Minęło siedem dni od dnia kiedy Zayn uratował mnie z rąk porywaczy. Czy mogę ich tak nazwać? Nie wiem. Jest mi cholernie ciężko. Nie przypuszczałam, że to będzie takie trudne. Za każdym razem, gdy Zayn mnie dotyka widzę przed sobą ich twarz. Nie mogę wymazać tego z pamięci, a tak bardzo się staram. Zayn nie śpi ze mną w jednym łóżko. Widzę ból w jego oczach za każdym razem, gdy wzdrygam się podczas jego dotyku, albo proszę żeby zostawił mnie w spokoju bo chcę być sama. Przez to z dnia na dzień oddalamy się od siebie. Obwinia się o to wszystko co miało miejsce. Harry tak samo. Przyszedł do mnie ostatnio. Gdy tylko mnie zobaczył totalnie się rozkleił. Padł na kolana tuż przed moim łóżkiem i dosłownie błaga o wybaczenie. Wini się za to, że nie zdołał ich wtedy powstrzymać. On również nie wyglądał dobrze. Miał pobijaną twarz podobnie jak ja.
Tego ranka obudziłam się około godziny ósmej trzydzieści. To pierwsze noc kiedy nie miałam żadnego koszmaru. Ostatnimi czasy nawiedzały mnie całkiem często. Zawsze wtedy Zayn przybiegał i tulił mnie do siebie. W tych chwilach potrzebowałam go. Ruszyłam prosto do łazienki, wykonałam wszystkie poranne czynności, posmarowałam maścią siniaki na twarzy i w innych okolicach po czym założyłam na siebie szare leginsy i kremowy wełniany sweter. Spięłam włosy w niedbałego koka. Strasznie denerwują mnie te włosy. Może powinnam udać się do fryzjera? Muszę to jeszcze przemyśleć. Opuściłam łazienkę i ruszyłam do pokoju Zayna. Lekko uchyliłam drzwi i nie było go tam. Zmarszczyłam brwi ze zdenerwowania. Gdzie może być? Szybkim krokiem ruszyłam na dół po schodach i pierwsze co zrobiłam to zaglądnęłam do salonu. Był tutaj.
Leżał na kanapie, która nie wyglądała do najwygodniejszych. Na stole można było zobaczyć puszki po piwach, paczkę papierosów, zapalniczkę i pustą butelkę do Whiskey.
Mój kochany Zayn.
Podeszłam po cichu do mężczyzny i spojrzałam na niego. Leżał na plecach. Prawa ręka luźno zwisała prawie dotykając szarego dywanu. Druga znajdowała się na umięśnionym brzuchu.
Lewa noga była zgięta w kolanie, a druga luźno leżała na kanapie. Włosy z grzywki opadały mu na twarz. Schyliłam się i delikatnie je odgarnęłam. Zayn mruknął i lekko się uśmiechnął.
-Kocham cię. - szepnęłam.
Pogładziłam zewnętrzną częścią dłoni lekko zarośnięty policzek, a po chwili złożyłam tam czuły pocałunek. Przykryłam go puszystym kremowym kocem, a następnie postanowiłam zabrać wszystkie puste puszki. Kosz był pełny. Byłam zmuszona wyjść na dwór, gdzie znajdował się czarny kontener. Westchnęłam po czym opuściłam mieszkanie i ruszyłam chodnikiem prosto do wielkiego pojemnika, gdy już się przy nim znalazłam nie mogłam poradzić sobie z jego otworzeniem. Nagle ktoś chwycił metalowy uchwyt i bez problemu podciągnął pokrywę do góry. Odwróciłam się, a tuż za mną stał jakiś chłopak.
-Boże, dziewczyno co ci się stało?! - krzyknął.
Spuściłam głowę. Wyrzuciłam worek do śmieci i już chciałam go wyminąć jednak chwycił mnie mocno za ramię przez co syknęłam.
-Nie dotykaj mnie. - warknęłam chcąc wyrwać rękę z uścisku.
-Ktoś cię bije? Chłopak? Ojciec? Zostałaś napadnięta?
-Puść mnie. - powiedziałam nie mogąc znieść jego dotyku. Chłopak niechętnie zrobił to.
-Mam wezwać policję?
Był nie wiele wyższy ode mnie. Szatyn z krótkimi włosami, białej koszulce, czarnych spodniach i trampkach. Miał intensywne brązowe oczy. Były ładne, ale nie mogły równać się z oczami mojego chłopaka.
-Nie. Nic mi nie jest.
-Chcę ci pomóc, dla... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Więc zostaw mnie w spokoju i przestań wtrącać się w nie swoje sprawy, okej? - warknęłam.