Las, ciemny, zasnuty mgłą. To wszystko co byłam w stanie zobaczyć. Miałam nieprzyjemne poczucie pustki. Czułam się tak bardzo sama. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed sibie szukając kogoś, kto kieruje tym wszystkim. Po chwili usłyszałam warczenie, ujadanie i kroki. Przeszły mnie dreszcze gotowości do przemiany. Mimo że wcześniej tego nie robiłam wiedziałam, że w sytuacji zagrożenia to najlepsze rozwiązanie. Zaczęłam podchodzić do źródła hałasu. To wszystko było dziwne. Przecież opikunowie nie powinni pozwolić na bójki. Przykucnęłam za grubym pniem, uważnie przyglądając się potyczce.
Dwa ogromne wilki skakały sobie do gardeł. Dosłownie, ich pyski ociekały krwią. Czułam coraz większą potrzebę przemiany. Obok, wszystkiemu przyglądało się pięć tak samo postawnych wilków. Wszystkie miały ciemną kasztanową lub czarną sierść. Ciekawy jaki kolor mam ja? przemknęło mi przez głowę lecz zaraz skarciłam się, że to nieodpowiednia chwila. W tym też momencie jeden z walczących powalił drugiego. Dumnie wypiął pierś, a wszystkie pozostałe wilki położyły uszy po sobie. Prychnęłam, zdegustowana ocenianiem kogoś po wyniku walki. Ten nieostrożny ruch okazał się błędem, bo czujne oczy zaraz go wychwyciły i wszyskie pyski zwróciły się ku mnie. Nie było sensu sie ukrywać więc wstałam i wyszłam z zarośli. Ciągle bacznie obserwowałam zwycięzce pojedynku, który ciągle powarkiwał.
- Jestem tu, bo gdzieś niedaleko ma odbywac się trening. Powiedzcie gdzie i się zmywam. - powiedziałam. Zwycięzca wycofał się do lasu a po krótkiej chwili wyszedł już jako człowiek. Był wysoki, z hebanowymi włosami i zadziornym wyrazem twarzy.
- Tylko my tu jesteśmy. Skoro przekroczyłaś bramę należysz do nas. - powiedział. Prychnęłam.
- Miałam być na szkoleniu a nie pojedynkach dumnych nastolatków.
- No to ktoś nie powiedział ci prawdy. Nie walczymy dla zabawy. Ustalamy hierarchie. Jesteśmy tu by stworzyć stado z najlepszych. - mówił z taką dumą, że musiałam się powstrzymywac by nie zacząć się śmiać z tej bajeczki.
- Powiedzcie tylko gdzie wyjście i spadam.
- Nie wyjdziesz dopóki nie będziemy gotowi.
- Sama znajdę... - rzuciłam na odchodnym.
- Pojedynek, jeśli wygrasz odejdziesz jeśli ja wygram uznasz mnie jako swojego alfe.
- A co jeśli nie będę walczyć?
- Zostaniesz tutaj i tak akceptując mnie. - mówił szczerząc się do mnie. Był strasznie pewny siebie jakby postradał wszystkie rozumy.
Nie chciałam tu zostawać. Wróciłam za pień po chwili wyskakując zza niego już pod postacią wilczycy. Czułam się tak naturalnie. Wiedziałam, że Ksenia jest pewna siebie i wesprze mnie. Moja sierść, dłuższa i kremowa ostro kontrastowała z czernią pozostałych. Byłam też mniejsza, co nie pomagało a wręcz przeciwnie. Chłopak z powagą także zamienił się w zwierze i zaczęliśmy. Każde czekało na ruch drugiego. W końcu ja zaatakowałam. Po tym ciosie nie pozostał mi dłużny. Na zmiane atakowaliśmy i robilismy uniki, co zaczynało mnie drażnić. Wcześniej żadne nie gryzło do krwi ale ja chciałam to skończyć i niespodziewanie rzuciłam się mu do gardła. Wywinął się ale na lini szczęki pozostała krwawiąca szrama. Zawarczał rozjuszony, zrozumiał co chciałam zakomunikować. Doskoczył do mnie i tym razem poleciała krew i u mnie. Łapą przedarł mi przedramie. Skoczyłam na niego wściekła i na wyczerpujących się siłach. Byłam szybka tak samo jak on, niestety gdy przygniótł mnie nie byłam w stanie się ruszyć. Wtedy w jego oczach zobaczyłam, że od początku znał ten mój słaby punkt i tylko czekał na sposobność by go przeciwko mnie wykorzystać.
By podkreślić to że wygrał jeszcze chwile po tym jak przestałam się wyrywać nie wypuścił mnie z uścisku. Patrzył tylko na mnie z góry. W srodku aż kipiałam ze złości. Obiecała sobie, że nigdy więcej fakt, że jestem mniejsza i słabsza nie przesądzi o przebiegu żadnej potyczki. Gdy wreszcie mnie puścił ze świstem nabrałam powietrza. Ramie już szczypało co było oznaką gojenia.
Wyprostowałam się, dumnie podnosząc łeb. Przegrałam i musiałam zostać. Byłam wściekła sama na siebie. Teraz nie miałam na kogo zrzucić winy, bo zawiniłam jedynie ja. Łamiąc swą dumę pochyliłam głowę. Umowa to umowa. Od teraz ten wkurzający palant będzię moim alfą. Gdy sobie to uświadomiłam poczułam się jakoś dziwnie. Znowu coś w mojej głowie było nie tak.
I o to chodziło. Witaj w stadzie. - Usłyszałam. Od razu wiedziałam do kogo należał głos. Mojego alfy. Super jeszcze teraz on będzie do mnie nawijał mentalnie. Prychnęłam, pokazując moje niezadowolenie. Wolnym krokiem wróciłam w zarośla i zmieniłam się w człwieka. Gdy wróciłam wszyscy byli już ludźmi.
Usiadłam pod drzewem i nie zwracając na nikogo uwagi zaczęła oglądać ramie. Nie było tak źle. To było draśnięcie. Westchnęłam głośno. Tęskniłam za Shaunem. A przez własną głupotę nie wiem nawet kiedy go zobacze.
- Mogę oglądnąć? - głos wyrwał mnie z zamyślenia. Alfa okazywał swe zainteresowanie, cóż za zaszczyt.
- Draśnięcie dam sobie radę - rzuciłam obojętenie. Przypominając sobie słowa taty o tym, że alfa jeśli się skupi może czytać myśli swojej sfory, po chwili dodałam.- I wara od moich myśli. - na co zaśmiał się i usiadł obok.
- Jestem Jace i póki co twoje myśli są tylko twoje. - powiedział.
- Jak długo będzie to trwac ?
- Tyle ile będzie trzeba. - ta wypowiedź mnie jakoś nie pocieszyła.
- Oby jak najszybciej...... - powiedziałam,może to dziwne ale miałam takie odczucie deja vu. Już kiedyś też na bank byłam w beznadziejnej sytuacji. To poczucie bezsilności i tęsknoty.
- Dobra zbieramy się trzeba znaleźć miejsce na noc. - wszyscy zaczęliśmy sie podnosić. Po tym co mnie spotkało już chyba nic mnie nie zdziwi.....
CZYTASZ
Instynkt
Hombres LoboKażde stworzenie ma szósty zmysł. Instynkt, który od wieków pozwalał mu przetrwać. Jedni już go zatracili. Lecz są też tacy, którzy nie mogą go stłumić. Ksenia była taka jak wszyscy, dopóki nie spotkała ludzi, którzy pokazali jej, że ma w sobie bezw...