i robię kok. Nauczyłem się tego od Latify, zawsze po imprezie nieważne ile kurwa wypiła to i tak wszystko zwracała, kucyki i warkocze były przereklamowane bo i tak opadały gdzieś koło buzi. Naciąga ją jak kota, kładę obok niej duży ręcznik żeby mogła co jakiś czas wycierać sobie usta, w tym czasie schodzę na dół do kuchni i wyjmuję z lodówki butelkę wody, po drodze na górę dostaje wiadomość, ale nie mam sił sprawdzać co jest w niej zawarte, nawet nie fatyguję się, żeby sprawdzić kto napisał.
– Spędzisz tu całą noc, potrzebne ci to było? – kucam, Ava sięga po ręcznik, a ja w tym samym czasie odkręcam butelkę i czekam żeby jej podać. Widzę jak jej koszulka się uniosła, kiedy dostrzegam fioletowe ślady podciągam ją jeszcze wyżej, a wściekłość opanowuje mój umysł. – Kto ci to kurwa zrobił? – cedzę przez zęby, ale ona nie odpowiada, odkłada ręcznik i bierze z mojej ręki butelkę, czekam aż skończy pić bo oczekuje odpowiedzi.
– Schody. – odpowiada krótko, a ja przymykam oczy żeby choć trochę zebrać się w sobie i uspokoić. – Ochh błagam, nie udawaj, że się tym przejmujesz. – parska śmiechem, otwieram oczy i widzę jak opiera się plecami o zimną ścianę, zaciskam dłonie w pięści.
– Masz rację, jebie mnie to. – uśmiecham się ironicznie i wstaję, zdejmuje koszulkę i spodnie, pozbywam się skarpet oraz bielizny. Idę wziąć szybki prysznic, kątem oka ciągle ją obserwuje bo nie chce żeby zrobiła sobie krzywdę, nie wiem kurwa skąd we mnie te ludzkie odruchy.