rozdział trzeci

1.2K 62 1
                                    

Leżałam na ziemi, czując jak to coś przejmuje nade mną kontrolę. Coraz trudniej było mi trzeźwo myśleć. Bałam się, tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Powoli traciłam siły, mój opór słabł. Po kilkunastu sekundach poddałam się. Poczułam jeszcze przeszywający ból w okolicy kręgosłupa po czym zaczęłam krzyczeć. To był dźwięk przepełniony strachem, bólem i bezsilnością. Krzyk przerodził się w warczenie. To już nie byłam ja, to nie było moje ciało. Widziałam i słyszałam wszystko o wiele lepiej. Czułam się i myślałam zupełnie jakbym była jedynie obserwatorem, nie mającym na nic wpływu. Po mojej głowie krążyła jedna myśl - znaleźć ich. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki. Odwróciłam się i wtedy władzę przejęło to „coś”, ono wiedziało co robić, ja nie. W głowie miałam mętlik, nikt nie uświadomił mi, że coś takiego może się kiedykolwiek zdarzyć. Czekałam, nie wiedząc co się może jeszcze stać. Zza drzew wyłonił się Shaun.

- Spóźniliśmy się - wyszeptał do siebie. Cały czas wpatrywał się we mnie, zachowując bezpieczną odległość. W momencie gdy zerknął w bok, rzuciłam się na niego. Byłam przerażona własnym zachowaniem. Choć to przecież nie byłam ja, czułam się za to odpowiedzialna. Powinnam przecież próbować to jakoś powstrzymać. Jednak nie miałam pojęcia jak. Bez trudu powaliłam go na ziemię. Wtedy coś dużego skoczyło na mnie, odrywając od chłopaka. Szybko się podniosłam

i zaatakowałam znowu. To był czarny jak smoła wilk, albo raczej coś podobnego do wilka. Był ogromny, znacznie większy ode mnie. Czułam się tak, jakbym oglądała przerażający horror. Nie mogłam znieść okropieństw dziejących się w nim, ale jednocześnie nie umiałam przestać patrzeć. To coś we mnie nie czuło strachu, wręcz przeciwnie, łaknęło jego krwi. Skoczyliśmy sobie do gardeł. Próbowałam go dosięgnąć, ale on za każdym razem wymykał mi się, robiąc unik. Bestia była już zniecierpliwiona, rzuciła się na jego plecy, czego w ogóle się nie spodziewał. Ogromną łapą rozdarła skórę na plecach wilka. Rany musiały być dosyć głęboki, bo krew spływała strumieniami, brudząc moją i jego sierść. Od zawsze miałam obrzydzenie do krwi. A teraz w takiej ilości doprowadzała mnie do mdłości. Zebrałam w sobie całą siłę, jaką miałam i spróbowałam przejąć nad tym czymś władzę. To nie mogło dalej trwać. Wilk, wykorzystując chwilę wahania zrzucił mnie ze swoich pleców, i ciężko dysząc, oddalił się na kilka metrów. Stałam w bezruchu, tocząc walkę ze zwierzęciem we mnie. Próbowało mnie zagłuszyć, zepchnąć głęboko

w świadomości. Ale ja nie mogłam pozwolić na to, by to coś zabiło. To ciągle byłam także ja. Jeśli ono by zabiło, to ja także. Z transu wybiło mnie warczenie drugiego wilka, ten był szary. Teraz to już naprawdę cyrk - rzuciłam do siebie w przebłysku czarnego humoru. W tamtym momencie nawet zwierzę we mnie wiedziało, że musi uciekać. Z dwoma przeciwnikami nie miałam szans. Nie zastanawiając się dłużej, rzuciłam się do ucieczki. Wyczerpana, znowu pozwoliłam, by instynkt bestii mną zawładnął. Chciałam być jak najdalej od szponów, zębów i tych okropnych złotych oczu.

Po jakimś czasie odgłosy pogoni ucichły, a ja padłam na ziemię. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Co to w ogóle było? Co to za bestie? Czym - kim ja jestem? Czego chcą od Lenki? Kompletna dezorientacja - to najlepsze określenie dla mojego stanu. Ostatnie co pamiętam, to ból, który przeszywa moje ciało. Potem nastała ciemność.

InstynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz