Rozdział siódmy

1.1K 54 3
                                    

Nie wiem jak to sięstało, ale zasnęłam. W końcu zmęczenie wzięło góre, nie jestem przecierz ze stali. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zanim pomyślałam racjonalnie skoczyłam na drugą stronę siedzenia warcząc. Chłopak w kasztanowych lokach popatrzył na mnie pobłażliwie.

- Nic ci nie zrobie, wysiądź.  - i odsunął się od drzwie robiąc mi miejsce. Powoli wyszłam rozglądając się dookoła. Wszędzie był las, zieleń i brąz. Pomiedzy drzewami nieopodal stała spora drewniana chata. Wyszedł z niej nie kto inny jak Chris.

- Patrzcie kto się obudził. Jak widzisz jesteśmy już na miejscu Ksenia.  - patrzył na mnie rozbawiony. Sama nie wiem kiedy z mojej piersi wydobył się warkot.

- Widze że ktoś jest dziasiaj nie w humorze . - zacmokał. Wyraźnie próbował mnie rozjuszyć.

- Po co te gierki? Chcesz żebym znowu wybuchła? - zapytałam rozwścieczona. Zaśmiał się chamsko.

- Czekają na nas  - i skinieniem głowy nakazał mi iść za sobą. Chłopak cały czas czujny szedł za mną. Zanim przeszłam przez drzwi, nabrałam głośno powietrza. Koszmar się zaczyna.

W pokoju stał Shaun, Chris i jeszcze dwóch innych. Jeden był wyraźnie koło trzydziestki.

- Witamy cię w naszych skromnych progach, bardzo sie cieszymy że tu jesteś.

- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego - powiedziałam z przekąsem.

- Masz niewyparzony język. - zaśmiał się gardłowo.  -Ciekawe jak szybko sie złamiesz.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.

- Chce żebyś była jedną z nas, Strażniczą. Po szkoleniu będziesz pomagała młodym wilkom poznać nasz świat i zasady.

- A co jeśli nie będę chciała?

- Od tego jest szkolenie,że zechcesz. - westchnął - A teraz to odczego powinniśmy zacząć. Jestem Max, to Natan- tu wskazał na chłopaka z kasztanowymi lokami- a to Rick - miał on czarne, proste włosy i takiego samego koloru oczy. - Natan pokaże ci pokój. Reszta wróci rano. - Nie patrząc na nikogo ruszyłam za Natem. Mój pokój był na samym końcu korytarza. Był niewielki, jego ściany były pomalowane na beżowo. Naśrodku stało spore łóżko, z boku stolik nocny, szafa i toaletka.

- Łazienka jest na początku korytarza po prawej. Może nie bedzie tak źle. - Wyglądał sympatycznie. Tak samo jka według Lenki na początkuChris i Shaun.

- Nie sądzę. Nie liczcie, że będę na każde zawołanie. Nie chce tu być.  - rzuciłam.

- Nie będzie tak źle. Jesteśmy tu jak rodzina. Nie wiem dlaczego tak nasz oceniasz?- po tych słowach ze wściekłością odwróciłam się do niego.

- Jesteście mordercami. Najokropniejszymi istotami jakie znam. A najgorsze jest to, że jestem taka jak wy. - wzięłam głęboki wdech- Zostaw mnie samą.

W zamyśleniu odwrócił się i wyszedł. Opadłam na łóżko. Znowu czułam obecność wilka, mało brakowało a wpadłabym w furie. Musze się bardziej pilnować. Popatrzyłam na zegarek, dochodziła piętnasta. Rodzice na pewno już się martwili. Westchnęła. Postanowiłam wziąć prysznić, żeby się odświeżyć. Gorąca woda przyjemnie ogrzewała mi skórę. Gdy skończyłam spowrotem wróciłam do pokoju. Czekał tam na mnie Maź i Rick. Popatzryłam na nich troche zdziwiona.

- O co chodzi? - apytałam.

- Wiemy o twojej koleżance. - powiadomił mnie Max.

- I co ? - mimowolnie zacisnęłam ręcę w pięści.

- Musisz zrozumieć, że bezpieczeństwo naszej rasy cenimy ponad wszystko. Było to konieczne. Nie możesz przez pryzmat tego wydarzenia nas nienawidzić. I tak w końcu cię złamiemy, ale po co cię katować, skoro sama mozesz z nami współpracować?

- To nie było konieczne! Jestescie mordercami! Zachowałaby to dla siebie! - nabrałam powietrza tym razem mówiłam już normalnie. - Nie pozwole mordować niewinnych ludzi. Nie będę taka jak wy.

- Skoro tak wolisz. - westchnął wyraźnie zawiedziony. - Zaczniemy od tego żebyś zaczęła współpracować z wilkiem. Wyjdźmy na zewnątrz.

Szłam bez słowa. Na dworze czekał już Chris i Nate. Obaj popatrzyli na Maxa a ten pokręcił głową.

- Chris zaczynajmy. - po tych słowach chłopak zmienił się w wilka. Popatrzyłam na niego obojetnie, gdzieś w srodku czułamże mój wilk chce zaatakować ale nie pozwałałam mu dojść do głosu. Chris zawarczał i skoczył na mnie, po chwili plecami mocno uderzyłam o ziemie. Wiedziałam że chcieli mnie sprowokować i nie chciałam im tak łatwo dać czego chcą. Gdy wilkjuż miał się odwrócić, zmieniłam się w ilka i rzuciłam na niego. Ciągle byłam sobą, jedynie postać się zmieniła. Wywinęłam się Chrisowi i odeszłam na bok. W drzwiach stanął Shaun, prychnął pogardliwie.

- Po tym jak załatwiliśmy ci przyjaciólkę mślałem, że przynajmniej trochę sie wkurzysz.A tu proszę, nic. chyba miałaś ją gdzieś. - i w tym momencie pozorna bańka panowania nad wilkiem prysła. Warcząc rzuciłam się na niego, żądna krwi.

InstynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz