Rozdział 13

265 23 9
                                    

Nie minęło 10 minut, a już byliśmy pod szpitalem. Szybko wyszliśmy, panowie wraz z Felix'em, w pośpiechu pojechali do środka, a ja zostałam na dworze. Łzy nadal mi napływały do oczu. A jeśli się mu coś poważnego stanie?! nie wybacze sobie tego.

Postanowiłam zadzwonić do babci, żeby się nie martwiła, że tak długo nas,a tymbardziej mnie nie ma. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na domowy, bo oczywiście staruszka nie wie jak obsługiwać swój własny telefon, a w dodatku dotykowy. Nie wiem po co wtedy ona sobie to kupiła, ale spoko..

- Halo? 

- Hej babciu, to ja Jade, będziemy troszke później, nie martw sie o nas, poprostu coś nas zatrzymało. - Nie chciałam jej o tym wypadku powiedzieć.

- No dobrze, a to coś poważnego?

- Nie.. spokojnie, ja kończe papa.. - Skłamałam.

Rozłączyłam się szybko bo niemiałabym jak się wykręcić z tej rozmowy, bo by jeszcze się wydało.

Poinformowałam jeszcze ekipę Felix'a. Powiedzieli, że zaraz tutaj będą. To miło z ich strony. Na dworze zawiał silny wiatr, a ja stoje sama na krótkim rękawku. Skierowałam się do szpitala. 


* chwile później *

Siedziałam i z niecierpliwością czekałam to na lekarza, który był przy Felix'ie, to na chłopaków. Nie mogłam na niczym innym sie skupić. Cały czas patrzałam się na drzwi wyjściowe, ale zawsze jak ktoś je otwierał to przychodzili inni starsi ludzie. Miałam tego dość, więc postanowiłam, że dla uspokojenia, pochodze sobie po korytarzu. Wstałam z niewygodnego miętowego krzesełka i skierowałam się powoli w strone podalszej recepcji.

- Jade! - Usłyszałam za mną w oddali. Szybko się obruciłam i ujrzałam Oscara, a za nim reszte bandy. Szybko podbiegłam z płaczem do Enisa, a ten mnie mocno przytulił. Powtórzyłam gest na Olly'im i Omar'rze. Byli bardzo zdziwieni czemu płacze, bo jeszcze nie wiedzą czemu Felix tutaj trafił.

- Dzięki, że przyszliście, to dla mnie wiele znaczy.. - mówiłam przez łzy.

- Jade, co się stało z Felix'em? Czemu on tutaj trafił? - Mówił Oscar gładząc mnie po ramionach, żebym się uspokoiła.

- Więc.. jak byliśmy w sklepie, to nagle ktoś do Sandy'iego zadzwonił i wyszedł na zewnątrz. Gdy byłam już przed sklepem to poszukiwałam Felix'a. Chwile później skapnęłam się, że jacyś umięśnieni mężczyźni zaczynają kogoś kopać i bić po twarzy. Ujrzałam tam właśnie niego... - już nie chciało mi się tłumaczyć wszystkiego, bo nie wytrzymałabym z napięcia. Chłopacy patrzyli na mnie z niedowierzeniem, aż wreście Omar się odezwał.

- Kto tam jeszcze był?

Nie chciałam powiedzieć, ale przecież ich nie oszukam. - Austin.....

Omar zrobił oczy jak pięć zeta. O co mu chodzi?!

- Co jest? - Spytałam.

- Zaczęło się.. - Omar spojrzał się na chłopaków, a oni najwidoczniej wiedzieli o co mu chodzi. Tylko ja jedyna nic nie wiem?!

- Co się zaczęło? - Spytałam z niedowierzeniem.

Przerwał nam lekarz, który wyszedł od Felix'a.  Chłopcy szybko zmienili temat, gdy pan przyszedł. Co tu jest grane?!

- Doktorze i co z nim? - Spytał Olly obkrążając go razem z chłopakami i ze mną.

- Jest dobrze, ale Felix musi zostać chociaż na jeden dzień pod naszą opieką. Musi odpocząć. Narazie jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi.

- Mogę do niego zajrzeć? Jestem jego dziewczyną. - Oznajmiłam błagalnie.

- Możesz. - Pan obczaił mnie uważnie. Świetnie. Poprostu świetnie.

- Dziękuje najmocniej. - Nie czekałam na odpowiedź i przeszłam obok niego, a chłopacy za mną. Zastałam tam leżącego chłopaka całego w bandarzach. Podbiegam do niego.

- Jeju, co oni ci zrobili. - Mowiłam szeptem przez płacz. Ktoś położył mi ręke na ramieniu. Odwróciłam głowe i ujrzałam Oscar'a stojącego za mną. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest tyle, że prawie go nie było widać. Spojrzałam na Felix'a i złapałam go za ręke w bandarzu. Mówił, że nic mu nie będzie, jasne. Na pewno ukrywał, że go coś boli. Nie chciał, żebym się martwiła. A co ja teraz robie?! Przecież on może się już nie obudzić! Schowałam głowe na dół i zaczęłam płakać.

- Jade, będzie dobrze, nie płacz. - Powiedział po cichu Olly siedzący na krześle wraz z resztą, którzy wpatrywali się w Grzyweczke jak na jakiś słynny obraz.

- A jeśli on się nie obudzi? - Wychyliłam głowe lekko do góry spoglądając na niego.

- Obudzi. On cie słyszy i walczy, żeby się wybudził ze śpiączki.

- Skąd ty to możesz wiedzieć? - Spojrzałam na Felix'a.

- Zaufaj mi. Wiem to.

Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie chce nikogo stracić. Wole nie ryzykować. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy. Słyszeliśmy tylko jak ktoś przechodził po korytarzu. Nie lubie ciszy. Musiałam to jakoś przerwać.

- Powiecie mi wreście o co chodziło z tym "Zaczęło się" ?

Chłopcy nic nie odpowiedzieli, tylko patrzeli się wzajemnie na siebie. Czy to jest jakaś tajemnica, że nie mogę wiedzieć?

- Halo...? To jakaś tajemnica?

- Nie.. poprostu nie możesz o tym wiedzieć.. - Rzucił Oscar gładząc się po karku.

- Ale to brzmi jak tajemnica, ale ok.. nie będe się wtrącać, nie to nie. - Schowałam spowrotem głowe i pogładziłam dłoń Felix'a.

- Nie chcemy, żebyś się obraziła, nie zrozum nas źle, prosze.. - Błagał Omar.

- Nie jestem obrażona, poprostu nie rozumiem czemu nie chcecie mi powiedziec, Sandy też wie o tej "tajemnicy"?

- No chodzi tu też o niego.. ale on nie zdaje sobie z tego sprawy.. 

- Świetnie.

- Jade..

- Sory, ale nie mam humory na takie sprzeczanie się.

Chłopcy zamilkli. Znowu zrobiło się głucho. Nagle coś pogładziło mnie po mojej dłoni. Zlęknęłam się i spojrzałam na Felix'a. Szybko puściłam jego ręke i nachyliłam się nad nim. 

Oscar, Olly i Omar ze ździwieniem zaczeli się na mnie patrzeć. Nie przejmowałam się tym. Wpatrywałam się w Grzyweczke. Jego oczy się otworzyły!

- Felix! - Rzuciłam się mu na szyje, aż chłopacy się zerwali z krzeseł i podeszli do nas.

- Witaj kochana. - Sandy objął mnie jedną ręką i pogładził po włosach.

- Ty żyjesz, myślałam, że już się nie obudzisz.. - Mówiłam przez płacz. On widząc moje łzy wytarł je i złożył na moich ustach czuły pocałunek. 

- Felix, mordo ty moja! - Rzucił się na niego Oscar z takim zjaraniem jakby pierwszy raz go widział od kilku lat. 

Chłopcy zaczeli się na mojego biedaka rzucać. To było takie słodkie jak się do niego przytulali. Cóż.. przyjaciele do końca życia. Jak to oni, zaczeli się "bratersko" bić. Ja tylko się wpatrywałam w tą całą sytuacje. Nie chciałam im przerywać tej radochy.

- Dobra chłopaki spokojnie, bo mnie połamiecie. I z kim ja będe chodził na randki?! . - Wszyscy się spojrzeli na mnie a ja się zawstydziłam. Felix posłał mi buziaka w powietrzu, a chłopcy zeszli z niego. 

Zawołaliśmy lekarza. Po 5 minutach się zjawił i zbadał Felix'a.

- Wszystko jest w normie.

- Mogę już iść do domu? - Spytał Sandman.

- Musisz jeszcze zostać pod naszą opieką na jeden dzień.

- Ale ja się dobrze czuje. Chce być przy Jade.

- Jade nic nie ma do twojego zdrowia.

- Owszem ma! To jest moje życie, tym czym oddycham, bo bez niej to jak bez słońca! 

- Dobra Felix, nie przeginaj już, posłuchaj doktora bo on ma racje, że musisz odpocząć. - Zaśmiałam się, a chłopacy ze mną.

- Najwidoczniej jakiś pan uderzył za mocno w twoją głowe, że tak ładnie opowiadasz.

- Moge mówić o Jade do nieskończoności... - Już chciał coś powiedzieć, ale pan mu przerwał.

- Panie Sandman, chyba wiesz, że mnie to nie interesuje...

- No dobra... ale ja mówie tylko prawde. - Chłopak skierował się w moją strone i puścił mi oczko.

Lekarz wyszedł z pomieszczenia razem z chłopakami, bo nie chcieli nam przeszkadzać, a ja puknęłam się palcem w czoło.

- Jesteś głupi, wiesz? - Przybliżyłam się do niego.

- Tak wiem o tym, nie musisz mi mówić. 

- Wariat. - Zaśmiałam się.

- E e e... niezapomnij, że twój wariat. 

Nic nie odpowiedziałam, tylko wplotłam swoje dłonie w jego, a ten posunął się na łóżku, żebym mogła koło niego polezeć. Uczyniłam to. Leżeliśmy tak przez jakieś pięć minut w ciszy gładząc swoje ciepłe dłonie.

- Kocham cie, ze wzglendu na to co sie stanie. - Oznajmił Felix mówiąc mi na ucho.

- Ja ciebie też.


* wieczór godzina 21.38 *

Cały czas lezałam obok Felix'a i rozmawialiśmy o życiu. Babci już na 100% nie ma w domu, więc chata jest wolna. Nie zostawie Felka samego. Rodziców nie ma, więc nie wiedzą gdzie jestem i co robie. I dobrze. 

- Może jednak pójdziesz do domu? zmęczona jesteś.

- Zostane przy tobie.

- Skarbie, poradze sobie. Dziękuje ci, ale na prawde nie musisz się poświęcać.

- Wiem, że ty byś zrobił to samo. - Chłopak chciał się jakoś wywiązać z tego, ale się nie udalo. Za dobrze go znam. - Będe spać z tobą.

- A nikt nic nie powie?

- Nie, spokojnie.

- No dobrze, to śpij bo widze, że masz już na dzisiaj dosyć wszystkiego.

- Ok, dobranoc misiek.

- Dobranoc kochanie. - Chłopak mnie pocałował namiętnym pocałunkiem, a ja odwzajemniłam gest. 

- A ty nie idziesz spać?

- Narazie nie jestem senny, będe patrzeć jak moja księżniczka śpi.

Ja już nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w Felix'a i zasnęłam.
















________________________________________

Eluuuu <3

Oto 13 rozdział ;>

Sorka że prawie miesiąc czekaliście, ale nie miałam czasu żeby myśleć o ff przez oceny, ponieważ musiałam jakoś wyjść z zagrożenia z niemca i podwyższyć sobie średnie.

Jeśli się spodobało, kliknijcie vote, bo to jest moja motywacja.

Zachęcam równiez do skomentowania rozdziału :*

Narcia ♥

xx

 


Innocent truth Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz