Przerwałam to co zaczęło dziać się między nami kiedy poczułam jak jego palce zahaczają o rąbek moich majtek. Klnę na siebie w myślach za to, że znów dałam mu się kurwa uwieść. To nie tak, że żałuję, po prostu nasze chwile zapomnienia zdarzają się zbyt często. Ostatni raz na urodzinach jakiegoś znajomego Chucka skończyliśmy w łazience bez koszulek. Zawsze powtarzamy, że to ostatni raz ale to ciągle się powtarza. Siadam obok niego szybko oddychając, szukam wzrokiem mojej koszulki, a on głupio się śmieje. Pochyla się i całuje mnie w czoło mówiąc, że to zostaje między nami. Nadal czuję w sobie alkohol, wstaję lekko się chwiejąc i mrużę oczy, żeby lepiej widzieć.
-Mała chcesz mi coś powiedzieć? - jego głos mnie zaniepokoił, ale kiedy widzę zmiętą koszulkę zaraz obok okna podchodzę tam i szybko ubieram ją przez głowę. Poprawiam włosy, odwracam się i widzę jak Chuck trzyma mój telefon. Wywracam oczami i wyrywam mu urządzenie z ręki, a później patrzę na wyświetlacz.
Nadawca: Numer nieznany
Treść: Powiedz temu skurwielowi, żeby trzymał łapy przy sobie bo inaczej szybko je straci.Szybko kasuję wiadomość i dopada mnie złość, bo nienawidzę jak ktoś mówi mi jak mam się zachowywać. Zwłaszcza jakiś popapraniec, który myśli, że może wszystko. Mówię Chuckowi, że ma się tym nie przejmować bo to jakiś gówniarz ze szkoły, a potem proponuję mu wypada do klubu. To druga osoba - zaraz po Emmie - której nie trzeba namawiać na takie wyjścia, a spontaniczne są najlepsza! Piszę też do niej szybkiego esemesa gdzie będziemy, idziemy razem na górę po schodach bo muszę coś na siebie założyć.
-Uwielbiam patrzeć na twoją dupę, jest zajebista. - uśmiecham się pod nosem na słowa przyjaciela bo prawda jest taka, że każda z nas lubi usłyszeć od czasu do czasu komplement. Nawet od dupka, który przeleciał połowę miasta. Uderzam go w czoło kiedy szczypie mnie po pośladku kiedy ja stoję przed szafą i wyjmuję czarne spodnie, biustonosz wraz z białą koszulką na ramiączkach. -Czemu nam się nie udało co? - wzdycham na jego pytanie kiedy ubieram na siebie spodnie, patrzę na niego kątem oka.
-Chuck dobrze wiesz czemu. - zakładam stanik, a później koszulkę. Nie maluję się bo w takim stanie jedyne co by mi się udało dobrze zrobić to coś na wzór klauna. Stoi przede mną, jest wyższy o głowę i tak zajebiście przystojny. Mierzwię mu włosy, gładzę policzek i całą sobą zabieram rękę, żeby przypadkiem nie zjechać na jego idealną klatę. -Może jak już się wyszalejesz i zaliczysz połowę świata to wtedy stwierdzisz, że to ten czas żeby mieć przy sobie tylko jedną dziewczynę. - śmieje się cicho na moje słowa, a ja wywracam oczami. -Póki co idziemy się zabawić, twoja siostra pewnie już na nas czeka. - krzyczę kiedy schodzimy na dół po schodach, słyszę jego niezadowolone westchnienia i jęki.
-Musiałaś? Ona jest taka zjebana! - śmieje się kiedy próbuję zakładać buty, a w tym czasie Chuck gasi telewizor i światło w salonie, a chwilę potem dołącza do mnie kładąc w połowie pustą butelkę na płytkach. Zakłada trampki, pomaga mi wstać bo chwieję się jak chorągiewka na wietrze. -Może powinnaś iść spać? - sugeruje kiedy wychodzę, zamykam za nim drzwi na klucz i chowam w kwiatku obok.
-Nie?
Czekamy chwilę przed moim domem na taksówkę, chłodny wiatr rozwiewa moje włosy i czuję chłód, ale kiedy butelka wódki ląduje w moich dłoniach jakbym poczuła nagle ciepło. Czy to już? Czy to pierwsze oznaki nałogu albo czegoś podobnego? Wypijam nie krzywiąc się bo czuję bardzo mało, cóż upiłam się. Kiedy wsiadam do żółtego samochodu docierają do mnie myśli o tym jak Nick jutro będzie na mnie wkurwiony o to, że znów mam w dupie to co mówi. W sumie nie powinien być bo to ja ciągle jestem na niego wściekła o białe gówno, które znów wciąga dlatego, cóż jebać go. Jakby na to patrząc to przez niego właśnie ląduję w klubie BABU bo strasznie mnie wkurzył i musiałam gdzieś odreagować. Wysiadam z taksówki, a Chuck obejmuje mnie w pasie. Kiedy widzę ogromną kolejkę przed wejściem do klubu klnę pod nosem.
-Ja to załatwię w końcu jestem Chuck Black. - uśmiecha się kiedy podchodzimy do ogromnego ochroniarza, tłum ludzi wydaje odgłosy niezadowolenia, a ja posyłam w ich stronę środkowy palec bo mnie wkurwiają. Przyjaciel ciągnie mnie do środka kiedy jedna z dziewczyn atakuje wulgaryzmami moją osobę. Głośna klimatyczna muzyka dudni w moich uszach, na wejściu biorę od kelnerki dwa kieliszki z czego jeden daje Chuckowi. Zbijamy się szkłem śmiejąc się przy tym, a potem przechylam kieliszek. Wódka z sokiem malinowym nieco drażni moje gardło. Rozglądam się szukając wzrokiem Emmy, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć dlatego ciągnę przyjaciela na parkiet bo mam ochotę trochę się poruszać jednak on stoi zaparty. Kiedy na niego patrzę pokazuje palcem na bar i wtedy dostrzegam Emmę w czerwonej obcisłej sukience, rozmawia z jakimś facetem, ale nie ma opcji, żeby kogoś dzisiaj poderwała. Podchodzę i rzucam się jej na szyję, krzyknęła przestraszona, a kiedy odwraca się w moja stronę szeroko się uśmiecha.
-Skarbie zgubiłam cię! - przytulam ją i patrzę na starszego faceta, który pożera nas wzrokiem. Ma ładny uśmiech, ale dzisiaj to ja jestem w centrum uwagi bo potrzebuję się zabawić.
-Moja małe dziewczynki, nie ładnie tak zostawiać tatusia samego! - mam ochotę palnąć go w łeb za te słowa, ale o dziwo nieznajomy typ znika. Teraz mam ją całą dla siebie! Będziemy się bawić i pić! Może nawet razem rzygać jak gówniary.
-Dlaczego to kurwa zrobiłaś?! - wciska mi palec w mostek. -I ty też! - teraz uderza w czoło swojego brata i dodaje; - Koleś był idealny! - jęczy i zaczyna się za nim rozglądać, a ja komentuje mówiąc tylko, że jeśli kocha to wróci, bo oni zawsze wracają. Chuck zamawia nam drinki, a ja piję jeden za drugim. Czułam jak mój telefon wibruje w kieszeni, ale olałam to bo tylko dwie osoby mogą się do mnie dobijać, a ja z żadną nie mam ochoty rozmawiać. Mam wrażenie, że muzyka robi się coraz głośniejsza, Chuck zniknął jakiś czas temu i przypuszczam, że znalaz sobie lepsze towarzystwo. Spędził dzisiaj ze mną dużo czasu dlatego nie mam do niego teraz pretensji, a Emma odnalazła swojego idealnego kolesia. Zostałam sama ale bawię się dobrze, tańcząc z jakąś dziewczyną poczułam od niej fajki, których nagle mi się zachciało. Przeciskam się przez tłum, wychodzę na zimne powietrze i rozglądam się za kimś kto trzyma papierosa w dłoni.
-Cześć, masz jednego? - zagaduje chłopaka, którego twarz mi się rozmazuje. Chyba kiwa głową wyciągając małą paczkę w moim kierunku, nieudolnie grzebię w niej ale koniec końców chwytam jednego i wkładam między usta. Widzę płomień przed twarzą do którego nieco się zbliżam i zaciągam się. Zbyt głośno dziękuję i odchodzę gdzieś na bok, siadam na pomarańczowym murku, a kiedy zamykam oczy czuję jak latam. Nienawidzę tego, od razu wzbiera mnie na wymioty. - Kurwa jebana mać...- to moje ostatnie słowa zanim zwracam z siebie wszystko co tylko możliwe. Naciąga mnie raz za razem, a gardło zaczyna mnie boleć i nieprzyjemnie piec.
-Kurwa widziałem ją tutaj i nie mam żadnych zwidów jasne? - męski mocny głos jest gdzieś niedaleko mnie, poznaję go ale nie mogę w pamięci przypasować go do żadnej osoby. Nie jestem w stanie się odwrócić bo ciągle z siebie wszystko wypluwam. Czuję jak ktoś zgarnia mi włosy w kucyk i klnie pod nosem. Nie zastanawiam się kto to był bo jedyne czego chciałam to znaleźć się w ciepłym łóżku pod kocem i po prostu iść spać. -Zajmijcie się tą małą dziwką i jej bratem, żadne z nich ma nie wyjść stamtąd zanim nie wpakuję jej do samochodu. - kolejna fala wychodzi ze mnie, a ja jęczę i chyba zaczynam płakać bo nie mam już sił. Przeklinam na siebie w myślach bo jutro będę cierpieć jeszcze bardziej. Facet gładzi mnie na chwilę po plecach, a ja się odprężam mówiąc mu ciche dziękuję i dodaję, że już nic dzisiaj z siebie nie wyrzucę. -Nieźle się zabawiłaś, a teraz pomogę ci wsiąść do samochodu. Taksówka przyjechała, a twoi znajomi są w środku. - oddycham z ulgą, kiedy podejmuję kolejną próbę wstania, która swoją drogą kończy się fatalnie, chłopak bierze mnie na ręce. Opieram głowę o jego ramię i zamykam oczy, tak strasznie chce mi się spać. Nie słyszę nawet trzasku drzwi, gruchotu silnika ani głosów przyjaciół, po prostu zasypiam.