rozdział drugi

1.4K 70 4
                                    

Gdy wróciłam do domu nie mogłam się na niczym skupić. Bałam się o Lenę, ale nie uwierzyłaby mi, gdybym jej powiedziała o całym zajściu. Sama miałam momenty,

że zastanawiałam się czy to czasem nie moja wyobraźnia. W dodatku to dziwne uczucie, gdy dotknął mnie Chris. Dosłownie kotłowało się we mnie.

W nocy zasnęłam tylko na kilka godzin, bo nad ranem obudziłam się z krzykiem. Pierwszy raz nie mogłam spać przez koszmary. Śniło mi się, że jestem w lesie. Słyszałam wycie wilka, biegłam

w jego kierunku. Gdy w ciemności przed sobą, zobaczyłam przerażające, złote ślepia śledzące każdy mój ruch. Wtedy zaczęłam krzyczeć i obudziłam się w łóżku. Postanowiłam kategorycznie ograniczyć oglądanie romansideł, bo najwyraźniej zaczynały oddziaływać na moją psychikę. Czułam się jak w jednej z tej historii. Najpierw sen o wilku, a za chwilę w progu domu stanie koleś informując, że jest wilkołakiem... Choć musiałam przyznać, że to byłoby ciekawe doświadczenie. Po tym śnie, nie zmrużyłam już oka zbyt zajęta swoimi przemyśleniami, więc rano byłam wręcz padnięta. Wchodząc do szkoły, o mało nie uderzyłam we framugę drzwi, która wrednie przesunęła się w nieodpowiednim momencie. Przed klasą, czekała już na mnie Lena. Była tak podekscytowana, że gadała na okrągło, nie zwracając na mnie uwagi, co było mi na rękę. Każdy kiedyś przeżył taki trudny poranek i wie jak zbawienna jest drzemka, choćby na stojąco

i z otwartymi oczami.

Na drugiej przerwie, podeszli do nas Shaun i Chris. Żołądek fikał mi koziołki, gdy patrzyłam jak żartują z Leną. Nie umiem zrozumieć ludzi, którzy potrafią tak kłamać prosto w oczy. Ciekawe czy czasami zdarza im się gubić we własnych kłamstwach?

- To może jutro się spotkamy po szkole, tu niedaleko widziałem kawiarenkę – słowa Chrisa odciągnęły mnie od interesującej wewnętrznej dyskusji.

- No nie wiem - i wtedy Lena popatrzyła na mnie, czekając aż powiem co ja o tym sądzę. Wzrok chłopaków także zwrócił się ku mnie, tyle że patrzyli na mnie jakby mieli ochotę mnie zamordować. Postanowiłam wziąć się w garść - co będzie to będzie. Przynajmniej będę wiedziała, że nie stchórzyłam. - Próbowałam dodać sobie otuchy.

- Jutro jesteśmy już umówione. - odparłam powoli, skupiając uwagę na Lenie. Naprawdę bałam się spojrzeć na któregoś z nich. Dziewczyna popatrzyła na mnie lekko zdziwiona, ale nie zaprotestowała. Zadzwonił dzwonek, więc poszliśmy na lekcję.

- Gdzie jesteśmy umówione? - zapytała gdy już siedziałyśmy w ławce.

- Nie wiem, ale nie wydaje ci się to dziwne, że tak bardzo chcą się z tobą spotkać? I to obaj naraz? - starałam się przedstawić jak najbardziej przekonywujące argumenty. W końcu trzeba przyznać, ze pomijając naszą „pogawędkę” , w którą Lena by mi nie uwierzyła, sama ich nachalność była zastanawiająca.

- Ostatnio jesteś dziwna Ksenia, ale niech ci będzie. - westchnęła i zaczęła rysować po zeszycie. Coraz bardziej mi się to wszystko nie podobało. Musiałam z nimi pogadać i dowiedzieć się czego chcą od Lenki. Po szkole - obiecałam sobie.

O dziwo lekcje zleciały w miarę szybko. Lena jak zwykle tyle mówiła, że ja za wiele nie musiałam. Kiedyś ja też uwielbiałam paplać o wszystkim, ale teraz po prostu nie miałam siły. Nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać. Gdy podchodziłam do Chrisa i Shauna nogi miałam jak z waty. Shaun zauważył mnie pierwszy.

- No proszę, proszę. Może zechciałabyś powiedzieć co za numer wywinęłaś nam rano? - ton Shauna, doprowadził mnie do białej gorączki. Mówił jakbym to ja nawaliła, a ich zachowanie było czymś normalnym. Na kulawego Barnabe, co on sobie wyobrażał?

- Co wy kombinujecie? Czego od niej chcecie? - zapytałam ze złością.

- Jaka pyskata. Nic ci do tego, z twoją pomocą czy bez i tak w końcu dopniemy swego. - powiedział bezczelnie Chris. Doskonale bawił się prowokując mnie.

- Żebyś się nie przeliczył - odpyskowałam, odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Byłam wręcz wściekła, miałam wrażenie jakbym zamieniła się w tykająca bombę zegarową. Postanowiłam pospacerować po lesie, żeby ochłonąć. Gdyby zobaczyli mnie w domu w takim stanie, musiałabym się tłumaczyć. Lecz mimo największych chęci nie mogłam się opanować. Wszystko mnie denerwowało, szum liści, świergot ptaków. To było do mnie niepodobne. Nigdy, nawet gdy miałam powód, nie potrafiłam długo się wściekać. Ni stąd ni z owąd, w głowie zaczęły mi migać obrazy. Aroganckie uśmiechy nowych, płacz Lenki, śmiech. Nie mogłam już tego wytrzymać i coś we mnie pękło. Ból zaczął rozchodzić się po moich wszystkich mięśniach. Nie rozumiałam co się dzieje. Lecz jak to ja, nawet w tak dziwnej sytuacji to wszystko coraz bardziej zaczęło mi przypominać jakiś serial. W końcu sama nie wiedziałam czy jęczeć z bólu, czy śmiać się z tego wszystkiego.

Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. W mojej głowie już nie byłam sama. Czułam wściekłość, furię i to z pewnością nie należało do mnie. To coś nie myślało jak człowiek, nie było nim. Nie potrafię nazwać tego uczucia. Gubiłam się pomiędzy tym co czuję ja, a co jest związane z tym czymś. Gniew, chęć krwi, gorycz, plątanina wszystkiego.

InstynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz