Minęło kilka dni od tego wydarzenia. Felix jest już pełny energii. Wszystko wróciło do normy. Austin siedzi w pudle. Nareście nie musze sie bać. Jestem wolna.
Dzisiaj robimy u mnie impreze. Tak poprostu, bez żadnej okazji. Nie ma rodziców w domu, więc trzeba korzystać z takiej okazji. Ogółem to oni już mi nie pozwalają robić żadnych imprez. Dlaczego? Ponieważ, gdy jeszcze mieszkałam w Polsce, zrobiłam tam impreze. Zaprosiłam prawie wszystkich moich przyjaciół. To był największy błąd mojego życia. W domu przebywało około 30 osób. Jak to chłopcy, chcom sie popisać dziewczynom. Skończyło się tym, że jeden zbił szybe, drugi rozwalił kanape, trzeci coś tam popsuł w głośnikach. Po tej "ostrej" imprezie, gdy rodzice przyszli, zastali mnie i... innych sąsiadów. Nieźle mi się oberwało. Dostałam szlaban na przyjaciół i sprzęty elektroniczne przez okrągłe dwa miesiące. Oczywiście musiałam ponieść koszty.
Ale teraz będzie to inna impreza. Nie będzie dużo ludzi. Jedynie co to przyjdą moi przyjaciele czyli: Demi, Seba, Olly, Omar i Oscar. Nie mam innych znajomych. Z nikim innym sie nie przyjaźnie. Pozatym będzie lepiej, ponieważ nikt nic nie zepsuje. CHYBA.
♦
- Felix pomóż mi! - krzyknęłam schodząc po schodach z głośnikiem i różnymi kablami.
- A sama nie możesz? - Posłałam mu mine typu "chyba cie coś gnie"
- No dobra dobra... - Chłopak niechętnie podszedł do mnie i wziął ode mnie kable.
- Ej, co ty robisz? Miałeś wziąść ten czarny głośnik.
- Przecież tego nie udźwigne. Moje piękne chude ręce nie nadają się do takiego czegoś.
- Jesteś chłopakiem!
- No i co z tego?! A ty dziewczyną, przecież to nie jest żadne wytłumaczenie. - Po tych słowach Grzyweczka puścił mi oczko i zszedł po schodach z tymi kablami do salonu.
Zostałam tylko ja i średniej wielkości czarny głośnik. Patrzałam sie na bidulka, z myślą, że mi pomoże. A gdzie tam, ten sie zajął dmuchaniem balonów. Świetnie. Teraz już wiem czemu był taki poobijany po tym wypadku. Biedaczek był tak słaby, że nawet sie nie umiał bić, a co dopiero obraniać. Kogo ja sobie wybrałam.....
Z trudnością jakoś zeszłam z tym głośnikiem. Nie było łatwo. Pchałam go aż pod ściane. Następnym razem dzwonie po kogoś znajomego, albo najlepiej po sąsiada obok, który jest bardzo umięśniony. Czasami sie boje koło niego przechodzić, bo myśle, że mi coś zrobi. Przy nim czuje sie taka malutka i bezbronna. Naszczęscie z charakteru jest nawet spoko.
- Widze, że sie z tym uporałaś. - Chłopak mnie obczaił siedząc na kanapie w salonie.
- Serio? Nie zauważyłam. Przecież nikt mi nie chciał pomóc z tym głośnikiem. - Złapałam sie za biodra i stanęłam na przeciwko niego. Przyznam, że jestem troszke wkurzona na niego.
- Moja spryciula. - Sandy złapał mnie w tali, chciał żebym usiadła na niego, ale ja trzymałam sie szytwno.
- I co teraz jesteś na mnie obrażona, bo nie chciałem ci pomóc? - Na jego twarzy zrobił sie smutek.
- Jak ty mnie dobrze znasz.
- Przepraszam cie skarbie. Wybaczysz mi? - Prosił błagalnie.

CZYTASZ
Innocent truth
Random- Ale ja nie jestem z Sebą! - Jasne jasne.. udowodnij. - Nie wierzysz mi!? - Wierzę.. ale.. - Co? Chłopak zbliżył się do mnie tak, że nasze klatki piersiowe się aż wręcz dotykały. - Jestem w chuj zazdrosny o to że wychodzisz i zadajesz się z innymi...